czwartek, 20 grudnia 2012

CDN...

Wiem, że obiecałam Wam kolejne części do końca świata, ale nie dam rady. Koniec świata końcem świata, a Święta się same nie urządzą i jeszcze urodziny po drodze. Żeby było bardziej dramatycznie grypa mega-gigant mi się przypałętała i na oczy nie widzę.

Do przeczytania jutro. Znaczy w nowej erze. Jak nie umrę na grypę do tego czasu :)


niedziela, 16 grudnia 2012

Morderstwo


Wiecie jak ciężko jest serfować po internecie mając do dyspozycji wyłącznie net z komórki i laptok okablowany, a komórka robi za modem? Ja wiem. Ale wiem również, że czekacie na ten odcinek, koniec świata i te sprawy... Nie zdążę niestety do końca świata napisać całej opowieści. Może jeszcze z dwa odcinki uda mi się opublikować przed tym terminem. Pozostałe odcinki opublikuję po końcu świata... :)
I nie zapomnijcie, że pierwszego dnia nowego świata mam urodziny. To tak dla przypomnienia :)
Zapraszam na kolejny odcinek :).

sobota, 15 grudnia 2012

AWARIA!!!

Awaria Internetu. Stop. Jak dobrze pójdzie będzie naprawiona w poniedziałek. Stop. Nie będę pisała 3 stron maszynopisu na durnej, małej klawiaturce wyświetlacza komórki. Stop. Musicie mi wybaczyć. Stop. Proszę o wyrozumiałość i cierpliwość. Stop. Nowy post zamieszczę jak tylko będzie to możliwe. Stop. Pozdrawiam. Stop. Klepsydra

sobota, 8 grudnia 2012

Sen - mara, Bóg - wiara.


Przesłuchanie nie miało końca. Wciąż i wciąż powtarzała to samo. I nikt jej nie wierzył. Nawet jej adwokat, siwiejący starszy pan z dobrotliwym uśmieszkiem, który tylko nieznacznie tuszował wredność charakteru. Po wysłuchaniu jej wersji zdarzeń powiedział jej tylko, że jest tak długo niewinna, dopóki nie udowodnią jej winy, a jego w tym głowa, żeby nie udowodniono. Z jego słów i zachowania wynikało jasno, że nie wierzy w ani jedno słowo, ale i tak będzie ją bronił.

W totalnym otępieniu i szoku została zaprowadzona do celi. Przedtem musiała oddać wszystkie rzeczy osobiste. Była przerażona. Cela była dość dużym pomieszczeniem z drewnianymi ławkami. Nie było tam pryczy, wywnioskowała więc, że jest tam tylko chwilowo. Razem z nią przebywały tam inne kobiety. Ze strojów i zachowania rozpoznała kilka prostytutek, jakieś złodziejki złapane na gorącym uczynku i jakąś kobietę, która wyglądała na kloszardkę. Doborowe towarzystwo… nie ma co…

czwartek, 6 grudnia 2012

Przeczucia


- Nie, Magdalena. Magdalena! - chwycił ją mocno za ręce i przytrzymał za jej plecami – Powiedziałem NIE.
- Ale dlaczego? Niedawno sam chciałeś…
- Jeszcze miesiąc temu sam usiłowałem zaciągnąć cię do łóżka, ale dziś… nie.
- Ale dlaczego? Już ci się nie podobam…?
- Maggie… proszę cię…
- No to dlaczego?
- Za bardzo mi na tobie zależy, żeby traktować cię jak twoje stewardessy.
- Co?
- To co słyszałaś.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Jak kocha to poczeka


- Magdalena. Maggie… obudź się…
- Nie chcę się budzić.
- Chciałaś iść się zabawić, stolik zarezerwowałem.
- Nie chcę iść się zabawić. Tu mi dobrze.
- Jak pani sobie życzy… posuń się.

czwartek, 29 listopada 2012

Antypody




Dawno, dawno temu, kiedy na półkach w sklepach królował ocet i herbata, a potem nawet herbata się skończyła i został sam ocet, wszyscy marzyli o wyjeździe do Ameryki. Tak, dobrze napisałam, Ameryki, nie Stanów Zjednoczonych. Nikt tak nie mówił. Jechało się do Ameryki.

Ameryka była niczym ta Ziemia Obiecana. Wabiła i mamiła obiecując cuda na kiju i krainę mlekiem i miodem płynącą. Wszystkim się wydawało, że tam pieniądze na drzewach rosną, a przy lądowaniu każdego samolotu z Polakami, to po prostu czerwony dywan rozwijają, jest orkiestra i sierotki z kwiatkami. Taaa…

piątek, 23 listopada 2012

Potwór


Z głową ciężką od ciężkich myśli i jeszcze cięższych podejrzeń sama nie wiedziała co ma o tym sądzić. Wszystko wydawało jej się nierealne i drastycznie oderwane od rzeczywistości. Nie czuła się  z tym dobrze. Dotychczas nie brała w ogóle pod uwagę, że może istnieć inny świat, niż ten realny, który można dotknąć.

- Muszę jechać na ćwiczenia. Mówiłem ci o nich. Ale wieczorem będę.
- Możesz dziś nocować u siebie?
- Dlaczego? Gniewasz się?
- Nie gniewam. Po prostu chcę pobyć sama. Poza tym nie wiem czy do tego czasu nie otworzą już lotniska i nie będę w drodze do Philadelphii.
- Nie podoba mi się to, ale ok. Dla ciebie wszystko. Na razie.

czwartek, 15 listopada 2012

Kalani


- Magdalena, wieża odwołała pozwolenie na start. Za silny wiatr.
- Dzięki ci Kalani…

Ethan odetchnął z ulgą, jakby zeszło z niego powietrze i oparł się o drzwi.

