Wysiadła, ale nadal mocno trzymała drzwiczki do Cesny. Szykowała
sobie drogę ucieczki. Ludzie z pochodniami zbliżali się do niej i byli dziwnie
ubrani. A raczej rozebrani. Twarze i ciała mieli pomalowane w najprzeróżniejsze
wzory, które miały straszyć przeciwnika. Udało im się. Magdalena miała
wrażenie, że pokonała barierę czasu i znalazła się w XIX wieku.
- Witamy. Proszę się nie bać, nic pani nie zrobimy.
Urządzamy inscenizację bitew, stąd te stroje.
- Witam. Już się bałam, że…
- Wiem, wiem. Zapraszam do nas.
- Tylko poinformuję Oahu, że bezpiecznie wylądowałam.
- Może mieć pani problem, bo ta wyspa ma ogromne złoża
metali, ale w wiosce jest telefon.
- Ok.
Z plecakiem na ramieniu, otoczona przez hordę wojowników
szła do wioski przyklejonej do zbocza wygasłego wulkanu. Z oddali słychać było
początek wesołej imprezy, a dookoła roztaczał się zapach pieczonego prosiaka.
- Nie będę przeszkadzać?
- Nie będziesz. Wstęp wolny. To nie jest zamknięta
impreza, każdy może przyjść.
Chyba wpadła w oko facetowi, który przewodził pozostałym.
Będąc kobietą wiedziała o tym. Wyczuwała to w powietrzu. Połechtało to jej
próżność. Uśmiechała się pod nosem nie zdradzając nawet gestem, że czegokolwiek
się domyśla.
- Zanim przyłączę się do imprezy, mogłabym zadzwonić?
- Oczywiście.
Dwa sygnały i zerwane połączenie. Za każdym razem.
Niezależnie jaki numer wybrała. Próbowała kilkadziesiąt razy i nic. Wciąż to
samo.
- Musiało uszkodzić łącza.
- Jest tu jakaś radiostacja o większej sile?
- Nie ma.
- A ma ktoś w wiosce telefon satelitarny?
- Aż tak zaawansowani technologicznie to ci ludzie nie są.
- Świetnie…
- Jedną noc wytrzymają bez ciebie. Rano polecisz dalej.
- Też prawda…
Miała nadzieję, że Teresa zapamiętała słowa, które wciąż i
wciąż kładła im do głów, że brak wiadomości, to dobre wiadomości. Usiadła na
rozkładanym krzesełku niedaleko ogniska i dostała plastikowy talerz z kawałkiem
pieczonego prosiaka. Kiedy poczuła zapach mięsa, uświadomiła sobie, że jest
wściekle głodna. Nie przeszkadzało jej nawet, że nie dostała widelca, czy noża.
Palce w zupełności jej wystarczały.
Wojownicy zniknęli. Chwilę później przyszli na ognisko
normalni ludzie, w normalnych strojach. Żadnych masek i groźnych tatuaży.
Magdalena właśnie wylizywała talerz, kiedy dosiadł się do niej jakiś facet. Jadąc
jęzorem po plastiku rzuciła mu pytające spojrzenie.
- To ja. Przebrałem się i umyłem. Smacznego. Nie musisz
wylizywać talerza. Jeżeli jeszcze jesteś głodna wystarczy podejść do tamtego stołu
i wziąć kolejną porcję. Można też korzystać ze sztućców. Są co prawda tylko
plastikowe, ale są.
- Acha…
Jak na zawołanie podeszła do nich niska, korpulentna kobieta
i podała Magdalenie kolejny talerz z mięsem.
- Dziękuję. To jest pyszne!
- Smacznego moje dziecko, smacznego. Jedz.
- Gdzie ty to upychasz? Tak się zachowujesz jakbyś w życiu
tego nie jadła…
- Bo nie jadłam.
- Nie jadłaś…? Jak to nie jadłaś? Chcesz widelec…?
- Nie.
- Chusteczkę…?
- Nie.
- Koryto…?
- Bardzo dziękuję za zainteresowanie moim posiłkiem,
jednak moje potrzeby zostały zaspokojone i nie wymagają większej inwencji,
zatem jestem zmuszona odmówić pańskiemu zapytaniu. Teraz ci pasuje?
- Poczekaj, muszę pomyśleć o czym ty do mnie rozmawiasz…
Patrzył na nią z niedowierzaniem i nie bardzo wiedział co
ma o niej myśleć. Wyraźnie mu się podobała, ale już wiedział, że potrafi zalać
sadła za skórę. I chyba to najbardziej do niej go ciągnęło.
- Jak tu się w ogóle znalazłaś?
- Chciałam polatać sobie nad wyspami i przenocować, na
którejś z tych niezamieszkałych. Zmrok mnie tu złapał i musiałam lądować. A wy
co tu robicie?
- Już ci mówiłem robimy inscenizacje różnych bitew. Spotykamy
się co jakiś czas i tak pielęgnujemy historię wysp. Na tej wyspie się urodziłem
i wychowałem. Kobieta, która podała ci talerz to moja mama.
- Jak masz na imię?
- Faktycznie, nie przedstawiłem się. Jason.
- Jason? Myślałam, że masz jakieś rdzenne, egzotyczne
imię, a ty mi tu… Jason…
- Przykro mi niezmiernie. Do nas też już cywilizacja
dotarła. Mamy nawet prąd w chatach z trawy!
