niedziela, 29 kwietnia 2012

Ślub





Wiem, że większość z Was uważa, że muzyka poważna to nudne badziewie, utwory skrzypcowe to w ogóle porażka, a skrzypce skrzypią. Nie mówiąc już o samych skrzypkach, bo oni to wyglądają jak agenci specjalnej troski i zachowują się jakby srali marmurem (to słowa Mozarta, nie moje). Udowodnię Wam, że to nie do końca prawda.

Ponieważ spodobał Wam się ten skrzypek, to wstawiam kolejną perełkę w jego wykonaniu. Zwróćcie uwagę na żart jaki zrobił gitarzyście (tak, tak, skrzypkowie też żartują!). Jak ktoś zauważy ten żart, niech napisze w komentarzu. Zobaczymy, czy ktokolwiek się zorientuje :)

piątek, 27 kwietnia 2012

Dom





Mój ulubiony fragment i trudny, cholera, jak trudny... - od 1:44 :)


wtorek, 24 kwietnia 2012

L'État, c'est moi!

Prawie rok zajął mi powrót do Europy. Prawdę powiedziawszy to sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pierwszy raz w życiu byłam sama. Tak zupełnie sama. Zdana tylko i wyłącznie na siebie. Bardzo tęskniłam za Aleksandrem. Wiedziałam, że robię to dla jego dobra, ale i tak moja dusza wyła.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Oddech wiatru


Upłynęło wiele lat zanim Ubu i Jasność się ujawnili. Przyjechali do Salem oboje. Szósty zmysł im nakazał. Gdy jednemu z nas grozi niebezpieczeństwo pozostali to czują i nadchodzą z odsieczą. Najzabawniejsze jest to, że Aleksander i ja nie czuliśmy niebezpieczeństwa. Wiedzieliśmy, że sami jesteśmy w stanie się obronić. Choćbyśmy mieli zrobić krwawą jatkę i uciec.

sobota, 21 kwietnia 2012

Katarzyna z Morawińskich :)

Księga Wyjścia 22,17

W naszym życiu nastała sielanka. Pomimo ciężkiej, fizycznej pracy było nam dobrze. Społeczność wreszcie nas zaakceptowała, dostaliśmy nawet swoją ławeczkę w nowo wybudowanym kościele. Stary kościół mieścił się w prowizorycznym budynku i wreszcie został wybudowany nowy. Pastor w jednym ze swoich kazań napomknął o słabych kobietach, które potrafią z narażeniem własnego życia rzucić wszystko i biec w środku nocy ratować innych. Wszyscy wiedzieli, że mówi o mnie. To było prawdziwe wyróżnienie.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Jak u siebie w domu

Po wielu tygodniach morderczej podróży dotarliśmy do Salem. Mieścina była mała, ale szybko się rozbudowywała. Wszędzie było słychać uderzenia młotków. Powstawały nowe domy, mosty, nawet kościół. Przede wszystkim kościół. Społeczność była mała i bardzo purytańska. Uznawano, że tylko silna wiara, która jest więzią łączącą ludzi uchroni ich przed atakami dzikich, którzy zamieszkiwali otaczające miasteczko lasy. Zresztą chyba nie tylko o dzikich chodziło. Tak było im dobrze. Mieli nad sobą kontrolę.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Pytania

Pamiętam to uczucie paniki jakie mną zawładnęło. Paniki graniczącej z histerią. Strach, niedowierzanie, miliardy pytań. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odechciało mi się jeść. Musiałam sprawdzić miejsce gdzie rzezimieszek dźgnął mnie nożem. Zaczęłam nerwowo rozrywać suknię.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rodzinne strony

Śpiew skowronków. Słońce rozgrzewające moje leniwe myśli. Delikatny wietrzyk pieszczący moje odkryte ramiona. Rosa na moich bosych stopach. Zapach trawy i polnych kwiatów. Wspomnienia beztroskiego dzieciństwa, mojego dzieciństwa, ukazywały się jedno po drugim. Dobre wspomnienia. Mój zawsze uśmiechnięty ojciec. Mój złotowłosy brat. Mój wspaniały brat. Jego obraz był w moich myślach wyidealizowany do granic absurdu. Tęsknota to zrobiła. On jeden jedyny kochał mnie za to, że byłam.

piątek, 13 kwietnia 2012

Podróż


Z wściekłości. Z bezsilności. Z żalu. Z bólu. Z niezrozumienia. Szłam rozpamiętując podłość ludzką. Szłam potykając się o wystające gałęzie. Szłam połykając łzy poniżenia i żalu.

Zapadał zmrok. Byłam w lesie i nie bardzo wiedziałam jak daleko jestem od domu. Znałam ten las jak własną kieszeń, a pomimo to nigdy nie byłam w nim nocą. Gorąc i żar zostawiłam daleko za sobą. Czułam, że zaczyna robić się bardzo zimno. Z daleka majaczyła mgła unosząca się nad mokradłami. Przynajmniej wiem gdzie jestem… Zadzierając wysoko suknię przyspieszyłam kroku. Chciałam jak najprędzej dostać się do mojego dworu.

środa, 4 kwietnia 2012

Przebudzenie

Ranek przywitał mnie słońcem. Wstawałam z przyjemnym łaskotaniem w brzuchu na myśl, że zjem śniadanie z Aleksandrem. SAMA z Aleksandrem! Siłą powstrzymywałam się od podśpiewywania z radości.

Jednak nie dane było mi zjeść posiłku z Aleksandrem. Służąca podając mi chleb poinformowała mnie, że jaśniepan Aleksander wyszedł krótko po kolacji i do tej pory nie wrócił. Zaskoczyło mnie to. Zastanawiałam się dokąd poszedł nocą. I po co? Pomyślałam wtedy, że pewnie poszedł do jakiejś dziewczyny we wsi albo w którymś dworze. Przed samą sobą nie chciałam się do tego przyznać, ale zrobiło mi się niesamowicie przykro. Jakbym straciła kogoś bliskiego. Sama siebie wyzywałam w myślach od idiotek. Czego się spodziewałaś? Że poleci na wdowę jak ma do wyboru całe stada pięknych i młodych panien? I tak było mi przykro. Odechciało mi się jeść. Jak za dawnych czasów nie spięłam włosów i niemalże biegiem poszłam do domu wiedźmy. Nie było nikogo, kto mógłby mnie za to uderzyć albo wyzwać.