- No super… Dzięki Ethan, naprawdę dzięki! Żeby nie twoje przedstawienie, już dawno byłabym w powietrzu, a teraz jestem uziemiona na co najmniej kilka godzin. Super!
- Wieża właśnie poinformowała, że lotnisko będzie zamknięte przez najbliższe 12 godzin.
- 12 godzin?!
- Jakiś dziwny, niezapowiedziany front pogodowy przechodzi. Dopiero teraz dostali dane. Dobrze, że nie wystartowaliśmy, bo mogłoby być gorąco…
- Muszę poinformować pasażerów i ich wysadzić.
- Proszę cię uprzejmie, kochanie. Nie musisz mi aż tak wylewnie dziękować…
- Och, zamknij się Ethan… idź wypuść Lucynę ze schowka, jest mi potrzebna. I usiądź gdzieś. Gdziekolwiek.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Hawajczyk


- Kapitan Scez… Shcez…
- Kapitan Szczerzykowska. Kto to jest?
- Kto?
- Ten mężczyzna na zdjęciu.
- To jeden z pierwszych rdzennych Hawajczyków latających w liniach lotniczych. Latał w Aloha Airlines. A co?


piątek, 9 listopada 2012

Notatka służbowa



Ethan już dawno spał. Dom wydawał się cichy i spokojny. Magdalenie jednak zdawało się, że wszystko trzeszczy, stęka, jęczy i woła ją. Dodatkowo było jeszcze słychać oddalającą się burzę.

Zaczynasz popadać w paranoję… Do jasnej cholery, weź się w garść. Ethan ma rację. Jesteś przemęczona, stąd te dziwne urojenia.

czwartek, 8 listopada 2012

Burza


Andrzej zaprosił Teresę na wycieczkę. W zasadzie na weekend. Mieli w planach zaszycie się na którejś z bezludnych wysp i nie odbieranie nawet tamtamów wzywających do wojny. Magdalena była zadowolona z takiego stanu rzeczy, bo odrobina urlopu Teresie się na pewno przyda, a i ona miała teraz okazję pobyć sama z Ethanem. No, powiedzmy, że sama. Mateusz od kiedy poznał nowych znajomych był niemalże gościem w domu. Dobrze, że chociaż na posiłki się meldował.

środa, 31 października 2012

Rocznica





Rocznica. Rocznica ślubu. Jej ślubu. Ślubu z Adamem. Adam zawsze pamiętał o tej dacie. Zawsze miał jakąś miłą niespodziankę dla niej. Zawsze.

czwartek, 25 października 2012

Lot


Adam więcej się nie pokazał. Dwa dni później zadzwonił i tylko poinformował, że wraca do domu. Mateuszowi było chyba przykro, ale wolał nie rozmawiać na ten temat z Magdaleną, żeby jej nie prowokować.

Magdalena, która wyrobiła w sobie odruch tłumienia jakichkolwiek emocji dla własnego bezpieczeństwa, a czasem dla bezpieczeństwa kilkuset osób na pokładzie, stwierdziła z wielkim zaskoczeniem, że ten atak agresji, na który sobie pozwoliła dobrze jej zrobił. Był oczyszczający. Niczym burza, która zmienia duszne i parne powietrze na krystalicznie czyste i rześkie.

wtorek, 23 października 2012

Opoka


Siedziała na ławeczce przy lądowisku i nie miała ochoty wracać do domu. Zdawała sobie sprawę, że wszyscy tam na nią czekają co dołowało ją jeszcze bardziej.

- Wiedziałem, że tu cię znajdę.
- Cześć Andrzej. 
- Rozmawiałem z Teresą. Powiedziała mi o wszystkim.
- Idiotyczna sytuacja, nie?

poniedziałek, 22 października 2012

Goście



Patrzyła na niego jakby zjawa zmaterializowała się na jej tarasie.

- Co ty tu robisz? Przecież wczoraj dopiero co się widzieliśmy…
- Moja wspaniała żona zobaczyła nas jedzących lody w tej knajpce pod muzeum. W jej oczach co najmniej uprawialiśmy dziki seks na stoliku.

czwartek, 11 października 2012

Philadelphia


Stała w przedpokoju przeglądając się w lustrze i gładząc swoje skrzydła wpięte w kieszonkę. Tęskniłam za wami…

Pierwszy lot po przerwie i Philadelphia. Aż ciarki ją przeszły po plecach. Nie mogła odmówić. Jeżeli chciała wziąć wszystkie loty do Honolulu, musiała przyjąć kilka lotów kontynentalnych. No i nie mogła pokazać, że się boi. Jej szef chyba specjalnie dał jej lot do Philadelphii żeby ją sprawdzić. Wcześniej jedynie miała tam międzylądowania, nigdy nie był to dla niej port docelowy. Jedynym plusem było to, że był to dla niej lot w jedną stronę. Drogę powrotną miał obsłużyć jej pierwszy oficer z jakimś nowym pilotem, który dopiero zyskiwał pierwsze szlify w lotach międzykontynentalnych.

niedziela, 30 września 2012

Jak wilka do lasu




Andrzej stał się częstym gościem w jej domu. Wpadał niby przypadkiem. Przypadkiem leciał z lotniskowca na wyspę? Nie komentowała tego. Był mile widzianym gościem. Tyle lat zastanawiała się co się z nim dzieje, a teraz miała go w zasadzie na co dzień.

czwartek, 27 września 2012

***

Miał być dziś kolejny odcinek. Miał. Do jutra Starszy musi zdać deklarację maturalną, więc musieliśmy przysiąść nad tematami z polaka.
Obecnie patatajam ze Skrzetuskim, kupuję rękawiczki u Wokulskiego, miotam się po celi razem z Gustawem, odpierdalam wielką improwizację, popełniam zbrodnię z Dostojewskim, latam po Moskwie w samych kalesonach z ikoną zawieszoną na szyi, leczę dżumę albo na nią zapadam, sama już nie wiem, po czym słucham spowiedzi Herberta w pierdlu.
Sami rozumiecie. Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem!

czwartek, 20 września 2012

Stąpając w chmurach



Teresa pomimo zmęczenia stanęła na wysokości zadania. Andrzej nie mógł się najeść pierogów z owocami. Co chwilę zerkał na pozostałych, bo aż głupio mu było sięgać po kolejna dokładkę. Teresa za to była wniebowzięta. Wreszcie ktoś aż tak bardzo docenił jej kunszt kulinarny. Ethan i Will podeszli do dania dość sceptycznie, ale zmienili zdanie, kiedy tylko spróbowali.

