piątek, 31 sierpnia 2012

Home sweet home


Dzierżąc w ręce bukiet kwiatów przemierzała zdecydowanym krokiem szpitalne korytarze. Pielęgniarka wskazała jej salę, wiedziała dokąd iść. Pokoik był malutki, ale bardzo mile urządzony. Nawet nie odczuwało się, że to szpital. Polskie szpitale przypominały raczej rzeźnię w porównaniu z tym.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Problem


Upchnęła włosy pod czapkę. Początkowo chciała kupić sobie jakąś sukienkę. Lekką, zwiewną i kobiecą. Zrezygnowała. Wystarczyło kiedy przypomniała sobie głupie teksty Ethana i Williama. Sukienka odpada. Skoro nie sukienka, pozostaje jedynie mundur…

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Kiełbie we łbie


Gonifacy - wypisz wymaluj, Gonifacy


Dziś przekonałam się o prawdziwości słów:

Nie kłóć się z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem.

A wydawało mi się, że jestem mądrzejsza i czasy kiedy ktokolwiek był w stanie mnie sprowokować należą już do zamierzchłej przeszłości. Myliłam się. Dałam się sprowokować jak dzieciok. Jak smarkaty dzieciok!

A tak na marginesie poraża mnie zidiocenie społeczeństwa. Przestaję się dziwić, że do sprzedaży kostek do kibla wymagają wyższego wykształcenia. Skoro ludzie wykształceni reprezentują sobą takie zero, to co reprezentują sobą ludzie po zawodówce?

Chociaż chyba to nie jest prawda. Znam wiele osób po zawodówce, są moimi bliskimi znajomymi i są wspaniałymi, inteligentnymi ludźmi. Może to kwestia wychowania? Tego bezstresowego wychowania, bo im młodsi (choć dorośli i ułożeni wydawać by się mogło) tym głupsi. Taki co pasem na doopę nie dostał i cokolwiek pierdnął to mamusia kupiła. Kiełbie we łbie.

No… zeszło mi z wątroby… musicie mi wybaczyć, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Dobrze, że chociaż tutaj, na moim kawałku Internetu są normalni ludzie.

sobota, 11 sierpnia 2012

Grunt pod nogami


- Pamiętaj, że ten samolocik nie ma silnika odrzutowego i nie rozpędzi się na stu metrach do prędkości trzech machów. Musisz nim maksymalnie się wycofać, pełen ciąg i modlić się, żeby pas nie skończył się za szybko. Jak już się wzniesiesz, to…

piątek, 10 sierpnia 2012

Wyścig z czasem


Pamiętacie Małego Wielkiego Wojownika? Pamiętacie Kacperka Zagrodnego? Ja Go pamiętam. Pamiętam bardzo dobrze. Myślę, że chyba nigdy Go nie zapomnę.

Pamiętam także jak bardzo mi zależało, żeby zdążyć zebrać kwotę potrzebną na przeszczep serca. Pamiętam te pertraktacje ze szpitalem w Niemczech. Pamiętam ten strach. Pamiętam te emocje, które starałam się ukryć przed innymi, żeby i inni potrafili zaciąć zęby i walczyć do końca. Nie o takim końcu myśleliśmy jaki doczekaliśmy.

Dziś Kacperek miałby 8 lat. Chodziłby do szkoły. Wspinałby się na drzewa i z miną niewiniątka dawał mamie do zacerowania kolejne spodnie. Ale tak nie jest.

Wiecie jak to jest, kiedy Wasze dziecko zapada na ciężką chorobę, patrzy na Was i nawet nie ma siły prosić o pomoc? Wiecie jak to jest, kiedy Wasze dziecko podłączone jest do aparatury, która utrzymuje je przy życiu? Wiecie jak to jest, kiedy Wasze dziecko podczas zabawy upada i nie wstaje, bo traci przytomność albo wpada w śpiączkę? Ja nie wiem. I nie chcę się dowiedzieć. Zdecydowanie tego nie chcę. Ale są tacy, którzy się dowiedzieli. 

Bartek Witkowski


Wiecie co w tym jest najgorsze? Bezsilność. I świadomość, że problemu by w ogóle nie było, gdyby nasze dziecko urodziło się w innym państwie albo gdybyśmy my byli zamożniejsi. Właśnie. Pieniądze. Wszystko rozbija się o pieniądze.

