Stała w przedpokoju przeglądając się w lustrze i gładząc
swoje skrzydła wpięte w kieszonkę. Tęskniłam
za wami…
Pierwszy lot po przerwie i Philadelphia. Aż ciarki ją
przeszły po plecach. Nie mogła odmówić. Jeżeli chciała wziąć wszystkie loty do
Honolulu, musiała przyjąć kilka lotów kontynentalnych. No i nie mogła pokazać,
że się boi. Jej szef chyba specjalnie dał jej lot do Philadelphii żeby ją
sprawdzić. Wcześniej jedynie miała tam międzylądowania, nigdy nie był to dla
niej port docelowy. Jedynym plusem było to, że był to dla niej lot w jedną
stronę. Drogę powrotną miał obsłużyć jej pierwszy oficer z jakimś nowym
pilotem, który dopiero zyskiwał pierwsze szlify w lotach międzykontynentalnych.
Lądowanie przeszło spokojnie. Stres oczywiście był, ale
równie szybko jak się pojawił, to zniknął. Najbliższy samolot do Honolulu miała
następnego dnia. Zadzwoniła do Teresy i zapowiedziała się na jutro. Miała czas
dla siebie. Wiedziała co chce zrobić.
Stała w drzwiach gabinetu Daniela, z czapką przekrzywioną
na bakier, nonszalancko opierając się o futrynę. Oczy Daniela zrobiły się
wielkości pięciozłotówek.
- Kiedyś obiecałeś mi, że zabierzesz mnie na lunch i do
muzeum, i pokażesz miasto… przyleciałam sprawdzić, czy mówiłeś poważnie.
- Prędzej bym się gradobicia w piekle spodziewał…
Daniel z prędkością pierwszej kosmicznej znalazł
zastępstwo. Równie szybko zadzwonił do żony, żeby ją poinformować o
konieczności pozostania dłużej w pracy.
- Dlaczego jej nie powiesz prawdy? Przecież nie jestem
twoją kochanką, ani nią nie będę. Jak nas razem zobaczy ktoś z waszych
znajomych, wtedy będzie myślała, że masz romans. Kolejny.
- Nie mogłaś sobie odmówić tej złośliwości, co? I co jej
powiem? Idę na spacer i kolację z Maggie. Wiesz, tym pilotem, o którego się
kłóciliśmy przez całe święta. Cieszysz się?
- Pfff… Jesteś sam sobie winien.
- Już zamknij jadaczkę.
- Ok…
- Nie mogłaś założyć cywilnych ciuchów?
- Dziś robię za gwiazdę. Dopiero co odzyskałam skrzydła.
Należy mi się. Poza tym przyjechałam tu prosto z lotniska.
- O… sodówa do główki uderzyła…
- Zamknij się.
Magdalena odpoczywała w towarzystwie Daniela. W
niewytłumaczalny sposób potrafił ją rozbawić samym spojrzeniem. Było jej
naprawdę przyjemnie móc beztrosko z nim rozmawiać, jeść, śmiać się, dokazywać.
Wieczór skończył się zdecydowanie za szybko.
Następnego dnia znów była na skąpanej słońcem wyspie na
środku Pacyfiku.
- Mamo, Tom syczy, prycha i się jeży przy wejściu na
strych. Czasem to robi w twojej sypialni.
- Kto to jest Tom?
- Nasz kot, zapomniałaś?
- A, tak… Dlaczego syczy?
- Tylko on to wie.
Ja chyba też. Watahy duchów przelatują przez mój dom… i kot je widzi…
ale brednie mi przychodzą do głowy.
- Pewnie są myszy i je czuje.
- I boi się myszy?!
- Mateusz nie męcz mnie. Nie mam pojęcia dlaczego kot
wariuje. Zapytaj go. Gdzie Teresa?
- Babcia poszła na plażę.
Całe popołudnie spędziła w biurze Johna. Musieli tak
ustalić grafik, żeby zazębiał się z grafikiem linii lotniczych. No i musiał
uwzględniać jeszcze czas na odpoczynek i sen.
Wieczór chciała spędzić z rodziną, w spokoju, w ciszy.
Zaczęło się całkiem niewinnie. Ethan, który odwoził Magdę do domu, został
zaproszony przez Teresę na kolację. Chwilę później do Teresy zadzwonił Andrzej
z zapytaniem, czy Magdalena już wróciła, bo jeżeli tak, to są z Williamem na
wyspie i chętnie wpadną się przywitać. Spokojny wieczór se poszedł. Na spacer se
poszedł.
Kiedy wszyscy już się rozeszli było grubo po północy. Magdalena
usiadła w samej piżamie na fotelu na tarasie. Powoli sącząc wino myślami
błądziła po krętych ścieżkach swojego życia. Dopiero teraz zaczęły do niej
docierać decyzje jakie podjęła. Zawsze była w gorącej wodzie kąpana i najpierw
działała, a później przychodził czas na refleksję. Ten czas właśnie nadszedł.
Musiała rozliczyć się sama ze sobą.
Nie do końca była przekonana czy dobrze zrobiła wracając
do linii lotniczych. Z drugiej strony jaki miała wybór? Może jednak decyzja o
wyprowadzce z Polski było błędem? Przecież zdecydowała się na to wyłącznie
przez wzgląd na rezygnację z pracy w Locie, a znów tam pracuje.
Nie jest już mężatką. Szybko. Nie sądziła, że tak szybko
to się stanie. Spodziewała się, że trochę dłużej to się przeciągnie. Nie walczył o mnie. W ogóle o mnie nie
walczył. Nie zależało mu zupełnie na mnie. Tylko, gdyby walczył, to by mnie doprowadziło
do ślepej furii. Czego ty w zasadzie chcesz Magda? Sama nie wiem…
Drewniany dom cały dzień prażący się w słońcu teraz stygł.
Co jakiś czas słychać było jego postękiwanie. To są te ich duchy… Drewno pracuje. Siedziała dalej na tarasie. Było ciepło, cicho i
spokojnie.
- Też dostanę kieliszek wina? Nie wiem jak ty wytrzymujesz
tyle godzin w powietrzu. To jest katorga.
Zaskoczył ją. Podszedł tak cicho, że go nie słyszała. Na
dźwięk jego głosu prawie spadła z fotela.
Ex jeszcze do kompletu był potrzebny ;)
OdpowiedzUsuńMi
mam nadzieje że to stęskniony Ethan się wrócił....
OdpowiedzUsuńa ja stawiam, ze to duch sie pojawił...o katordze bycia w powietrzu mówił
UsuńMój stary przed każdymi wakacjami o takiej katordze nawija, że czasem muszę odpędzić "zmorę" i jade z dzieckami bez niego:):)
Usuń:) extra.. kiedy ciąg dalszy ? :)S.
OdpowiedzUsuńI teraz będziemy się zastanawiać... bo znając Klepsydrę nie zmaterializował się tam nikt, kogo byśmy o to podejrzewali :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. ;)
UsuńWolę nie zgadywać kto to, bo.. i tak nie zgadnę a jak zgadnę to zmienisz! ;))
OdpowiedzUsuńja mam jakies deja vu ten koniec tego odcinka mi cos przypomina.... az sprawdzilam date kiedy to pisalas bo juz sadzilam ze cos mi sie chrzani..... pzdr Jola...
OdpowiedzUsuńSzef... od dawna się w niej kochał skrycie...
OdpowiedzUsuń