Andrzej stał się częstym gościem w jej domu. Wpadał niby
przypadkiem. Przypadkiem leciał z lotniskowca na wyspę? Nie komentowała tego.
Był mile widzianym gościem. Tyle lat zastanawiała się co się z nim dzieje, a
teraz miała go w zasadzie na co dzień.
Pomimo, że John miał już swojego pilota Ethan nie przestał
dla niego latać. Zdziwiło to nawet Johna. Ethan wyremontował drugą Cesnę, która
do tej pory stała w hangarze i rdzewiała, i przyczynił się do zwiększenia
obrotów firmy Johna. John nie protestował.
Magdalena zaczęła przyzwyczajać się do rewolucyjnych zmian
jakie sama zarządziła w swoim życiu. Podobało jej się, że nocuje w domu, nie w
śmierdzących hotelach. Podobało jej się, że może spędzać więcej czasu z
Mateuszem, który ku jej zadowoleniu zaczął pomalutku się asymilować. Początkowo
obawiała się, że może mieć z tym problem przez wzgląd na słabą znajomość
języka, ale poradził sobie. Czy tęskniła za wielkimi smokami, którymi latała
dotychczas? Oczywiście, że tak. Brakowało jej tej adrenaliny przy podchodzeniu
do lądowania, brakowało jej tej mocy, wielkości, prędkości, łagodności
uderzenia w pas. Ilekroć widziała Boeinga z tęsknotą i zazdrością spoglądała jak
kolos zmierza w nieokreślonym kierunku. Jednak za każdym razem kiedy lądowała
starą, rozklekotaną Cesną Johna i widziała jego uśmiechniętą twarz, kiedy szedł
w kierunku pasa, żeby porozmawiać z klientami, których miała na pokładzie,
wiedziała, że on naprawdę się cieszy, że ją widzi. To nie był udawany,
sztuczny, wyćwiczony i wyszkolony uśmiech stewardess, czy obsługi lotniska. Tu
naprawdę się żyło, nie udawało, że żyje.
Ten dzień niby niczym się nie różnił od pozostałych.
Przyjechała rano do pracy, zameldowała się u Johna, zabrała pasażerów i
poleciała na wycieczkę. W połowie trasy, jaką miała przelecieć silnik zaczął
przerywać i kaszleć. Zgłosiła to wieży i kazano jej natychmiast wracać.
Przerwała wycieczkę modląc się w duchu, żeby udało jej się dolecieć do wyspy.
Silnik zgasł w trakcie lądowania, ale udało jej się sprowadzić awionetkę
bezpiecznie na ziemię. Przerażeni pasażerowie uspakajani przez Johna, niemalże
biegiem uciekli z lotniska. Pozostałe loty odwołała. Musiała oddać Cesnę
mechanikom.
John i Ethan, którzy czekali na nią przy pasie mieli
nietęgie miny, ale kładła to na karb awarii. W biurze jednak okazało się, że
powód był zupełnie inny. Ktoś uprzejmie doniósł w odpowiednim urzędzie, że John
zatrudnił nowego pilota, który nie jest Amerykaninem. Zrobiono więc dokładną
kontrolę. Magdalena miała międzynarodowe pozwolenie na loty, które upoważniało
ją do latania na całym świecie, więc nie mogli się doczepić o brak zielonej
karty. Był jednak problem. Pozwolenie ważne było jeszcze tylko dwa tygodnie, a
nie mogła sobie go przedłużyć, bo nie pracowała już dla międzynarodowych linii
lotniczych.
Załamana wracała do domu. Dwa tygodnie… Zostały mi dwa tygodnie… I co dalej? Nawet
na sprzątaczkę mnie nie wezmą, bo nie mam zielonej karty, a w dwa tygodnie
sobie jej na pewno nie wyrobię. Co w ogóle trzeba zrobić, żeby ją dostać?
Wchodząc do domu odebrała pocztę od listonosza. Gruba,
żółta koperta od prawnika z Polski. Pewnie
wyrok w sprawie katastrofy. Założę się, że ogłoszono mnie winną… Nerwowo rozdzierała kopertę
otwierając jednocześnie drzwi. W tym samym momencie zadzwonił telefon w jej
kieszeni. Adam. Ten to ma wyczucie
czasu! Niech go szlag trafi!
- Halo!
- Witam. I jak tam wam się wiedzie?
- Bardzo dobrze. Chcesz czegoś? Zajęta jestem.