Znów stoję przed Wami i proszę o pieniądze. Żenujące. Ale, jeżeli będzie trzeba, to będę codziennie Was o nie prosić. Bo znów walka idzie o najwyższą stawkę. Bo znów walczymy z czasem.

Żenujące, że w cywilizowanym państwie trzeba w ogóle organizować tego typu akcje, żeby nasze dzieci mogły żyć. Nie być bogatsze, mieć lepsze zabawki, czy wyjechać na wakacje, TYLKO ŻYĆ.

O akcji można poczytać u Klarki -->TUTAJ

Polecam zapoznać się z tą --> BARTEK stroną, tam dowiecie się szczegółów.

Rzadko o coś proszę. Teraz właśnie to robię. Liczy się każda złotówka, nie musicie wpłacać setek złotych. I pamiętajcie, że liczy się również czas.

Fundacja na rzecz dzieci z wadami serca Cor Infantis

koniecznie z dopiskiem:
"Bartek Witkowski"


Wpłaty w PLN:
PL 86 1600 1101 0003 0502 1175 2150
Wpłaty w EUR:
PL 50 1600 1101 0003 0502 1175 2022
Wpłaty w USD:
PL 93 1600 1101 0003 0502 1175 2024
SWIFT PPABPLPK

Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej

koniecznie z dopiskiem:
"Bartosz Witkowski"

ul. Narbutta 27 lok.1,
02-536 Warszawa

Wpłaty w PLN:
PL 12 1160 2202 0000 0001 4668 2533
Wpłaty w EUR:
PL 09 1160 2202 0000 0001 2152 1272
SWIFT BIGBPLP

Jeżeli możesz, przekaż tą informację dalej. Wyrażam zgodę na kopiowanie tego posta i podawanie go dalej jako Wasz tekst.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Pacynka


- Tu Cesna 172, mówi kapitan Magdalena Szczerzykowska, słyszycie mnie?
- Głośno i wyraźnie.
- Proszę o pozwolenie na lądowanie. Gubię paliwo, lecę na oparach, za chwilę zgaśnie mi silnik.
- Masz pozwolenie. Kto mówi?

niedziela, 5 sierpnia 2012

Królewna Śnieżka dla ubogich


Jak każda szanująca się niewiasta urodzona w czasach Gierka zostałam wychowana na bajkach. Prym wiodły oczywiście Kopciuszek i Królewna Śnieżka. Która nie wyobrażała sobie, że jest królewną zamkniętą w wieży, no która?

Kiedy moje rówieśniczki i ja trochę podrosłyśmy zmieniły się odrobinę bajki, które oglądałyśmy. Wymuskany królewicz z włosami przygładzonymi terpentyną i dopiętym na ostatni guzik mundurkiem zamienił się na odrobinę zbuntowanego, trochę potarganego z błyskiem w oku, może niekoniecznie księcia. Czasem główni bohaterowie bajki zamieniali się rolami i to on stawał się Kopciuszkiem. Która szanująca się dziewczyna nie widziała „Dirty Dancing” co najmniej pięć razy, no która?

Czasem królewicz na białym koniu w lśniącej zbroi zamieniał się w biznesmena w białej limuzynie. A Kopciuszek czekał zamiast w wieży, to na ostatnim piętrze obdrapanego bloku. Która nie widziała „Pretty Women”, no która?

Żeby bajka bawiła nie tylko niedoszłe królewny, ale również dzielnych i mężnych zdobywców kobiecych serc, kino przedstawiało nam najróżniejsze modyfikacje opowieści o tych co zabierają bogatym i oddają biednym. Od Robinów Hoodów, poprzez Zorra, Janosiki, na samych Bondach skończywszy. Ileż było tych interpretacji tematów! Od wyboru do koloru. Tak między nami moją ulubioną wersją „Robin Hooda” jest wersja Mela Brooks’a. Zaś totalną porażką według mnie jest wersja Ridley’a Scott’a. To była po prostu żenada. Ale to rzecz gustu, a o gustach się nie dyskutuje.

