wtorek, 17 kwietnia 2012

Jak u siebie w domu

Po wielu tygodniach morderczej podróży dotarliśmy do Salem. Mieścina była mała, ale szybko się rozbudowywała. Wszędzie było słychać uderzenia młotków. Powstawały nowe domy, mosty, nawet kościół. Przede wszystkim kościół. Społeczność była mała i bardzo purytańska. Uznawano, że tylko silna wiara, która jest więzią łączącą ludzi uchroni ich przed atakami dzikich, którzy zamieszkiwali otaczające miasteczko lasy. Zresztą chyba nie tylko o dzikich chodziło. Tak było im dobrze. Mieli nad sobą kontrolę.


Nienawidzili wszystkiego co nowatorskie. Bali się odważnych ludzi. Mężczyźni nie uznawali wykształconych kobiet, dlatego byłam tam pariasem. Potrafiłam dużo więcej od nich, a to było niewybaczalne. Miałam grzecznie siedzieć, haftować, szyć, a w ramach rozrywki czytać Biblię. To nie był mój świat. Wolałam chodzić do lasu na jagody, dziko galopować na oklep, o świcie po polach, kąpać się w jeziorze, czy choćby znosić ciężkie kamienie z pola. Byleby nie siedzieć z tymi kwokami w jednym pomieszczeniu.

Częste były ataki Indian. Kobiety bały się ich panicznie. Pewną młodą dziewczynę brutalnie zgwałcili i pobili. Straciła oko i została oszpecona. Zapłacili za to. Sama tego dopilnowałam. Już nigdy podobna historia się nie zdarzyła. Zagroziłam, że zabiję nie tylko sprawców, ale całą ich wioskę. Z kobietami i dziećmi włącznie. Do nogi. Uwierzyli. A ja nie żartowałam. Ich szaman wiedział kim jestem. Może wiedział to za wielkie słowa. Wyczuł mnie. Domyślał się, że nie jestem zwykłą kobietą. Poza tym zabicie czterech rosłych wojowników samym spojrzeniem chyba zrobiło na nim wrażenie. Zresztą nie tylko na nim. Wiedzieli, że to nie przelewki. Wycofali się na kilka dobrych lat.

Gubernator Phips oczywiście przypisał sobie zasługi. A ja klaskałam najgłośniej i najserdeczniej składam mu podziękowania za uwolnienie miasta od ataków Indian. Gdybym sama nie załatwiła tej sprawy to Indianie zjedliby go żywcem. Oczywiście nie dosłownie.

Po tych zdarzeniach nastał spokój. To był najpiękniejszy okres w moim życiu. Nigdy przedtem i nigdy potem nie byłam szczęśliwsza. Aleksander kupił kawałek ziemi. Wybudowaliśmy dom. Byliśmy tak po prostu szczęśliwi.

Jak już wcześniej wspomniałam społeczność była mała. Początkowo nie potrafiłam wkraść się w łaski tamtejszych kobiet. Przełomowym momentem była pewna deszczowa noc. Wszystkie drogi były nieprzejezdne. Wozy niemalże topiły się w błocie. W tą nieprzychylną noc bratanica pastorowej zaczęła rodzić. Nasza służąca przyniosła takie wiadomości z kościoła jak wracała z wieczornej mszy. Ponieważ narodziny spodziewane były dopiero za miesiąc, akuszerka, która opiekowała się nią całą ciążę wyjechała do sąsiedniego miasteczka, do swoich rodziców. Nie sposób było jej sprowadzić na czas. Aleksander osiodłał mi swojego konia i pojechałam. Wśród błyskawic przeszywających niebo, wśród huku gromów odbijających się od skał, w strugach wody płynących z nieba przedarłam się przez las.

Kiedy dotarłam na miejsce i weszłam do izby rodzącej, gdzie roiło się od modlących się kobiet, zobaczyłam w kącie śmierć. Czekała.

Młoda dziewczyna rodziła pierwszy raz. Były poważne problemy. Dziecko obróciło się pośladkami. Szlochała, że teraz umrze. Pośród jojczących kobiet usiłowałam się skupić. Zamknęłam oczy. Przekrzywiłam głowę. Wyprostowałam się. Pośród głosów sprzeciwu wyrzuciłam wszystkich z izby. Posłuchały.