- Nie… Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteśmy już po
rozwodzie. Dziś został ogłoszony wyrok. Dwa tygodnie i się uprawomocni.
- Dwa tygodnie… Znów dwa tygodnie…
- Znów?
- Nie ważne.
- Twój prawnik zgodził się na obopólne porozumienie stron,
nie było problemu. Ponieważ Mateusz jest już duży, sędzia zarządził, że sam ma
wybrać gdzie chce mieszkać. A wszyscy wiemy z kim chce mieszkać.
- Dobrze. Dziękuję za informację. Wybacz, ale muszę już
lecieć. Chcesz rozmawiać z Teresą albo Mateuszem?
- Nie. Już dziś z nimi rozmawiałem.
- Ok. To na razie.
- Na razie…
Usiadła przy stole i pobieżnie czytała pismo od prawnika.
Jak się domyślała dotyczyło katastrofy. Została całkowicie oczyszczona z
zarzutów. Winna była maszyna. Błąd w konstrukcji. Linie lotnicze z jej szefem
na czele uniżenie przepraszały za jakiekolwiek podejrzenia oraz zapraszały ją
do ponownego podpisania z nimi umowy o pracę na nowych, lepszych warunkach. Kuj żelazo póki gorące! Magdalena dzwoń do
nich. Teraz!
Teresa stała obok i pytająco patrzyła na nią.
- Zaraz ci wszystko powiem. Tylko muszę zadzwonić. Halo?
Witam. Magdalena Szczerzykowska. … Tak, to ja. Dostałam właśnie wyrok z waszą
korespondencją. Jestem zainteresowana propozycją. … Jest dziś lot z Honolulu? … Tak, z Honolulu. … O której? … Dobrze, będę.
Odłożyła telefon. Popatrzyła z tajemniczym uśmiechem na
swoje zdjęcie w mundurze, które stało na stoliczku.
- Teresa, wracam do LOT’u.
- Przecież rzuciłaś tą robotę w diabły…
- Nie mam za bardzo wyboru. Nie mam zielonej karty, a był
nalot u Johna. Moje pozwolenie jest ważne jeszcze dwa tygodnie, po tym czasie
musiałby mnie zwolnić.
- To co? Wracamy do Polski?
- Wykluczone. Ustalę z moim szefem loty Europa – Honolulu.
A jak się nie zgodzi, to przynajmniej będę miała przedłużone pozwolenie na trzy
lata, bo od razu je przedłużę. Potem się będę martwić. Dziś wylatuję do Polski.
Najpóźniej za tydzień powinnam być z powrotem.
- Idź się spakować. Pamiętaj, że tam nadal jest zima.
Nie wspomniała tego Teresie, ale jednym z powodów, dla
którego się zgodziła była tęsknota za dalekimi lotami. Wiedziała, że są
męczące. Wiedziała, że rozdzielają ją z tymi, których kocha. I tak za tym
tęskniła. Była uzależniona.
Jej przełożony chyba chcąc wkupić się w jej łaski
zorganizował nawet konferencję prasową. Idąc do biurowca linii lotniczych
musiała przeciskać się przez tłum gapiów i dziennikarzy. Zaczyna mnie to wkurzać…
Usiadła w fotelu i nie odzywała się. Szef siedząc za
biurkiem bawił się małym puzderkiem. Wiedziała, że to jej skrzydła.
- Twoja zguba… Kazałem jubilerowi odświeżyć. Wiedziałem,
że wrócisz. Ty nie potrafisz żyć bez latania.
- Ani na chwilę nie przestałam latać.
- W jakich liniach?
- Nie powiedziałam, że latam w liniach. Powiedziałam, że
latam.
- Oficjalnie przywracam cię do służby. Od przyszłego
tygodnia jesteś uwzględniona w grafiku. Dostaniesz nagrodę i oczywiście
podwyżkę.
- Właśnie o grafiku chciałabym porozmawiać. Chcę wziąć
wszystkie loty do Honolulu.
- Nie mogę ci dać wszystkich lotów. To jest najfajniejsza
trasa, wszyscy by chcieli.
- Tylko, że ja tam teraz mieszkam. Tam jest mój dom.
- Co?
- Nie każę ci odpowiadać od razu. Zastanów się, a ja pójdę
pozałatwiać formalności. Muszę zrobić świeże badania i odnowić pozwolenia.