Próbowała się nie roześmiać. Próbowała.
- Przepraszam cię. Magdalena jestem. Czym się zajmujesz?
- Jestem księgowym.
- A ja pilotem.
- To już wiem, a oprócz tego?
- Jestem pełnoetatowym pilotem. Na co dzień latam w
liniach lotniczych. Teraz mam urlop.
- A już myślałem, że ci zaimponuję, że jestem księgowym w
IBM…
- Nie znam żadnego księgowego. Żadnego. Zaimponowałeś mi.
- Naprawdę?
- Nie.
Tak na nią spojrzał… Gdyby wzrok mógł strzelać, trup
Magdaleny leżałby obok ogniska.
haha oczami wyobrazni widzialam Jasona i jego mine kiedy Magda wypowiadala ostatnie slowa!
OdpowiedzUsuńi to chyba jest wlasnie ON ten JEDYNY, wymarzony.... chociaz poczatki sa trudne ;)...
OdpowiedzUsuńdawaj ciag dalszy dosc sie naczekalam jak cie grypsko zarlo :P...
to ja pisalam - Jola ;)
OdpowiedzUsuńJesteś pewna że to Jason a nie Iwan???
OdpowiedzUsuńTaaak! Brzmi jak miłość! Tylko dopisać mu jakąś "iwanową" przeszłość i partner idealny!
OdpowiedzUsuńJa tu zaczynam budować postać dupowatego gościa w okularach, a Wy mi z Iwanem wyjeżdżacie. Ale ok. Czytelnik nasz pan. Będzie kolejny Iwan. :)
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie to przyjemnie mi czytać, że postać, którą stworzyłam nie wzorując się zupełnie na nikim, postać, którą od A do Z sama wymyśliłam, tak głęboko zapadła Wam w głowy i została tak polubiona :) Dzięki :)
Litości, żadnego Iwana. Jak chcecie kaskadera to film akcji obejrzyjcie. Najlepiej z Jasonem ;) Statham'em. Klepsydro P R O S Z Ę ! ! ! Iwan już był. Kolej na następnego, innego. Nawet jak będzie dupowaty. PROSZĘ.
OdpowiedzUsuńPopieram Danusie, podpisuje się obiema rękami i nogami. "Dupowaty gość w okularach" też może mieć swój urok. W końcu nie każdemu jest potrzebny książę z bajki tylko żaba z charakterem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ela
Dupek ma byc
OdpowiedzUsuńIwan to takie przewidywalne ;)
pzdr Jola
Ponieważ chyba większość woli dupowatego gościa w okularach, Iwan pozostaje na Syberii :)
OdpowiedzUsuńSkoro męski trup ściele się sądzę że jeszcze z 10 powinno się za nią poganiać a w międzyczasie powinna odkryć pociąg do eksperymentów z kobietami lądując na końcu w ramionach szefa mafii zajmującego się przemytem narkotyków....
OdpowiedzUsuńA szefem narkotykowym okaże się niepozorny księgowy - Jason ;)
UsuńAle "zwycięzca" dupowaty - księgowy w okularach,czy tam bez nie pamiętam, już był !!! W Australii !!! Może i lekarz, ale dupowaty....i do dziś nie mogę tego przeżyć...
OdpowiedzUsuńNie był dupowaty, tylko ciężko przez los doświadczony i zdystansowany do świata.
UsuńO żesz... ale się mnie napisało... ;)
No tak doświadczony i zdystansowany , wiem ale też "miętki" taki i zamiast walczyć o nią to się wycofał i czekał jak jakieś "ciepłe kluchy". Ale fakt niech już będzie dupek byle tylko Klepsi coś skrobnęła.
UsuńWyspa odcięta od swiata? Może jakas dramatyczna sytuacja? I niepozorny ksiegowy okaze sie bohaterem?
OdpowiedzUsuńKlepsydro, zasypalo cie ? Zamarzlas czy cus ?
OdpowiedzUsuńPonad tydzien mija a to ognisko z dupkiem na wyspie sie pali i pali...
Dawaj kolejny odcinek.... bo sie nudze :D
pozdr Jola
Klepsydra pewnie czeka az Jej wierni czytelnicy popelnia zbiorowe samobojstwo...12 dni czekania na dalszy ciag ! A fe...nie ladnie, oj nie ladnie..protestuje !
OdpowiedzUsuńAnna
no chyba jej ta wyspa z dupkiem i ogniskiem zaginela w odmetach oceanu i wymysla jak nam to powiedzec :P.
OdpowiedzUsuńKobieto sumienia nie masz. !!!!!
My tu czekamy na ciag dalszy...
pzdr Jola
Zaczynam się poważnie o Klepsydrę martwić, a Wy? ale moze tylko zakochana i nie ma dla nas czasu? Oby... :)))
OdpowiedzUsuńNo wlasnie tez sie martwie.
OdpowiedzUsuńChyba nie ma serca do tego opowiadania.
Nie moze go ukonczyc.:(
Myslalam ze zaraz po chorobie napisze 3 odcinki pod rzad konczac ta powiesc i zajmie sie nowa ...
A Klepsia wskoczyla na swoj drugi blog, powkurzala sie i poszla. A tu jej nie bylo :(....
pzdr Jola