piątek, 14 września 2012

Nawiedzony dom



- Mówiłam żebyś wziął do bagażu podręcznego coś z letnich ciuchów na zmianę. Teraz musisz wytrzymać.
- Mamo, ale my naprawdę tak na zawsze tu przyjechaliśmy?
- Jeszcze nie zobaczyłeś wyspy. Jak ją zobaczysz, to ją pokochasz.

sobota, 8 września 2012

Decyzje


Serce chciało jej pęknąć. Tyle lat pracy. Tyle lotów. Tyle lądowań. Udanych lądowań. I firma jej podziękowała. Nawet nie dokończono dochodzenia, ale już z góry wiedzieli, że ona była winna katastrofie. Katastrofie, w której nikt nie zginął. Ocaliła życie kilkuset ludzi, ale ważniejsze dla nich było, że samolot był do kasacji. Ważniejszy był sprzęt niż ludzie. Pieniądze, pieniądze, pieniądze. Bogini mamona.

piątek, 7 września 2012

Królowa śniegu


Brnąc po kostki w śniegu z daleka zobaczyła swój samochód pokryty wielką, białą czapą. Po odgarnięciu śniegu musiała skrobać szyby. Gruba warstwa lodu nie chciała ustąpić. W akcie desperacji polała go płynem do spryskiwaczy. Nic to nie dało, było nawet gorzej. Dłonie zrobiły jej się sine z zimna. Rękawiczki zostały w Honolulu, nie wiedziała nawet gdzie dokładnie. Na rajskiej wyspie z pewnością komuś się przydadzą…

sobota, 1 września 2012

And the winner is...

Madzilulla mnie nominowała. Bardzo jej za to dziękuję. Życie jej nie miłe... no ale jak już nominowała... Pomimo, że nie cierpię tego typu łańcuszków, to przez wzgląd, że ostatni wypełniałam miliard lat temu...



piątek, 31 sierpnia 2012

Home sweet home


Dzierżąc w ręce bukiet kwiatów przemierzała zdecydowanym krokiem szpitalne korytarze. Pielęgniarka wskazała jej salę, wiedziała dokąd iść. Pokoik był malutki, ale bardzo mile urządzony. Nawet nie odczuwało się, że to szpital. Polskie szpitale przypominały raczej rzeźnię w porównaniu z tym.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Problem


Upchnęła włosy pod czapkę. Początkowo chciała kupić sobie jakąś sukienkę. Lekką, zwiewną i kobiecą. Zrezygnowała. Wystarczyło kiedy przypomniała sobie głupie teksty Ethana i Williama. Sukienka odpada. Skoro nie sukienka, pozostaje jedynie mundur…

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Kiełbie we łbie


Gonifacy - wypisz wymaluj, Gonifacy


Dziś przekonałam się o prawdziwości słów:

Nie kłóć się z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem.

A wydawało mi się, że jestem mądrzejsza i czasy kiedy ktokolwiek był w stanie mnie sprowokować należą już do zamierzchłej przeszłości. Myliłam się. Dałam się sprowokować jak dzieciok. Jak smarkaty dzieciok!

A tak na marginesie poraża mnie zidiocenie społeczeństwa. Przestaję się dziwić, że do sprzedaży kostek do kibla wymagają wyższego wykształcenia. Skoro ludzie wykształceni reprezentują sobą takie zero, to co reprezentują sobą ludzie po zawodówce?

Chociaż chyba to nie jest prawda. Znam wiele osób po zawodówce, są moimi bliskimi znajomymi i są wspaniałymi, inteligentnymi ludźmi. Może to kwestia wychowania? Tego bezstresowego wychowania, bo im młodsi (choć dorośli i ułożeni wydawać by się mogło) tym głupsi. Taki co pasem na doopę nie dostał i cokolwiek pierdnął to mamusia kupiła. Kiełbie we łbie.

No… zeszło mi z wątroby… musicie mi wybaczyć, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Dobrze, że chociaż tutaj, na moim kawałku Internetu są normalni ludzie.

sobota, 11 sierpnia 2012

Grunt pod nogami


- Pamiętaj, że ten samolocik nie ma silnika odrzutowego i nie rozpędzi się na stu metrach do prędkości trzech machów. Musisz nim maksymalnie się wycofać, pełen ciąg i modlić się, żeby pas nie skończył się za szybko. Jak już się wzniesiesz, to…

piątek, 10 sierpnia 2012

Wyścig z czasem


Pamiętacie Małego Wielkiego Wojownika? Pamiętacie Kacperka Zagrodnego? Ja Go pamiętam. Pamiętam bardzo dobrze. Myślę, że chyba nigdy Go nie zapomnę.

Pamiętam także jak bardzo mi zależało, żeby zdążyć zebrać kwotę potrzebną na przeszczep serca. Pamiętam te pertraktacje ze szpitalem w Niemczech. Pamiętam ten strach. Pamiętam te emocje, które starałam się ukryć przed innymi, żeby i inni potrafili zaciąć zęby i walczyć do końca. Nie o takim końcu myśleliśmy jaki doczekaliśmy.

Dziś Kacperek miałby 8 lat. Chodziłby do szkoły. Wspinałby się na drzewa i z miną niewiniątka dawał mamie do zacerowania kolejne spodnie. Ale tak nie jest.

Wiecie jak to jest, kiedy Wasze dziecko zapada na ciężką chorobę, patrzy na Was i nawet nie ma siły prosić o pomoc? Wiecie jak to jest, kiedy Wasze dziecko podłączone jest do aparatury, która utrzymuje je przy życiu? Wiecie jak to jest, kiedy Wasze dziecko podczas zabawy upada i nie wstaje, bo traci przytomność albo wpada w śpiączkę? Ja nie wiem. I nie chcę się dowiedzieć. Zdecydowanie tego nie chcę. Ale są tacy, którzy się dowiedzieli. 

Bartek Witkowski


Wiecie co w tym jest najgorsze? Bezsilność. I świadomość, że problemu by w ogóle nie było, gdyby nasze dziecko urodziło się w innym państwie albo gdybyśmy my byli zamożniejsi. Właśnie. Pieniądze. Wszystko rozbija się o pieniądze.

