niedziela, 11 marca 2012

Nowa opowieść

Poprzednie opowiadanie zakończyłam już definitywnie. Wiem, że niektóre z Was chciały czytać dalej o Antoninie, ale mnie już trochę zmęczyła. Myślę, że nie tylko mnie.

Propozycje nowego opowiadania proszę wpisywać w komentarzach. Z poprzednich komentarzy wyłowiłam następujące propozycje:

- kontynuacja opowiadania o Katarzynie z Morawińskich, odrobina magii, odrobina historii, odrobina dramatu, odrobina romansu.

- propozycja Danusi: Dziewczyna w wieku 28-34 lata, zakręcona, szalona, zwariowana, na kilku zakrętach życiowych jednocześnie. Właśnie zmienia po raz kolejny pracę (zostaje wyrzucona, bo mówi co myśli i nie daje się obłapiac właścicielowi. A była już: opiekunką osób starszych, sprzedawczynią w księgarni, recepcjonistką w firmie komputerowej.), poznaje księcia z bajki (a przynajmniej tak się zdaje na początku), nie ma mieszkania, bo wrócił właściciel i została na bruku z kotem, walizką i kartonem książek. Ma grupę wypróbowanych przyjaciół, którzy ją wspomagają w walce zbrojeń. Jej rodzice są na emeryturze, żyją w górach, w lesie, nad jeziorem. Są podporą dla niej w różnych chwilach. Ojciec, to ktoś na kim można polegac i kocha córkę, choc nie zawsze to okazuje. Mama martwi się, ale wie, że córka da sobie radę, bo jest podobna do niej.





- propozycja Chihiro: opowiadanie o młodej kobiecie(około 22-23 lat) , studentce Wychowania przedszkolnego i za razem kobiecie pracującej, która jest po przykrych przeżyciach(stracie zarazem przyjaciółki jak i matki chrzestnej i dziadka który uczył ją jeździć na rowerze, odwiedzał kiedy była sama, odbierał ze szkoły, przywoził obiad od babci w wakacje codziennie rano chodził do sklepu po bułki), ale mimo to idzie do przodu, za kilka miesięcy wychodzi za chłopaka z którym jest od 4 lat i to daje jej siłę do działania. Mimo chwil załamania i tęsknoty za bliskimi jej osobami, których na tym weselu zabraknie wierzy że będzie to wyjątkowy dzień. Zdaje egzaminy na studiach, dostaje podwyżkę w pracy, ale mimo to jest nie doceniana przez narzeczonego, w domu nie dogaduje się z mamą, od momentu kiedy zmarła jej najlepsza przyjaciółka-ciocia nie ma w nikim wsparcia i pocieszenia w ciężkich chwilach, z dobrych też cieszy się sama. Co wydarzy się w dzień ślubu? Czy narzeczony doceni swoją narzeczoną? Czy znajdzie kogoś kto chociaż trochę zastąpi jej stratę ukochanych osób? Bohaterka w mojej głowie ma na imię Paulina.

- propozycja Ani: młode świeżo-upieczone małżeństwo składające się z dwójki doktorantów, pracowników uczelnii wyższych. Przed nimi staje możliwość wyjazdów na staże/stypendia za granicę. W między czasie muszą to połączyć z życiem rodzinnym, dzieckiem itp... Na urozmaicenie pole do popisu jest przy ich wyjazdach razem bądź osobno... itp.

Inne propozycje mile widziane. Wpisujcie w komentarzach o czym mam pisać. Teraz idę na zasłużony urlop. Dla przypomnienia poniżej wklejam początek opowiadania, które już czytaliście o Katarzynie z Morawińskich.

Następna część lub początek następnego opowiadania ukaże się w nocy z piątku na sobotę. Teraz się byczę :)

Miłej reszty niedzieli dla wszystkich.


-----------------------------------------------------------------



Urodziłam się roku pańskiego 1573, w najdłuższą noc roku. Moja matka zmarła w połogu, miała osiemnaście lat. Byłam jej pierwszym dzieckiem. Na tronie Anglii zasiadała Elżbieta I, a na tronie Rosji Iwan Groźny. Z dzieciństwa pamiętam bardzo niewiele. Łąka zalana słońcem. Konie pasące się swobodnie niedaleko jeziora. Zapach siana. I moja macocha, dobra kobieta, która się mnie bała. Ojciec, który dla nas nieba by przychylił. Moje dwie siostry, które nie chciały się ze mną bawić i brat, słodki chłopaczek ze złotymi lokami, i modrakowymi oczętami, który chodził za mną krok w krok. Jestem przeklętym dzieckiem nocy.