Śmierć zbliżała się do łóżka dziewczyny. Kroczek po kroczku. Niespiesznie. Powoli. Ona cierpliwa jest. Jednak była noc. A to ja mam władzę nad nocą. Nie ona. Dotknęłam napiętego brzucha dziewczyny.

- Nic cię nie boli. Zaraz urodzisz córkę. Będzie piękna jak ty. Dzisiejszej nocy nikt nie umrze. Nie przy mnie.

Dziewczyna przestała krzyczeć i płakać. Śmierć rozpłynęła się w powietrzu. Dzieciątko głośno zapłakało.

Wycierając piękną, zdrową dziewczynkę i zawijając ją w poduszki ukłuło mnie uczucie zazdrości. Mnie nigdy nie będzie dane mieć dzieci. Podałam dziecko matce i zawołałam pozostałe kobiety do izby. Radości nie było końca. Dziewczynka podawana była z rąk do rąk.

Dopiero wtedy zauważono, że mam na sobie męskie ubranie. Nie przedarłabym się przez las w deszczu w ciężkich sukniach siedząc w męskim siodle. O dziwo wszystkie zebrane kobiety nie tylko mnie za to nie potępiły, ale wręcz uznane to zostało za wielkie poświęcenie z mojej strony.

W ten sposób wkradłam się w łaski najzaciętszych purytanek w mieście. Zaczęły mnie przyjmować w swoich domach. Ba! Urządzono nawet przyjęcie na moją cześć! Sama pastorowa je urządziła.

Ludzie, którzy na każdym kroku węszyli spisek diabła i czarownic przyjmowali mnie, przeklęte dziecko nocy, w swoich domach jako honorowego gościa. 


28 komentarzy:

  1. tak tego mi trzeba było..jak rybie wody.:)
    czekam na więcej :D
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Klepsi to jest nie fair. Jak sprawdzam Twojego bloga po sto razy dziennie to milczysz. Wystarczy, ze na chwile gdzies sie odlocze od netu i mam czytania a czytania.
    Powtorze sie to opowiadanie wciaga i przenosi Cie gdzies zupelnie indziej

    OdpowiedzUsuń
  3. DZIEKUJE, twoje opowiadania sa naprawde dobre.wciagaja jak swieze buleczki. pare razy dziennie sprawdzam czy nie dodalas nastepnego odcinka. pobudzaja wyobraznie- obrazy same maluja sie w mojej glowie. nadaja sie na scenariusz. jeszcze raz dziekuje, ze moge przeczytac cos dobrego- z antypodow pozdrawia mozna powiedziec stala juz czytelniczka. Monika

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wrażenie jakbym film oglądał. Ha ha ha ha ha... aż głupawki dostaję. To takie fikcyjno realne jest. Nic dodać nic ująć.

    Miłego dnia.

    Nie dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Staram się ludziska, staram :) Co prawda wyobraźnie mam bogatą i sam sens tego opowiadania mam już opracowany w głowie, ale pomysły na dalszy rozwój akcji mile widziane :)

    Potrzebne mi pomysły na rozstanie Katarzyny z Aleksandrem. Rozstać się muszą, ale jak chcecie żeby się to stało. Aha! Oboje mają przeżyć! Mogą być skłóceni, ale niekoniecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałaś wcześniej, że swoją miłością złamali zasady, więc niech może niech to rozstanie będzie ich karą. Nie wiem może ktoś stojący na straży zasad się pojawi.