- Leć, leć. Magdalena, postaram się ustawić ci wszystkie
loty do Honolulu. Ale niektóre będą tylko do Stanów kontynentalnych, zgadzasz
się?
- Zgadzam.
Coś za łatwo to jej poszło. Za szybko się zgodził. Nie
wiedziała dlaczego, ale miała wrażenie, że to podstęp.
Po badaniach, które zrobiła w trybie ekspresowym, miała w
zasadzie cały dzień dla siebie. Ledwie pomyślała, że musi iść coś zjeść
zadzwonił jej telefon.
- Teresa mi mówiła, że jesteś w Polsce. Możemy się
spotkać?
- W zasadzie czemu nie.
Adam był bardziej zestresowany niż na pierwszej randce. Magda
zachowała kamienną twarz. Choć serce chciało jej wyskoczyć z tęsknoty nie dała
tego po sobie poznać. Kiedy jednak położył dłoń na jej dłoni poczuła zgoła coś
innego. Ją samą to zaskoczyło. Jakiś niesmak z domieszką wstrętu. Nie potrafiła
sobie tego wyjaśnić, ani zrozumieć.
Zjedli razem obiad, chwilę porozmawiali, głównie o
Mateuszu i Teresie, i rozeszli się jak dwoje obcych sobie osób. Magdalena czuła
ulgę jak mogła już odejść od stolika. Tego też nie rozumiała. Dotychczas kiedy
wracała z długich wyjazdów nie mogła się nacieszyć towarzystwem Adama. Teraz
wydał jej się jakiś brudny. A rozmowa z nim nudna. Patrzyła na niego i nie
mogła zrozumieć jakim cudem wcześniej tego nie zauważyła. Jakby łuski jej spadły
z oczu. Teraz widziała rzeczy takimi jakie były, a nie jakie chciałaby żeby
były.
Padła twarzą na tapczan w swoim pokoju hotelowym. Dopadło
ją zmęczenie. Adrenalina wyparowała i pozostała senność.
Czułam pismo nosem że się doczekamy dziś nowego odcinka! :)
OdpowiedzUsuńJa juz myslalam, ze Klepsydra zapomniala o nas ... Milego dnia!!!!
OdpowiedzUsuńAga
Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńHej, a od kiedy to LOT lata do Honolulu? Oni w ogole nie lataja nad Pacyfikiem. Za dluga trasa.
OdpowiedzUsuńCzepialska
Szanowna pani Czepialska. Proszę najpierw dobrze sprawdzać informacje, a później dopiero autorytatywnie kogoś poprawiać. LOT lata do Honolulu z Poznania, Krakowa i Warszawy. Międzylądowania są w N.Y, L.A. albo Chicago, zależy jaką trasą leci. To po pierwsze.
UsuńPo drugie to opowiadanie jest fikcją literacką i jak mi się zachce, to wsadzę Magdalenę na spodek UFO i każę jej krążyć nad Tokio. Wtedy też powiesz, że spodki nie mają tras nad Japonią?
hehehe:):)
UsuńPani Czepialska chyba miała na myśli że LOT już nie lata hehehe:):)Bo np. Newark już LOT-u nie obsługuje
- podobno za długi...
omd777
LOT jest najdroższą linią lotniczą w Europie, jeżeli nie na świecie. Opłaty lotniskowe w Polsce również są najwyższe w świecie. Zastanawia więc mnie skąd problemy finansowe tego przedsiębiorstwa. Jeszcze teraz kupili Dreamlinera, kolejne koszty. Nie wiem kogo LOT zatrudnia jako ekonomistę, ale jedynym pomysłem LOT'u na zwiększenie dochodu, jest podwyżka cen. Dlatego taniej jest latać Lufthansą, co zresztą większość czyni. Może stąd pomysł Czepialskiej, że LOT nie lata na trasach międzykontynentalnych.
UsuńPodziwiam zdolność Magdaleny do pływania, a raczej latania między zmianami życiowymi, nie daje się złamać szybkim zwrotom... szkoda, że choćby z racji imienia nie jestem do niej podobna;)
OdpowiedzUsuńOch, Klepsydro, dłuuuugo każesz nam czekać na następne odcinki :(
OdpowiedzUsuńTrenujesz naszą cierpliwość :)
OdpowiedzUsuńprosimy o kolejny odcinek .... czekamy .... i prosimy.... :) S.
OdpowiedzUsuń