Jedno z moich najwcześniejszych wspomnień związane jest z mroźną zimą. Wracaliśmy jadąc wielkimi saniami do domu. Było ciemno na dworze. Mróz był obezwładniający. Na saniach siedziała moja macocha, moje dwie siostry, brat i ja. Ojciec z ludźmi z czeladnej jechali obok sań konno. Wszyscy na saniach byliśmy okryci ciepłymi baranicami. Było mi ciepło, byłam najedzona, zrobiłam się senna. Nagle jeden z ludzi krzyknął, że wilki nas podchodzą. Sanie ruszyły z kopyta, a ojciec i pozostali wyciągnęli broń. Moje siostry, które tak faktycznie nie były w żaden sposób ze mną spokrewnione, ponieważ ojciec ożenił się z wdową z dziećmi, piszczały przerażone, a brat cicho popłakiwał. Macocha trzymała nas mocno, żebyśmy nie pospadali z sań. Byłam chyba jedyną osobą na saniach, która się nie bała. Chciałam zobaczyć co się dzieje z tyłu i odwróciłam głowę. Nic nie zobaczyłam. Byłam grubo okutana w kożuch i przykrywała mnie baranica, co ograniczało moje ruchy. Ciekawość była silniejsza. Wychyliłam się wyglądając za siebie. Macocha, która cały czas mocno nas trzymała, nie zdołała mnie utrzymać i wyśliznęłam się spod baranicy. Upadłam w puszysty śnieg. Usłyszałam krzyk macochy z oddalających się sań, tętent kopyt i zbliżający się skowyt. Teraz się wystraszyłam. Mój strach był wręcz namacalny. Wygrzebałam się z zaspy, rozmasowałam bolącą rękę i zaczęłam biec po śladach sań, najszybciej jak potrafiłam. Gruba odzież krępowała moje ruchy. Spódnica podszyta przez macochę kożuchem okleiła się śniegiem i stawała się coraz cięższa. Buty zatapiały się w głębokim śniegu. Wilki były coraz bliżej. Czułam ich oddech na plecach. Wiedziałam, że to już koniec. Zaraz mnie dopadną i rozszarpią, zanim ojciec się zorientuje, że spadłam z sań i mnie znajdzie. Wataha otoczyła mnie kołem. Widziałam ich święcące ślepia. Nerwowo powarkiwały. Strach mnie paraliżował. Stałam niczym słup soli i ze strachu nie mogłam się ruszyć. Ostatnią resztką odwagi jaką było dane mi z siebie wykrzesać powiedziałam głośno i wyraźnie:

- Idźcie sobie! Już! Uciekajcie zanim mój ojciec was wystrzela do nogi! – mówiąc to wskazałam palcem na największego wilka.

Wilki nadal groźnie pomrukując zaczęły się wycofywać. Cała odwaga ze mnie zeszła i usiadłam w szoku na śniegu. Usłyszałam tętent kopyt i krzyk ojca. Podniósł mnie ze śniegu i posadził przed sobą na koniu. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Zabrał mnie do domu.

Kiedy dojechaliśmy do dworu, macocha chodziła nerwowo przy wejściu wydeptując ścieżkę w śniegu. Jak mnie zobaczyła to niemalże się przewróciła z ulgi. Odebrała mnie ojcu i zaniosła do środka. Przebrała mnie w suche i ciepłe ubranie, i nie puszczała z kolan nawet na chwilę. Cały czas mnie do siebie tuliła, jakby nawet przy ciepłym kominku coś mi groziło.

Od tego wydarzenia macocha się mnie bała, siostry nie chciały się ze mną bawić, a ojciec patrzył z podziwem. Ludzie we wiosce omijali mnie szerokim łukiem. Początkowo nie zwracałam na to uwagi, później byłam już tak do tego przyzwyczajona, że uważałam, że tak być powinno. W końcu byłam Katarzyną z Morawińskich, córką pana na włościach. Należał mi się szacunek. Tak wtedy myślałam. Najbardziej męczące było, jak w niedzielę szliśmy na sumę. Kiedy wchodziłam do kościoła milkły nawet szepty, a wszystkie spojrzenia były wlepione we mnie. Nie rozumiałam tego. Kładłam to na karb mojego urodzenia. Później się do tego przyzwyczaiłam i przestałam zwracać na to uwagę.