      Usuń
    2. Silvia też mi coś takiego przyszło na myśl:)) Byłaby furtka na ewentualne fajne zakończenie. Przecież każda kara kiedyś się kończy:)) Pozdrawiam

      Usuń
    3. Wymyślajta. Ja sobie poczekam. :)

      Nie dziewczyna

      Usuń
  6. Droga Klepsydro, super opowiadanie, muszę powiedzieć, że niesamowicie wciągające. Tak samo jak "Pełnymi garściami". A ja chciałam Ci o czymś powiedzieć, otóż wczoraj miałam ważne spotkanie służbowe, na którym poznałam pewnego Rosjanina. Facet miał tak nieziemskie oczy, że dzisiaj nie jestem w stanie powiedzieć czy on sam był tak niesamowicie przystojny, czy to te oczy i to "coś" sprawiało, że nie można było oderwać od Niego wzroku. W każdym razie był wysoki, miał potężne ramiona, blond włosy i niesamowicie błękitne oczy, w które jak się spojrzało to po prostu człowieka wciągały. Jeszcze chyba nie spotkałam nikogo o tak magnetycznym spojrzeniu i tak pięknym, szczerym uśmiechu. I wiesz z kim mi się skojarzył? Iwan, no normalnie żywy Iwan!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak sobie wracalam z zajec i myslalam o tym rozstaniu Katarzyny i Aleksandra.
    Analizujac pare faktow to nasza Kasia dobrze sie trzyma jak na ponad 100 letnia kobitke ( data urodzenia 1573.....Salem (procesy czarownic 1692)chociaz patrzac sie z innej strony (opis ze miasto sie rozbudowywalo - data zalozenia slynnego miasta to 1626- to Kasienka byla dopiero po 50.

    Wracajac do moich pomyslow:

    I) dotyczy wlasnie slynnych procesow z Salem i mieszkajacych tam purtyanow-ktorzy traktowali kobiety niezalezne jak zlo-a zlo trzeba zniszczyc- tak wiec nasza Kasienka by ocalic swojego ukochanego Aleksandra- w pewna najdluzsza noc roku- poprostu zniknela-by uniknac poszukiwan zaaranzowala swoje "utoniecie" na pobliskich mokradlach...

    II) jest podobne do pomyslu Silvi- jakis duch, kaplan, a moze piate magiczne dziecko- powiedzmy urodzone podczas zacmienia slonca lub zacmienia ksierzyca albo w dniu gdy dzien jest rowny nocy.
    I w tej chwili nasunela mi sie jeszcze jedna mysl- to dziecko urodzone w jednym z podanym powyzej okresow- niech ona bedzie owocem Katarzyny i Aleksandra- no i wlasnie z tego powodu para sie rozstaje- a dzieciatko dla jego bezpieczenstwa ukrywa w jakiejs wiosce u dobrych ludzi.

    Milego tygodnia zycze i czekam na dalsze czesci- mam nadzieje ze jeszcze troszke poczytam o czarach i magii.
    Monika (z Australii)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do wieku Katarzyny - czytaj ze zrozumieniem. Jest jedną z czwórki nieumarłych. W momencie jej śmierci czas się dla niej zatrzymał. Do końca świata będzie miała dwadzieścia kilka lat. Jaśniej nie potrafię. A jeżeli chodzi o Salem, to jeszcze nie skończyłam. I wiem kiedy się to działo. Powiem więcej! Znam nazwiska bohaterów tych wydarzeń, które zdarzyły się naprawdę. Gubernator Phips jest jedną z tych postaci, a opiszę ich więcej.

      Usuń
    2. Wiem,ze Katarzyna się nie starzeje - chodziło mi raczej o długość jej żywota.co do Salem to podejrzewam ze trzymasz coś super w zapasie. To były tylko moje przemyślenia i pomysły na rozstanie naszych bohaterów.czekam na wiecej Monika

      Usuń
  8. Droga Klepsydro tylko nie koncz jeszcze tego opowiadanka- niech sie jeszcze troche dowiemy co sie dzialo z Kasia przez te 150 lat zanim wrocila do dworu swego ukochanego brata

    OdpowiedzUsuń
  9. No widzisz.. a ja wpadam to po czary... i też nie ma codziennie! ;P
    Postaram się poprawić....ostatnio jakoś tak... hmm... klawiatura mnie drapie czy cuuuś...i czasu mało.....

    OdpowiedzUsuń
  10. klepsydro tylko prosze daj troche pozyc w ich swiecie... bo Ty to po trafisz rach ciach i zakonczenie gotowe....
    Agnieszka
    I jesli mozna prosic... to te przerwy w pisaniu sa mordercze!