Myśliwiec


- Nie dam rady zabrać was wszystkich za jednym razem. Ktoś będzie musiał zostać i to do rana.
- Ja zostanę.
- Daniel, ty lecisz z pacjentem do szpitala. Jesteś mu potrzebny. Ja zostaję. Przekaż dziewczynom, że nic mi nie jest, bo będą się denerwowały. I przeproś je, że mnie nie będzie na imprezie. Tu masz telefon do Lucyny.
- Postaram się wrócić po ciebie jeszcze dziś, ale nie wiem czy zdążę.
- Jak masz na imię?
- Ethan.
- Ethan, wróć po mnie jutro. Przywieź mi rano części. Naprawię awionetkę i dolecę do Oahu. Plaża jest wystarczająco długa i szeroka, dam radę wystartować.
- Naprawisz awionetkę… taaa… dobrze, dobrze…

sobota, 4 sierpnia 2012

Wyspa


Kładła się spać w dziwnym nastroju. Z jednej strony czuła otępienie z powodu swoich kłopotów z Adamem, a z drugiej strony była szczęśliwa, że odzyskała skrzydła. No i Daniel. Pochlebiało jej zainteresowanie Daniela. Jest od niej kilka lat młodszy, jego żona jest piękną kobietą, a wyraźnie ją adoruje. Właśnie ją. Nie którąś ze stewardess. Pewnie już je wszystkie przeleciał... Kij z tym. Mam to centralnie. Ten tydzień będę się dobrze bawić. Lepiej niż Adam przez ostatnie pół roku.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Praca


Jak wszyscy wiemy nie od dziś, nie od wczoraj i nie od miesiąca, trzeba pracować żeby na chleb zarobić. Czasem mamy własne firmy, czasem ich nie mamy. Kiedy pracujemy u kogoś, czasem zaczynamy szukać czegoś innego. A to szef nas za często podłapuje za tyłek albo ociera się „przypadkiem”. A to pensja miała rewaloryzację w zeszłym stuleciu, a szef nawet nie chce słyszeć o podwyżce. A to najzwyczajniej w świecie znudziło nam się siedzenie i pierdzenie w stołek na danym stanowisku i chcemy zmian.

Jako osoba mająca wachlarz umiejętności mam do wyboru wiele możliwości. Nie jestem ograniczona do jednej branży. Zatem szukam. Pierwsze kroki skierowałam na portale poświęcone ogłoszeniom o pracę. Natworzyło się ich od groma. Takie najlepsze są trzy. Nie będę wymieniała ich nazw, bo to nie reklama, ani pseudoreklama, ani antyreklama. Szukam.

Odruchowo odrzucam wszystkie oferty w jakikolwiek sposób związane z IT. Przejadło mi się. To co kiedyś wydawało mi się zajebiste, teraz mierzi i uwiera. Nie uśmiecha mi się siedzieć po 16 godzin na dobę przy kompie. Mam dość.

Weszłam w dział handlowy. Zawsze byłam dobrym negocjatorem, doświadczenie duże mam, poparte sukcesami, to dalejże szukać.
Poszukałam. Ogłoszenie jak ogłoszenie. Przedstawiciel handlowy do sprzedaży chemii gospodarczej. Patrząc na reklamy zawarte w ogłoszeniu sprzedaż ma dotyczyć kostek do kibla i trutek na insekty różnej maści. Praca jak praca, uderzyło mnie jednak, (BA!, powaliło na kolana i przetrawiło!) że do sprzedaży kostek do kibla wymagane jest WYKSZTAŁCENIE WYŻSZE! Żeby nie było, że jestem gołosłowna, to jest to ogłoszenie:


Skoro do sprzedaży kostek do kibla i trutek na robactwo wymagają wykształcenia wyższego z zaznaczeniem, że najlepiej po studiach ekonomicznych (!!!), to jakie szkoły trzeba pokończyć żeby leczyć ludzi, na ten przykład?

Moi państwo… to się nazywa przerost formy nad treścią, a nie szukanie pracownika.

środa, 1 sierpnia 2012

Oahu


Obudziła się natychmiast. Skrzydła! Oddadzą mi skrzydła! W piętnaście minut była gotowa do wyjścia. Dziesięć minut później była już w gabinecie swojego szefa.