niedziela, 30 września 2012

Jak wilka do lasu




Andrzej stał się częstym gościem w jej domu. Wpadał niby przypadkiem. Przypadkiem leciał z lotniskowca na wyspę? Nie komentowała tego. Był mile widzianym gościem. Tyle lat zastanawiała się co się z nim dzieje, a teraz miała go w zasadzie na co dzień.

czwartek, 27 września 2012

***

Miał być dziś kolejny odcinek. Miał. Do jutra Starszy musi zdać deklarację maturalną, więc musieliśmy przysiąść nad tematami z polaka.
Obecnie patatajam ze Skrzetuskim, kupuję rękawiczki u Wokulskiego, miotam się po celi razem z Gustawem, odpierdalam wielką improwizację, popełniam zbrodnię z Dostojewskim, latam po Moskwie w samych kalesonach z ikoną zawieszoną na szyi, leczę dżumę albo na nią zapadam, sama już nie wiem, po czym słucham spowiedzi Herberta w pierdlu.
Sami rozumiecie. Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem!

czwartek, 20 września 2012

Stąpając w chmurach



Teresa pomimo zmęczenia stanęła na wysokości zadania. Andrzej nie mógł się najeść pierogów z owocami. Co chwilę zerkał na pozostałych, bo aż głupio mu było sięgać po kolejna dokładkę. Teresa za to była wniebowzięta. Wreszcie ktoś aż tak bardzo docenił jej kunszt kulinarny. Ethan i Will podeszli do dania dość sceptycznie, ale zmienili zdanie, kiedy tylko spróbowali.

piątek, 14 września 2012

Nawiedzony dom



- Mówiłam żebyś wziął do bagażu podręcznego coś z letnich ciuchów na zmianę. Teraz musisz wytrzymać.
- Mamo, ale my naprawdę tak na zawsze tu przyjechaliśmy?
- Jeszcze nie zobaczyłeś wyspy. Jak ją zobaczysz, to ją pokochasz.

sobota, 8 września 2012

Decyzje


Serce chciało jej pęknąć. Tyle lat pracy. Tyle lotów. Tyle lądowań. Udanych lądowań. I firma jej podziękowała. Nawet nie dokończono dochodzenia, ale już z góry wiedzieli, że ona była winna katastrofie. Katastrofie, w której nikt nie zginął. Ocaliła życie kilkuset ludzi, ale ważniejsze dla nich było, że samolot był do kasacji. Ważniejszy był sprzęt niż ludzie. Pieniądze, pieniądze, pieniądze. Bogini mamona.

piątek, 7 września 2012

Królowa śniegu


Brnąc po kostki w śniegu z daleka zobaczyła swój samochód pokryty wielką, białą czapą. Po odgarnięciu śniegu musiała skrobać szyby. Gruba warstwa lodu nie chciała ustąpić. W akcie desperacji polała go płynem do spryskiwaczy. Nic to nie dało, było nawet gorzej. Dłonie zrobiły jej się sine z zimna. Rękawiczki zostały w Honolulu, nie wiedziała nawet gdzie dokładnie. Na rajskiej wyspie z pewnością komuś się przydadzą…

sobota, 1 września 2012

And the winner is...

Madzilulla mnie nominowała. Bardzo jej za to dziękuję. Życie jej nie miłe... no ale jak już nominowała... Pomimo, że nie cierpię tego typu łańcuszków, to przez wzgląd, że ostatni wypełniałam miliard lat temu...