Dni mijały podobne do siebie. Pomimo wszystko byłam szczęśliwym, radosnym dzieckiem. Miałam szczęśliwe dzieciństwo. Macocha traktowała mnie tak samo jak swoje dzieci, nie robiła różnic. Na swój sposób mnie kochała. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ojciec mnie hołubił. Byłam jego oczkiem w głowie. Jego pierworodną. Kiedy skończyłam szesnaście lat mój ojciec podjął decyzję, że czas rozejrzeć się za kandydatem do mojej ręki. Moje przyrodnie siostry były już zamężne, choć starsze ode mnie zaledwie kilka lat. Mój młodszy brat Jan nie przyjmował do wiadomości, że kiedyś będę musiała odejść z domu. Sam miał niedługo wyjechać do szkół, ale po ich skończeniu miał wrócić jako następca ojca i przejąć jego obowiązki.

Kandydatów do mojej ręki nie brakowało. Miałam duży posag, byłam dobrze urodzona, starannie wykształcona i piękna. Ojciec i macocha zapraszali najróżniejszych kawalerów. Żaden nie przypadł mi do gustu. Po roku starań nadal nie byłam zaręczona. Ojciec pomimo całej swojej miłości do mnie zaczął tracić cierpliwość. Nie omieszkał mi tego powiedzieć. Nawet zagroził, że odda mnie do zakonu. Zapytałam czy do męskiego i pobiegłam do lasu na grzyby. W oczach macochy byłam wyuzdaną, rozpuszczoną pannicą, której należy się dobre lanie dyscypliną. Ojciec nigdy mnie nie uderzył. Zbyt mocno przypominałam mu moją matkę, jedyną kobietę, którą kochał.

Za wsią mieszkała stara, samotna kobieta. Nie chodziła do kościoła, co było absolutnym skandalem. Nikt jednak nie śmiał nawracać jej na wiarę, bo budziła zbyt wielki lęk wśród ciemnego motłochu z wioski. Ksiądz próbował z nią rozmawiać, ale roześmiała mu się w twarz i zaproponowała nalewki z borówek. Była zielarką. Była znachorką. Była wiedźmą. Tak przynajmniej mówili. Ludzie ukradkiem schodzili do niej kiedy potrzebowali pomocy medyka. Nie brała za to pieniędzy. Czasem ten i ów przyniósł kłąb wełny, kawał materiału, który sam utkał, bochen chleba albo kurę, czy pęto kiełbasy. Przychodziły do niej także młode panny, które chciały usidlić wybranego kawalera albo co mniej urodziwe prosiły o czar, żeby znaleźć jakiegokolwiek kawalera. Nikt nie odchodził z jej chaty z kwitkiem. Pomagała każdemu bez wyjątku. Żyła w zgodzie z naturą. Swoje czary szeptała, niby się modląc, niby czarując. Od tego jej szeptania niektórzy zwali ją szeptuchą. Lubiłam ją. Ona mnie nie oceniała, nie żądała żebym wytarła buty przed wejściem do izby, nie kazała poprawiać włosów potarganych przez wiatr i gałęzie.

Kiedyś zapytała mnie dlaczego ją o nic nie proszę. Przecież wszyscy, którzy przychodzą do jej chałupy o coś proszą. Odpowiedź była oczywista. To czego chciałam nie mógł mi nikt dać, a raczej oddać. Nawet ona. Granica pomiędzy światem żywych i umarłych jest zamknięta. I nawet gdybym nie wiem jak mocno prosiła, moja matka już tu nie wróci. Zrozumiała. Więcej już mnie o to nie pytała.

Spędzałam z nią dużo czasu. Oczywiście w tajemnicy przed wszystkimi. Ojciec odarłby mnie ze skóry gdyby się dowiedział. Mimochodem, obserwując ją zaczęłam się uczyć. Powtarzałam proste czynności. Pewnego słonecznego dnia, kiedy chwyciła mnie za ręce doznałam niesamowitego uczucia. To było jak objawienie. Poczułam ciepło, poczułam siłę, poczułam moc, o jakiej istnienie nawet nie podejrzewałam. Wtedy znachorka powiedziała, że jestem gotowa. Nie bardzo zrozumiałam co ma na myśli, a ona nie kwapiła się mi wytłumaczyć.