    OdpowiedzUsuń
  11. Droga Klepsydro, opowiadanie super, wciaga jak najglebsze bagienko (przepraszam za malo apetyczne porownanie). Co do pomyslu na rozstanie Katarzyny i Aleksandra to najpierw bylam zaskoczona bo myslalam, ze Kasia go zamorduje, no ale wtedy oczywiscie opowiadanie nie ma sensu. :) W kazdym razie podoba mi sie pomysl kogos z poprzednich komentatorow, ze powodem rozstania moze byc ukrycie i ochrona ich wspolnego dziecka. Taka sentymentalna ze mnie mamuska... :)
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  12. Opowiadanie jak wszystkie wciąga niesamowice! Uwielbiam takie klimaty. Pomysł z dzieckiem otwiera furtkę na dalszy ciąg tylko pod innym tytułem, ale na razie pisz jak najdłużej o magicznym świecie.
    Sylwana

    OdpowiedzUsuń
  13. Ludzie!
    Jak może mieć dziecko skoro powstała z martwych?
    Chyba, że coś przeoczyłem?

    Pozdrawiam!

    Nie dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest opowiadanie fantasy, tu wszystko jest mozliwe, wystarczy ocupinka wyobrazni Pani Klepsydry. :) Poza tym co z tego, ze "powstala z martwych"? Ona jest niesmiertelna, zyje i ma sie dobrze, nie widze przeszkody. :)

      Usuń
    2. Jak ma być dziecko to tylko jako śmiertelniczka. Może nią być za pomocą jakiegoś rytuału, albo coś w ten deseń. Tyle mam do dodania :).

      Nie dziewczyna.

      Usuń
  14. No i mam pytanie do Klepsydry.

    Co z jej wilkami?
    Jakie zwierzę ma Aleksander?
    Kiedy mają się spotkać pozostali wybrańcy i jakie zwierzynę posiadać będą?
    Czy będzie korzystać z chatki nauczycielki?

    Tylko tyle pytań na razie mam. Resztę być może wyłapię w kolejnym opowiadaniu. :D

    Miłego wieczora!

    Nie dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakiej nauczycielki? To po pierwsze. A po kolejne, może jeszcze mam Ci napisać jakie będzie zakończenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczycielka to wiedźma (chyba). Z tym zakończeniem to nie jest taki zły pomysł (ja tak zaczynam książki czytac, od końca).
      Co do rozstania: po pewnym czasie Kaśka zostanie posądzona o czary, bo popędzi Gubernatora, który będzie miał niezdrowe zapędy wobec niej (pomimo, że mężatka). Uda się jej uciec tuż przed procesem, ale rozstanie się z Aleksandrem (po wielkie kłótni, podczas której Kaśka wywoła burzę z piorunami), bo ten nie stanie w jej obronie po pomówieniu.
      Na razie to tyle. Jakby cóś to dam znac.
      Dobranoc

      Usuń
    2. Odpowiadam i milknę jak zaklęty.

      Tak, o wiedźmę chodziło i jej chatki. A co do zakończenia też dobry pomysł, ponieważ zakończenie snuje wiele pytań do dalszego opowiadania no i zakończenia.

      Tylko pytam. Do niczego nie zmuszam. Cierpliwie czekam w milczeniu.

      Dobrego dnia życzę.

      Nie dziewczyna.

      Usuń
  16. Nie podnoście ciśnienia Autorce! Przemyślane komentarze poproszę! Co będziemy czytać jak Klepsi się zbulwersuje i zastrajkuje? :O. A czyta się świetnie... Płynąco...Dosłwnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. eee, chłopy to jakieś popaprane szczególarze, ale zgadzam się ze wszystkimi przede mną: pisz szybciej :))) bo naprawdę można paść z nerwów...

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo podoba mi się wersja Danusi ;-) Ech... szkoda,że ja nie mam takiej wyobraźni ;-)

    Pozdrawiam
    Ala

    OdpowiedzUsuń

Ludziska! Podpisywać się, bo nie lubię gadać z Anonimami!
Przepraszam za konieczność weryfikacji obrazkowej, ale bez tego dostaję dziennie 50 komentarzy spamowych.