Znów stoję przed Wami i proszę o pieniądze. Żenujące. Ale, jeżeli będzie trzeba, to będę codziennie Was o nie prosić. Bo znów walka idzie o najwyższą stawkę. Bo znów walczymy z czasem.

Żenujące, że w cywilizowanym państwie trzeba w ogóle organizować tego typu akcje, żeby nasze dzieci mogły żyć. Nie być bogatsze, mieć lepsze zabawki, czy wyjechać na wakacje, TYLKO ŻYĆ.

O akcji można poczytać u Klarki -->TUTAJ

Polecam zapoznać się z tą --> BARTEK stroną, tam dowiecie się szczegółów.

Rzadko o coś proszę. Teraz właśnie to robię. Liczy się każda złotówka, nie musicie wpłacać setek złotych. I pamiętajcie, że liczy się również czas.

Fundacja na rzecz dzieci z wadami serca Cor Infantis

koniecznie z dopiskiem:
"Bartek Witkowski"


Wpłaty w PLN:
PL 86 1600 1101 0003 0502 1175 2150
Wpłaty w EUR:
PL 50 1600 1101 0003 0502 1175 2022
Wpłaty w USD:
PL 93 1600 1101 0003 0502 1175 2024
SWIFT PPABPLPK

Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej

koniecznie z dopiskiem:
"Bartosz Witkowski"

ul. Narbutta 27 lok.1,
02-536 Warszawa

Wpłaty w PLN:
PL 12 1160 2202 0000 0001 4668 2533
Wpłaty w EUR:
PL 09 1160 2202 0000 0001 2152 1272
SWIFT BIGBPLP

Jeżeli możesz, przekaż tą informację dalej. Wyrażam zgodę na kopiowanie tego posta i podawanie go dalej jako Wasz tekst.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Pacynka


- Tu Cesna 172, mówi kapitan Magdalena Szczerzykowska, słyszycie mnie?
- Głośno i wyraźnie.
- Proszę o pozwolenie na lądowanie. Gubię paliwo, lecę na oparach, za chwilę zgaśnie mi silnik.
- Masz pozwolenie. Kto mówi?

niedziela, 5 sierpnia 2012

Królewna Śnieżka dla ubogich


Jak każda szanująca się niewiasta urodzona w czasach Gierka zostałam wychowana na bajkach. Prym wiodły oczywiście Kopciuszek i Królewna Śnieżka. Która nie wyobrażała sobie, że jest królewną zamkniętą w wieży, no która?

Kiedy moje rówieśniczki i ja trochę podrosłyśmy zmieniły się odrobinę bajki, które oglądałyśmy. Wymuskany królewicz z włosami przygładzonymi terpentyną i dopiętym na ostatni guzik mundurkiem zamienił się na odrobinę zbuntowanego, trochę potarganego z błyskiem w oku, może niekoniecznie księcia. Czasem główni bohaterowie bajki zamieniali się rolami i to on stawał się Kopciuszkiem. Która szanująca się dziewczyna nie widziała „Dirty Dancing” co najmniej pięć razy, no która?

Czasem królewicz na białym koniu w lśniącej zbroi zamieniał się w biznesmena w białej limuzynie. A Kopciuszek czekał zamiast w wieży, to na ostatnim piętrze obdrapanego bloku. Która nie widziała „Pretty Women”, no która?

Żeby bajka bawiła nie tylko niedoszłe królewny, ale również dzielnych i mężnych zdobywców kobiecych serc, kino przedstawiało nam najróżniejsze modyfikacje opowieści o tych co zabierają bogatym i oddają biednym. Od Robinów Hoodów, poprzez Zorra, Janosiki, na samych Bondach skończywszy. Ileż było tych interpretacji tematów! Od wyboru do koloru. Tak między nami moją ulubioną wersją „Robin Hooda” jest wersja Mela Brooks’a. Zaś totalną porażką według mnie jest wersja Ridley’a Scott’a. To była po prostu żenada. Ale to rzecz gustu, a o gustach się nie dyskutuje.

Myśliwiec


- Nie dam rady zabrać was wszystkich za jednym razem. Ktoś będzie musiał zostać i to do rana.
- Ja zostanę.
- Daniel, ty lecisz z pacjentem do szpitala. Jesteś mu potrzebny. Ja zostaję. Przekaż dziewczynom, że nic mi nie jest, bo będą się denerwowały. I przeproś je, że mnie nie będzie na imprezie. Tu masz telefon do Lucyny.
- Postaram się wrócić po ciebie jeszcze dziś, ale nie wiem czy zdążę.
- Jak masz na imię?
- Ethan.
- Ethan, wróć po mnie jutro. Przywieź mi rano części. Naprawię awionetkę i dolecę do Oahu. Plaża jest wystarczająco długa i szeroka, dam radę wystartować.
- Naprawisz awionetkę… taaa… dobrze, dobrze…

sobota, 4 sierpnia 2012

Wyspa


Kładła się spać w dziwnym nastroju. Z jednej strony czuła otępienie z powodu swoich kłopotów z Adamem, a z drugiej strony była szczęśliwa, że odzyskała skrzydła. No i Daniel. Pochlebiało jej zainteresowanie Daniela. Jest od niej kilka lat młodszy, jego żona jest piękną kobietą, a wyraźnie ją adoruje. Właśnie ją. Nie którąś ze stewardess. Pewnie już je wszystkie przeleciał... Kij z tym. Mam to centralnie. Ten tydzień będę się dobrze bawić. Lepiej niż Adam przez ostatnie pół roku.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Praca


Jak wszyscy wiemy nie od dziś, nie od wczoraj i nie od miesiąca, trzeba pracować żeby na chleb zarobić. Czasem mamy własne firmy, czasem ich nie mamy. Kiedy pracujemy u kogoś, czasem zaczynamy szukać czegoś innego. A to szef nas za często podłapuje za tyłek albo ociera się „przypadkiem”. A to pensja miała rewaloryzację w zeszłym stuleciu, a szef nawet nie chce słyszeć o podwyżce. A to najzwyczajniej w świecie znudziło nam się siedzenie i pierdzenie w stołek na danym stanowisku i chcemy zmian.