28 komentarzy:

  1. Klepsydro, bardzo podoba mi się to opowiadanie. Wiem, że zdecyduje większość, ale ja jestem za kontynuacją opowieści o Katarzynie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie również zaciekawiła opowieść o Katarzynie
    Ale coś z tyłu głowy szepcze mi (mam nadzieje że nie zwariowałam)żeby napisać coś o przybranej córce Kaśki - Jekateriny i Iwana....

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak najbardziej za kontynuacją:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kontynuuj, biiiitte. I musza byc czary-mary, latanie na miotle i diabel w postaci kota. Na zakonczenie niech ja spala na stosie. A duch jej zemsci sie straszliwie... :-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie Katarzyna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kontynuacja tej opowieści jak nic. I nie ma dwóch zdań! Rzucam klątwę na tą opowieść i niech magia działa. :D

    Pozdrawiam!

    Nie dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  7. koniecznie, koniecznie!!! I najlepiej przed urlopem;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście że Katarzyna :))
    Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  9. Katarzyna !!!!!!!!!! zdecydowanie poproszę

    OdpowiedzUsuń
  10. Katarzyna lub córka Jekateriny i Iwana ;) Tęsknię za Iwanem. Nawet teraz, kiedy się zestarzał.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdecydowanie Katarzyna! :)
    PolkaJolka

    OdpowiedzUsuń
  12. o tak!!..Katarzyna..wpisuje się na listę głosujących "za" obiema rękoma a nawet dołożę i dwie nogi byle był ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak ja tez oddaje glos na Katarzyne i jej odlegle czasy.

    OdpowiedzUsuń
  14. "Zwiastun" Katarzyny zapowiada się naprawde ciekawie, jestem za :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pachnie mi Sapkowskim, osobiscie wolalabym cos z czasow obecnych. Jednak co bedzie i tak przeczytam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie cierpię Sapkowskiego. Nie wszystko co wiąże się z historią (choćby i zmyśloną) i fantasy to Sapkowski.

      Usuń
    2. Chodzilo mi tylko o postac dziewczynki ze zdolnosciami do czarow, ktore ujawniaja sie w "niecodziennych" okolicznosciach. Ja osobiscie bardzo lubie sage o Wiedzminie, z tym, ze ja lubie wszystko co da sie przeczytac. Od fantastyki przez kryminaly a na romansie historycznym konczac :). Jak juz napisalam i tak przeczytam, chyba ze mnie zablokujesz :D
      Pozdrawiam Justyna

      Usuń
  16. ten zwiastun powiesci brzmi jakos znajomo...czy to mozliwe ze gdzies juz wczesniej byl? hmmm a co do ankiety to nie mam zdania...widze ze wiekoszosc glosow to na Katarzyne a mi wszystko jedno. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę czytać ze zrozumieniem. Nie tylko zwiastun już był, ale w poście o tym piszę. Pozdrawiam.

      Usuń
  17. Skoro zapodałaś o Kaśce to znaczy, że dasz radę? Już Ci się odwidziało?

    OdpowiedzUsuń
  18. jestem za Katarzyną... zapowiada się interesująco

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam Twojego bloga dopiero od niedawna i opowiadanie o Antoninie bylo moim pierwszym. Musze przyznac, ze swietnie mi sie je czytalo, nie moglam doczekac sie nowych odcinkow, mimo, ze glownej bohaterki szczerze nie cierpialam. Hem hem, przepraszam, ale ona naprawde byla taka arogancka i zarozumiala, ze tylko strzelic w pysk. :) Za to zwiastun opowiadania o Katarzynie jest super, uwielbiam takie klimaty! Czekam na wiecej! Agata

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo fajnie napisane, dobrze się czyta :)
    Zapraszamy na Nasz blog - klik

    OdpowiedzUsuń
  21. 34 year-old Clinical Specialist Briney Burnett, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like ...tick... tick... tick... and Archery. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Maserati Tipo 61. kotwica

    OdpowiedzUsuń

Ludziska! Podpisywać się, bo nie lubię gadać z Anonimami!
Przepraszam za konieczność weryfikacji obrazkowej, ale bez tego dostaję dziennie 50 komentarzy spamowych.