Siedziała na ławeczce przy lądowisku i nie miała ochoty
wracać do domu. Zdawała sobie sprawę, że wszyscy tam na nią czekają co dołowało
ją jeszcze bardziej.
- Wiedziałem, że tu cię znajdę.
- Cześć Andrzej.
- Rozmawiałem z Teresą. Powiedziała mi o wszystkim.
- Idiotyczna sytuacja, nie?
- Wiesz… przy tobie wszystko może się zdarzyć. Przypomnij
sobie. Zawsze tak było.
- Ciąży na mnie jakaś klątwa chyba.
- Z Ethanem… to tak na poważnie…?
- Nie wiem. Chciałabym. Chyba. Nie jesteś zły?
- Zwariowałaś? Zawsze byłaś moją młodszą siostrzyczką. A
Ethan to porządny facet. Naprawdę tak myślę.
Skuliła się na ławeczce i położyła głowę na kolanach
Andrzeja. Zupełnie jak wtedy kiedy byli w bidulu.
- Chodź, Teresa prosiła żebym cię przywiózł do domu.
Powiedziała, że nic się nie masz denerwować, wszystko w porządku.
Magdalena wiedziała, czuła to w kościach, że dzisiejszy
wieczór nie będzie miły, spokojny i cichy. Awantura wisiała w powietrzu.
Wyczuwała to jak nadejście burzy.
Teresa urządziła kolację w domu. Planowali z Ethanem
zabrać Daniela i pójść gdzieś do restauracji, ale nie mogli zostawić Teresy
samej z Adamem i Andrzejem na karku.
Przy stole początkowo panowała cisza. Niezręczna cisza.
Rozmowy ograniczały się do prośby o podanie soli, czy pieprzu. Chyba wszystkim
to ciążyło. Teresa próbowała ratować sytuację, ale nie wyszło to za dobrze.
Wszystkie emocje, te skrywane najgłębiej i wcale nie miłe
emocje ujrzały światło dzienne. Nie tylko ujrzały. Zostały wykrzyczane, wręcz
niewybrednie wywrzeszczane. Głównie przez Magdalenę. Nawet błagalne spojrzenie
Mateusza nie było w stanie ostudzić jej emocji. Adam jej jeszcze takiej nie
widział. Zawsze postrzegał Magdalenę jako ostoję spokoju. Niewzruszoną skałę,
której nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi.
Tak długo tłumione przez Magdalenę uczucia spotęgowały
się. Musiała to z siebie wyrzucić, w przeciwnym razie by eksplodowała. Tą
iskrą, która zapaliła krótki lont była nic nie znacząca uwaga wypowiedziana
przez Adama. Uwaga, a w zasadzie żart, kiepski żart, dotyczył gestu jaki
wykonał Ethan chcąc uchronić Magdalenę przed oparzeniem. I się zaczęło!
Nie przejmując się gośćmi, Mateuszem, nawet Teresą
wypomniała Adamowi wszystko. Wszystko z kochanką na czele. Adam usiłując się
bronić tylko zaognił sytuację. Dolał oliwy do ognia.
Daniel z Ethanem niemalże wynieśli wierzgającą i toczącą
pianę z ust Magdalenę z domu.
- Po to tu przyjechałeś? Mało złego już narobiłeś?
- Mamo, proszę cię… Przecież wiesz, że nie chciałem nic
złego.
- Wiesz co? Idź już sobie. Nie jesteś tu mile widziany.
Andrzej wstał i otwarł drzwi, czekając aż Adam wyjdzie.
Wyszedł.
Ethan z Danielem wepchnęli Magdalenę do samochodu i
odjechali. Przed siebie. Byle dalej. Zatrzymali się dopiero przy małej
kawiarence na plaży.
- I tak trzeba było zacząć ten wieczór.
- Przepraszam. Chyba straciłam kontrolę nad sobą…
- Spokojnie. Nic się nie stało. Wykrzyczałaś się, teraz
się uspokoisz i będzie dobrze.
- Co prawda krótko cię znam, ale zaskoczyłaś mnie.
- Daniel… proszę…
- To jest komplement! Wreszcie zobaczyłem, że jesteś
człowiekiem z krwi i kości! Zobaczyłem, że masz uczucia! Wiesz… awantury, które
robiła mi Anna, to jest nic w stosunku do tego co dziś zobaczyłem. Ona powinna
u ciebie lekcje brać!
- Czego się napijecie?
- Wódkę. Dużo wódki. Może być z lodem.
- Pytam poważnie.
- A ja ci poważnie odpowiadam. Wódkę chcę.
Po wypiciu trzech kolejek Magda poczuła szum w głowie, ale
miała ochotę na jeszcze. Chciała zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim. Zagłuszyć to
uczucie upokorzenia, które dziś Adam brutalnie jej przypomniał. Brakowało
tylko, żeby nazwał ją znajdą. Poczucie obowiązku było jednak silniejsze.
- Musimy wracać. Adam pewnie już sobie poszedł. Andrzeja
zaprosiliśmy i sobie poszliśmy.