Jako osoba mająca wachlarz umiejętności mam do wyboru wiele możliwości. Nie jestem ograniczona do jednej branży. Zatem szukam. Pierwsze kroki skierowałam na portale poświęcone ogłoszeniom o pracę. Natworzyło się ich od groma. Takie najlepsze są trzy. Nie będę wymieniała ich nazw, bo to nie reklama, ani pseudoreklama, ani antyreklama. Szukam.

Odruchowo odrzucam wszystkie oferty w jakikolwiek sposób związane z IT. Przejadło mi się. To co kiedyś wydawało mi się zajebiste, teraz mierzi i uwiera. Nie uśmiecha mi się siedzieć po 16 godzin na dobę przy kompie. Mam dość.

Weszłam w dział handlowy. Zawsze byłam dobrym negocjatorem, doświadczenie duże mam, poparte sukcesami, to dalejże szukać.
Poszukałam. Ogłoszenie jak ogłoszenie. Przedstawiciel handlowy do sprzedaży chemii gospodarczej. Patrząc na reklamy zawarte w ogłoszeniu sprzedaż ma dotyczyć kostek do kibla i trutek na insekty różnej maści. Praca jak praca, uderzyło mnie jednak, (BA!, powaliło na kolana i przetrawiło!) że do sprzedaży kostek do kibla wymagane jest WYKSZTAŁCENIE WYŻSZE! Żeby nie było, że jestem gołosłowna, to jest to ogłoszenie:


Skoro do sprzedaży kostek do kibla i trutek na robactwo wymagają wykształcenia wyższego z zaznaczeniem, że najlepiej po studiach ekonomicznych (!!!), to jakie szkoły trzeba pokończyć żeby leczyć ludzi, na ten przykład?

Moi państwo… to się nazywa przerost formy nad treścią, a nie szukanie pracownika.

środa, 1 sierpnia 2012

Oahu


Obudziła się natychmiast. Skrzydła! Oddadzą mi skrzydła! W piętnaście minut była gotowa do wyjścia. Dziesięć minut później była już w gabinecie swojego szefa.

wtorek, 31 lipca 2012

Ciastko z kremem


Zziajana, rozczochrana, z liśćmi na łbie i potem na czole… nie… z potem wszędzie, nawet na dolnej części ciała, w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, drze z drzewa owoce. Drze chichocząc jak wiedźma z horroru. Sąsiedzi podejrzliwie i z lękiem spoglądają zza winkla. Koty pouciekały. Z oddali słychać złowieszcze wycie samotnego wilka. Klepsydra w ferworze walki wlokąc kosz ze śliwkami przez pół ogrodu nie zauważa na swej drodze kotów, zabawek, swoich i obcych dzieci, basenów, a nawet ławek ogrodowych. Lezie na oślep, BO ŚLIWKI!

Sylwester


Kolejny dzień nie przyniósł żadnych rozwiązań. Mateusz spędzał Sylwestra z kolegami na prywatce. To była pierwsza jego niemalże „dorosła” impreza. Magdalena uśmiechała się zawiązując mu krawat w kuchni u Teresy, mamy Adama i nie wiedziała jak ma zacząć temat kłopotów z Adamem. Teresa patrzyła na nią jakby wiedziała doskonale co się dzieje. Ledwie zamknęły się drzwi za Mateuszem nalała czystej wódki do kieliszków.

czwartek, 26 lipca 2012

Komputer



Siedziała w gabinecie Adama. Pomieszczenie oświetlał wyłącznie ekran monitora. Już nawet nie przeglądała maili. Wiedziała co będzie dalej. Nie miała ochoty czytać o kwiatuszku, pączuszku, misiaczku i tym podobnych. Zadziwiające jest to, że pomimo, że jej świat runął w gruzach, czuła otępienie. Czuła niesmak. Nie zazdrość, nie wściekłość, tylko żal. Nawet nie żal o samą zdradę, tylko o to, że Adam nie miał odwagi cywilnej powiedzieć jej, że jej nie kocha, nie szanuje, nie jest szczęśliwy, nie chce być z nią.

środa, 25 lipca 2012

Miły człowiek


- Nie odbieraj. Oddzwonię.
- Co to za jeden?
- To on uratował życie Piotrowi. Rozmawiałeś z nim.
- A… to ten. Miły człowiek.
- Taaa… miły…

niedziela, 22 lipca 2012

Powrót


Odłożyła telefon. Tak bardzo jej zależało, żeby jak najprędzej wracać do domu. Do wczoraj. Po otrzymaniu porcji niewygodnych zdjęć Adama już nie była taka skora do powrotu. Wręcz na rękę jej było, że miała czekać w Philadelphii na odczyt skrzynek.

czwartek, 19 lipca 2012

Philadelphia nocą


- Poczekaj, proszę cię… Magdalena…
- Daniel, wracaj do domu. Twoi znajomi naprawdę uwierzą, że coś jest między nami, a tego Anna ci na pewno nie wybaczy.

wtorek, 17 lipca 2012

Wigilia


- Może dlatego, że jestem godzien zaufania…
- A może dlatego, że nie znam tu nikogo innego…? Żałosne…

poniedziałek, 16 lipca 2012

Zderzenie z rzeczywistością



Obudziło ją… nie wiedziała tak do końca co ją obudziło. W pomieszczeniu panował półmrok.

- Nie wstawaj za szybko, bo cię zemdli albo stracisz przytomność. Byli tu jacyś ludzie z lotniska, chcieli cię przesłuchać, ale nie pozwoliłem cię budzić.


niedziela, 15 lipca 2012

Szpital




Szpitalne korytarze zawsze źle jej się kojarzyły. Izba przyjęć zapchana jej pasażerami. Sam widok munduru uciszył rozmowy. Zanim Magdalena pojechała do szpitala wśród pasażerów rozeszła się plotka, że wszyscy piloci zginęli podczas lądowania. Pojawienie się pilota spowodowało konsternację nie tylko wśród poszkodowanych pasażerów, ale również wśród personelu szpitala, który plotki wziął za pewnik.

sobota, 14 lipca 2012

No wreszcie! Ile można czekać?!