- Andrzeja zaprosiła Teresa. A oni świetnie się czują w
swoim towarzystwie i dadzą sobie radę.
- Ethan czy ty sugerujesz…
- Ja nie sugeruję. Ja to wiem.
- No co ty?
- A po co by przyjeżdżał codziennie do was jak byłaś w
Polsce? Kwiatki podlać?
- Ale Andrzej jest parę lat starszy od mnie, a Teresa, no
wiesz…
- A Teresa jest tylko parę lat starsza od Andrzeja. Zresztą
jakie to ma znaczenie?
- Dla mnie żadnego.
- Ale oni naprawdę…?
- Maggie… proszę cię… wszyscy jesteśmy dorośli. Dziś
nocujemy u mnie.
- U ciebie, czyli gdzie?
- Myślałaś, że mieszkam na lotniskowcu?
- No…
- Tam pracuję. Ale mieszkam na wyspie. Nie jest to pałac
jak twój dom, duchów też w nim nie ma, ale mnie wystarcza. Idziemy.
Dom faktycznie był niewielki. Dwie sypialnie, mały salonik
z telewizorem w roli głównej i kuchenka. Ethan nie spodziewał się gości, więc
jego ubrania leżały niemalże wszędzie, tylko nie w szafie. Skrępowany zbierał
je z prędkością pierwszej kosmicznej.
- Miałem tu dziś posprzątać, ale nie zdążyłem…
- Myślałem, że sprzątaczka rękę złamała.
- Zamknij się i siadaj.
Tak źle rozpoczęty wieczór skończył się całkiem
przyjemnie. Magdalena poszła spać. Miała już dość, a wypity alkohol spotęgował
uczucie znużenia. Daniel z Ethanem rozmawiali prawie do rana.
Magda dopiero leżąc w łóżku Ethana uświadomiła sobie, że tak
w zasadzie Ethan jest pierwszą osobą w jej dorosłym życiu, która ją wspiera. Dotychczas
to ona była dla wszystkich tym murem, o który można się zaprzeć. Tak się do
tego przyzwyczaiła, że nie oczekiwała niczego innego. Ethan uświadomił jej, że
nie musi być wiecznie silna. Może okazać słabość i świat się przez to nie
przestanie kręcić.
Super.... opowiadania coraz ciekawsze :) oby więcej i cześciej :)
OdpowiedzUsuńSybil
A mnie czegos brakuje, nie wiem czego ale to było w poprzednich twoich opowiadaniach... wiem już była namietność w szerokim znaczeniu tego słowa :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest bardzo dobre lecz brakuje mi iskierki :)
Pozdrawiam
A Daniel z Ethanem akurat zrozumieli o co sie Magdalena wscieka bo obaj swietnie rozumieja po polsku. No chyba ze ona klocila sie z mezem po angielsku. Klepsi swietnie piszesz ale trzymaj sie troche rzeczywistosci. Tak przy okazji to LOT nie lata do Hoholulu, to za daleko.
OdpowiedzUsuńSurrey
(sorry ze sie czepiam)
Daniel i Ethan nie są bezmózgimi debilami i znając sytuację Magdaleny nie muszą znać języka żeby wiedzieć o co chodzi. Mogliby się kłócić w suahili, też by wiedzieli o co poszło. To po pierwsze. Po drugie, gdzie masz napisane, że wiedzą o co poszło? Wiedzą, że była kłótnia (agresja, wrzaski), ale skąd wnosisz, że wiedzą o co? Odrobinę logiki, to nie boli.
UsuńA co do lotów do Honolulu już to sprawdzałam i odpowiadałam na to. Poszukaj sobie pod jednym z wcześniejszych postów, bo nie chce mi się pisać wciąż to samo.
Kłótnia, w jakim by języku nie była, zostanie poznana i zrozumiana, a że bohaterowie znali sytuację Magdaleny mogli spokojnie domyślać się, o co chodzi z tymi wrzaskami i gestami :)
UsuńCo do LOT-u i HONOLULU (ach jakbym się tam wybrała) cóż nawet, jeżeli nie lata choć po wywodzie Klepsi (zmęczonym wywodzie) widać LOT lata :) chciałam dodać, że czytając wiele powieści nawet nie rozważamy jej ścisłego związku z rzeczywistością, po co więc rozważać ją na blogu który służy do publikowania kolejnych powieści autorstwa Joanny Rakowicz???
Fikcja Literacka, czy znane jest takie pojęcie?
Autorce życzę dzisiaj spokoju ducha i kolejnych świetnych tekstów, może nawet tych bardziej oderwanych od rzeczywistości :)
Ciekawe co ustalili Ethan z Danielem ?? Może Ethan ma jakąś siostrę, która by odciągnęła Daniela od Magdy?? A może Anna wpadnie po niego ? A potem wróci do Polski z Adamem? Co juz kompletnie rozjuszy Magdę za sterami i znowu będą problemy z lądowaniem? Może w końcu te duchy zaczną działać ?!!
OdpowiedzUsuń