Witam serdecznie. Stęskniliście się? Bo ja za Wami tak. Mam nadzieję, że z grubsza opanowałam już huragan Katrina w moim życiu, kolana otrzepałam, fryzurę poprawiłam, można iść dalej. Nucąc. I gwiżdżąc. Gwiżdżąc na wszystko. Jutro też jest dzień i też wzejdzie słonko i znajdzie się tryliard chętnych do dokopania mi, więc nie ma czym się przejmować.

W każdym razie. Próbowałam napisać kontynuację opowiadania o Katarzynie z Morawińskich. Naprawdę próbowałam. Napisałam trzy różne możliwe scenariusze i żaden mi się nie spodobał, a co więcej, żaden nie wciągnął mnie na tyle, żebym powiedziała "to jest to!". Ale na otarcie łez publikuję początek nowego opowiadania. Jeżeli Wam się spodoba, będę je kontynuować, jeżeli uznacie, że nie bardzo temat, bardzo proszę o konkretne propozycje.

Zapraszam! :)

niedziela, 24 czerwca 2012

Stagnacja




Aleksander nie potrafił mi wyjaśnić dlaczego tak w zasadzie Jasność i Ubu porwali go z chaty wiedźmy. Może raczej nie chciał. Jasność swoje przypuszczenia co do kresu naszych dni oparła na układzie planet. W najdłuższą noc roku, czyli w moje urodziny planety miały ustawić się idealnie w linii prostej. I wtedy… no właśnie nikt nie był w stanie określić co niby wtedy miałoby się stać. Jak widać nic się nie stało.

wtorek, 12 czerwca 2012

***


Z biegiem lat podnoszenie się z kolan w moim przypadku trwa coraz dłużej. Ale spokojnie, już prawie stoję. Jak wyprostuję się całkiem, to będziecie pierwsi, którzy się o tym dowiedzą. Na razie robię sobie mały urlop.


niedziela, 27 maja 2012

Urodziny







Stary kufer sama zabezpieczałam w powozie. Wszyscy trochę się dziwili, że ładuję go do środka, ale uznali to za fanaberię starej panny. Nikt nie uwierzył, że Aleksander to mój mąż. Nawet nie pytali gdzie zniknął. Uznali go za jednorazowego kochanka. Kiedy kłamałam na jakiś temat, to wierzyli w każde moje słowo. Kiedy choć raz mogłam powiedzieć prawdę, nie uwierzyli. Gatunek ludzki chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.

środa, 23 maja 2012

Antypody





Trochę mnie nie było, ale nie myślcie, że leżałam do góry brzuchem i dłubałam w nosie.

Pamiętacie Antoninę? Szwejk powinien pamiętać, bo tak w zasadzie to on dawał pomysły, a ja jego historię ubierałam w słowa. Niezależnie czy pamiętacie, czy nie, jej historia została wydana w formie e-book. Do nabycia TUTAJ.

ZAPRASZAM

wtorek, 15 maja 2012

Nie na temat, ale na temat... i bossskie...


Nowy początek






Przeglądałam zawartość ciężkiego kufra. Szklane buteleczki zatknięte korkiem. Krótki sztylet. Wiązki ziół. Suche kwiaty. Dzwoneczki. Sakiewka z pieniędzmi. Wielka księga oprawiona w skórę. Zamknięta. Obejrzałam dokładnie zamek. Nie było otworu na klucz. Próbowałam otworzyć mocno szarpiąc. Miałam wrażenie, że im silniej ciągnę i szarpię za skórzany pas, tym on mocniej się zaciska na opasłym tomiszczu.

środa, 9 maja 2012

Klepsydra przy pracy :)

Mam Sajgon połączony z Kambodżą. Nie wyrabiam się. Pomysłów pełna głowa, ale spać też kiedyś trzeba. A tak teraz wyglądam:


Jak się wyrobię, to na pewno coś napiszę. Nie wiem czy dam radę przed weekendem. Pozdrawiam wszystkich :)


piątek, 4 maja 2012

Czas nadszedł




W poprzedniej notce, chodziło mi o kołysankę, którą skrzypek zagrał gitarzyście kiedy zauważył, że ten przysypia. Wszyscy zgadli :). Dziś przedstawiam Wam fajny kawałek w trzech wykonaniach. Jak dla mnie wszystkie są super, każde w swoim rodzaju.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Ślub





Wiem, że większość z Was uważa, że muzyka poważna to nudne badziewie, utwory skrzypcowe to w ogóle porażka, a skrzypce skrzypią. Nie mówiąc już o samych skrzypkach, bo oni to wyglądają jak agenci specjalnej troski i zachowują się jakby srali marmurem (to słowa Mozarta, nie moje). Udowodnię Wam, że to nie do końca prawda.

Ponieważ spodobał Wam się ten skrzypek, to wstawiam kolejną perełkę w jego wykonaniu. Zwróćcie uwagę na żart jaki zrobił gitarzyście (tak, tak, skrzypkowie też żartują!). Jak ktoś zauważy ten żart, niech napisze w komentarzu. Zobaczymy, czy ktokolwiek się zorientuje :)

wtorek, 24 kwietnia 2012

L'État, c'est moi!

Prawie rok zajął mi powrót do Europy. Prawdę powiedziawszy to sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pierwszy raz w życiu byłam sama. Tak zupełnie sama. Zdana tylko i wyłącznie na siebie. Bardzo tęskniłam za Aleksandrem. Wiedziałam, że robię to dla jego dobra, ale i tak moja dusza wyła.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Oddech wiatru


Upłynęło wiele lat zanim Ubu i Jasność się ujawnili. Przyjechali do Salem oboje. Szósty zmysł im nakazał. Gdy jednemu z nas grozi niebezpieczeństwo pozostali to czują i nadchodzą z odsieczą. Najzabawniejsze jest to, że Aleksander i ja nie czuliśmy niebezpieczeństwa. Wiedzieliśmy, że sami jesteśmy w stanie się obronić. Choćbyśmy mieli zrobić krwawą jatkę i uciec.

sobota, 21 kwietnia 2012

Katarzyna z Morawińskich :)

Księga Wyjścia 22,17

W naszym życiu nastała sielanka. Pomimo ciężkiej, fizycznej pracy było nam dobrze. Społeczność wreszcie nas zaakceptowała, dostaliśmy nawet swoją ławeczkę w nowo wybudowanym kościele. Stary kościół mieścił się w prowizorycznym budynku i wreszcie został wybudowany nowy. Pastor w jednym ze swoich kazań napomknął o słabych kobietach, które potrafią z narażeniem własnego życia rzucić wszystko i biec w środku nocy ratować innych. Wszyscy wiedzieli, że mówi o mnie. To było prawdziwe wyróżnienie.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Jak u siebie w domu

Po wielu tygodniach morderczej podróży dotarliśmy do Salem. Mieścina była mała, ale szybko się rozbudowywała. Wszędzie było słychać uderzenia młotków. Powstawały nowe domy, mosty, nawet kościół. Przede wszystkim kościół. Społeczność była mała i bardzo purytańska. Uznawano, że tylko silna wiara, która jest więzią łączącą ludzi uchroni ich przed atakami dzikich, którzy zamieszkiwali otaczające miasteczko lasy. Zresztą chyba nie tylko o dzikich chodziło. Tak było im dobrze. Mieli nad sobą kontrolę.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Pytania

Pamiętam to uczucie paniki jakie mną zawładnęło. Paniki graniczącej z histerią. Strach, niedowierzanie, miliardy pytań. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odechciało mi się jeść. Musiałam sprawdzić miejsce gdzie rzezimieszek dźgnął mnie nożem. Zaczęłam nerwowo rozrywać suknię.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rodzinne strony

Śpiew skowronków. Słońce rozgrzewające moje leniwe myśli. Delikatny wietrzyk pieszczący moje odkryte ramiona. Rosa na moich bosych stopach. Zapach trawy i polnych kwiatów. Wspomnienia beztroskiego dzieciństwa, mojego dzieciństwa, ukazywały się jedno po drugim. Dobre wspomnienia. Mój zawsze uśmiechnięty ojciec. Mój złotowłosy brat. Mój wspaniały brat. Jego obraz był w moich myślach wyidealizowany do granic absurdu. Tęsknota to zrobiła. On jeden jedyny kochał mnie za to, że byłam.

piątek, 13 kwietnia 2012

Podróż


Z wściekłości. Z bezsilności. Z żalu. Z bólu. Z niezrozumienia. Szłam rozpamiętując podłość ludzką. Szłam potykając się o wystające gałęzie. Szłam połykając łzy poniżenia i żalu.

Zapadał zmrok. Byłam w lesie i nie bardzo wiedziałam jak daleko jestem od domu. Znałam ten las jak własną kieszeń, a pomimo to nigdy nie byłam w nim nocą. Gorąc i żar zostawiłam daleko za sobą. Czułam, że zaczyna robić się bardzo zimno. Z daleka majaczyła mgła unosząca się nad mokradłami. Przynajmniej wiem gdzie jestem… Zadzierając wysoko suknię przyspieszyłam kroku. Chciałam jak najprędzej dostać się do mojego dworu.

środa, 4 kwietnia 2012

Przebudzenie

Ranek przywitał mnie słońcem. Wstawałam z przyjemnym łaskotaniem w brzuchu na myśl, że zjem śniadanie z Aleksandrem. SAMA z Aleksandrem! Siłą powstrzymywałam się od podśpiewywania z radości.

Jednak nie dane było mi zjeść posiłku z Aleksandrem. Służąca podając mi chleb poinformowała mnie, że jaśniepan Aleksander wyszedł krótko po kolacji i do tej pory nie wrócił. Zaskoczyło mnie to. Zastanawiałam się dokąd poszedł nocą. I po co? Pomyślałam wtedy, że pewnie poszedł do jakiejś dziewczyny we wsi albo w którymś dworze. Przed samą sobą nie chciałam się do tego przyznać, ale zrobiło mi się niesamowicie przykro. Jakbym straciła kogoś bliskiego. Sama siebie wyzywałam w myślach od idiotek. Czego się spodziewałaś? Że poleci na wdowę jak ma do wyboru całe stada pięknych i młodych panien? I tak było mi przykro. Odechciało mi się jeść. Jak za dawnych czasów nie spięłam włosów i niemalże biegiem poszłam do domu wiedźmy. Nie było nikogo, kto mógłby mnie za to uderzyć albo wyzwać.

sobota, 31 marca 2012

On

Pojawił się znikąd. Był przystojny, był dobrze ubrany, był szanowany we dworach. Nikt nie potrafił dokładnie powiedzieć skąd tak naprawdę pochodził, ale wszyscy wiedzieli, że pochodzi z wielce szanowanej i zamożnej rodziny. Wołali na niego Aleksander. Wyglądał na kilka lat starszego ode mnie. Kończył szkoły za granicą. Znał łacinę. I to nie tylko całą mszę, ale potrafił mówić w tym języku, czym wszystkim bardzo imponował. Mówili, że skoro zna język, w którym napisana jest Biblia, to musi być bardzo mądrym człowiekiem. Wszystkie dwory przyjmowały go z otwartymi ramionami. Szczególnie te, w których były panny na wydaniu.

niedziela, 25 marca 2012

Życie mnie wciungło

Wciągnęło mnie. Pochłonęło bez reszty. Życie mnie zaabsorbowało do ostatniej, najmniejszej komórki. Wiosna moi drodzy, wiosna!

Te pąki na drzewach, trawa do skoszenia, grządki do przekopania, truskawki do wypielenia, kwietniki do wygrabienia, ognisko do rozpalenia, ziemniaki do upieczenia... Te wieczory z lampką wina, ogień wesoło skaczący w kominku, zapach mokrej ziemi wchodzący przez okno, śpiew słowików o zmierzchu, smak czekoladki marcepanowej o północy jedzonej na tarasie, cienki sierp księżyca zaglądający przez okno, zapach kawy pitej o trzeciej nad ranem, bo taki kaprys, mruczenie kota...
I niebieskie oczy Garego z pytajnikami zamiast źrenic i ten jęk... Klepsydra, błagam cię... ja za stary jestem... 

Ziemia budzi się do życia. Razem z nią budzę się ja. My wiedźmy tak mamy...

piątek, 16 marca 2012

Małżeństwo

Jedna mała chwila, jedno spojrzenie, jedna uwaga potrafi zmienić nasze życie. Wywrócić je do góry nogami. Sielankę zamienić w piekło. Tak było w moim przypadku.

Podskakując biegłam przez las. Było ciepło i słonecznie. Wracałam od Wiedźmy. Włosy pachniały mi dymem z palonych ziół. Jakże byłam beztroska, naiwna, niczego nie podejrzewająca. W drzwiach dworu stał mój ojciec. Czekał za mną. Był zły. W ręce trzymał szeroki, skórzany pas. Pytał mnie skąd wracam. Skłamałam, że z lasu. Może nie skłamałam, ale nie powiedziałam całej prawdy. Ojciec doskonale wiedział gdzie byłam. Macocha mnie widziała. Widziała mnie jak szła nad rzekę i skróciła sobie drogę idąc przez las. Poczułam się zdradzona. Zawiedziona. Ojciec zamierzył się pasem. Chciał mnie uderzyć. Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Stałam i patrzyłam jak szybkim ruchem przerzuca pas przez ramię. Nawet nie drgnęłam. Stałam i patrzyłam na niego. Spodziewał się chyba, że zacznę płakać, uciekać, bronić się. A ja stałam i patrzyłam hardo prosto w jego oczy. Tego się nie spodziewał.



niedziela, 11 marca 2012

Nowa opowieść

Poprzednie opowiadanie zakończyłam już definitywnie. Wiem, że niektóre z Was chciały czytać dalej o Antoninie, ale mnie już trochę zmęczyła. Myślę, że nie tylko mnie.

Propozycje nowego opowiadania proszę wpisywać w komentarzach. Z poprzednich komentarzy wyłowiłam następujące propozycje:

- kontynuacja opowiadania o Katarzynie z Morawińskich, odrobina magii, odrobina historii, odrobina dramatu, odrobina romansu.

- propozycja Danusi: Dziewczyna w wieku 28-34 lata, zakręcona, szalona, zwariowana, na kilku zakrętach życiowych jednocześnie. Właśnie zmienia po raz kolejny pracę (zostaje wyrzucona, bo mówi co myśli i nie daje się obłapiac właścicielowi. A była już: opiekunką osób starszych, sprzedawczynią w księgarni, recepcjonistką w firmie komputerowej.), poznaje księcia z bajki (a przynajmniej tak się zdaje na początku), nie ma mieszkania, bo wrócił właściciel i została na bruku z kotem, walizką i kartonem książek. Ma grupę wypróbowanych przyjaciół, którzy ją wspomagają w walce zbrojeń. Jej rodzice są na emeryturze, żyją w górach, w lesie, nad jeziorem. Są podporą dla niej w różnych chwilach. Ojciec, to ktoś na kim można polegac i kocha córkę, choc nie zawsze to okazuje. Mama martwi się, ale wie, że córka da sobie radę, bo jest podobna do niej.


czwartek, 8 marca 2012

***

Wiem, że to żadne usprawiedliwienie, ale zupełnie nie mam czasu na cokolwiek. Finałowy odcinek ukaże się najprędzej w nocy z piątku na sobotę. Musicie mi wybaczyć. :)
No i zastanówcie się o czym chcielibyście poczytać w następnym opowiadaniu :)

Pozdrawiam wszystkich.

sobota, 28 stycznia 2012

Zdycham

Wirus mnie dopadł i sponiewierał. Nie mam siły mrugać. Dziś nie dam rady nic napisać, bo ledwie widzę monitor. W klawisze klepię na pamięć. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej i uda mi się wstać z łóżka. I coś napisać oczywiście.

Dobrej nocy :)

piątek, 20 stycznia 2012

Blog Blogerów

Trwa głosowanie na Blog Blogerów.
Żeby zagłosować na blog Klarki Mrozek, proszę o SMS na numer 7122, w treści wpisując G00027
Koszt SMS to 1,23zł brutto.
Uwaga! W numerze bloga znak 0, to cyfra zero.

Z góry bardzo dziękuję :)

czwartek, 19 stycznia 2012

Wielkie podziękowanie

Chciałam poinformować, że zakończył się pierwszy etap konkursu Blog Roku 2011. Niestety nie przeszliśmy do drugiego etapu. Chciałam bardzo Wam podziękować za wszystkie Wasze głosy, wiem, że staraliście się bardzo, bardzo, bardzo. Niestety nie wyszło. Każda porażka uczy nas pokory. I jak mówiła moja Babcia "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło".

Do następnego etapu przeszła Klarka Mrozek. Na pewno znacie Jej blog i niejednokrotnie go czytaliście. Z tego miejsca pięknie się do Was uśmiecham o głosy na jej blog www.klarka.blog.onet.pl. Jeszcze nie wiem jaki sms trzeba będzie wysłać i na jaki numer, żeby na Nią zagłosować na Bloga Blogerów. Mam nadzieję, że wygra, bo Jej blog zasługuje na to.

Jeszcze raz bardzo, ale to bardzo Wam dziękuję za wszystkie Wasze głosy.

Następny odcinek postaram się opublikować jeszcze dziś najprawdopodobniej w nocy. Znacie mnie. Nocny Marek jestem :)

***

Jestem za bardzo dziś zmęczona, żeby cokolwiek napisać. Musicie mi wybaczyć :)

Sprawdziłam ranking i spadliśmy do pozycji 10, czyli chyba w zasadzie przerżnęliśmy. Szkoda. No, ale cóż. Zostały jeszcze dwa dni głosowania, sądzę jednak, że kto chciał zagłosować, to już to dawno zrobił. Mimo wszystko wielkie dzięx.

Jutro postaram się zamieścić kolejny odcinek, dziś padam na twarz.