wtorek, 23 października 2012

Opoka


Siedziała na ławeczce przy lądowisku i nie miała ochoty wracać do domu. Zdawała sobie sprawę, że wszyscy tam na nią czekają co dołowało ją jeszcze bardziej.

- Wiedziałem, że tu cię znajdę.
- Cześć Andrzej. 
- Rozmawiałem z Teresą. Powiedziała mi o wszystkim.
- Idiotyczna sytuacja, nie?


- Wiesz… przy tobie wszystko może się zdarzyć. Przypomnij sobie. Zawsze tak było.
- Ciąży na mnie jakaś klątwa chyba.
- Z Ethanem… to tak na poważnie…?
- Nie wiem. Chciałabym. Chyba. Nie jesteś zły?
- Zwariowałaś? Zawsze byłaś moją młodszą siostrzyczką. A Ethan to porządny facet. Naprawdę tak myślę.

Skuliła się na ławeczce i położyła głowę na kolanach Andrzeja. Zupełnie jak wtedy kiedy byli w bidulu.

- Chodź, Teresa prosiła żebym cię przywiózł do domu. Powiedziała, że nic się nie masz denerwować, wszystko w porządku.

Magdalena wiedziała, czuła to w kościach, że dzisiejszy wieczór nie będzie miły, spokojny i cichy. Awantura wisiała w powietrzu. Wyczuwała to jak nadejście burzy.

Teresa urządziła kolację w domu. Planowali z Ethanem zabrać Daniela i pójść gdzieś do restauracji, ale nie mogli zostawić Teresy samej z Adamem i Andrzejem na karku.

Przy stole początkowo panowała cisza. Niezręczna cisza. Rozmowy ograniczały się do prośby o podanie soli, czy pieprzu. Chyba wszystkim to ciążyło. Teresa próbowała ratować sytuację, ale nie wyszło to za dobrze.

Wszystkie emocje, te skrywane najgłębiej i wcale nie miłe emocje ujrzały światło dzienne. Nie tylko ujrzały. Zostały wykrzyczane, wręcz niewybrednie wywrzeszczane. Głównie przez Magdalenę. Nawet błagalne spojrzenie Mateusza nie było w stanie ostudzić jej emocji. Adam jej jeszcze takiej nie widział. Zawsze postrzegał Magdalenę jako ostoję spokoju. Niewzruszoną skałę, której nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi.

Tak długo tłumione przez Magdalenę uczucia spotęgowały się. Musiała to z siebie wyrzucić, w przeciwnym razie by eksplodowała. Tą iskrą, która zapaliła krótki lont była nic nie znacząca uwaga wypowiedziana przez Adama. Uwaga, a w zasadzie żart, kiepski żart, dotyczył gestu jaki wykonał Ethan chcąc uchronić Magdalenę przed oparzeniem. I się zaczęło!

Nie przejmując się gośćmi, Mateuszem, nawet Teresą wypomniała Adamowi wszystko. Wszystko z kochanką na czele. Adam usiłując się bronić tylko zaognił sytuację. Dolał oliwy do ognia.

Daniel z Ethanem niemalże wynieśli wierzgającą i toczącą pianę z ust Magdalenę z domu.

- Po to tu przyjechałeś? Mało złego już narobiłeś?
- Mamo, proszę cię… Przecież wiesz, że nie chciałem nic złego.
- Wiesz co? Idź już sobie. Nie jesteś tu mile widziany.

Andrzej wstał i otwarł drzwi, czekając aż Adam wyjdzie. Wyszedł.

Ethan z Danielem wepchnęli Magdalenę do samochodu i odjechali. Przed siebie. Byle dalej. Zatrzymali się dopiero przy małej kawiarence na plaży.

- I tak trzeba było zacząć ten wieczór.
- Przepraszam. Chyba straciłam kontrolę nad sobą…
- Spokojnie. Nic się nie stało. Wykrzyczałaś się, teraz się uspokoisz i będzie dobrze.
- Co prawda krótko cię znam, ale zaskoczyłaś mnie.
- Daniel… proszę…
- To jest komplement! Wreszcie zobaczyłem, że jesteś człowiekiem z krwi i kości! Zobaczyłem, że masz uczucia! Wiesz… awantury, które robiła mi Anna, to jest nic w stosunku do tego co dziś zobaczyłem. Ona powinna u ciebie lekcje brać!
- Czego się napijecie?
- Wódkę. Dużo wódki. Może być z lodem.
- Pytam poważnie.
- A ja ci poważnie odpowiadam. Wódkę chcę.

Po wypiciu trzech kolejek Magda poczuła szum w głowie, ale miała ochotę na jeszcze. Chciała zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim. Zagłuszyć to uczucie upokorzenia, które dziś Adam brutalnie jej przypomniał. Brakowało tylko, żeby nazwał ją znajdą. Poczucie obowiązku było jednak silniejsze.

- Musimy wracać. Adam pewnie już sobie poszedł. Andrzeja zaprosiliśmy i sobie poszliśmy.
- Andrzeja zaprosiła Teresa. A oni świetnie się czują w swoim towarzystwie i dadzą sobie radę.
- Ethan czy ty sugerujesz…
- Ja nie sugeruję. Ja to wiem.
- No co ty?
- A po co by przyjeżdżał codziennie do was jak byłaś w Polsce? Kwiatki podlać?
- Ale Andrzej jest parę lat starszy od mnie, a Teresa, no wiesz…
- A Teresa jest tylko parę lat starsza od Andrzeja. Zresztą jakie to ma znaczenie?
- Dla mnie żadnego.
- Ale oni naprawdę…?
- Maggie… proszę cię… wszyscy jesteśmy dorośli. Dziś nocujemy u mnie.
- U ciebie, czyli gdzie?
- Myślałaś, że mieszkam na lotniskowcu?
- No…
- Tam pracuję. Ale mieszkam na wyspie. Nie jest to pałac jak twój dom, duchów też w nim nie ma, ale mnie wystarcza. Idziemy.

Dom faktycznie był niewielki. Dwie sypialnie, mały salonik z telewizorem w roli głównej i kuchenka. Ethan nie spodziewał się gości, więc jego ubrania leżały niemalże wszędzie, tylko nie w szafie. Skrępowany zbierał je z prędkością pierwszej kosmicznej.

- Miałem tu dziś posprzątać, ale nie zdążyłem…
- Myślałem, że sprzątaczka rękę złamała.
- Zamknij się i siadaj.

Tak źle rozpoczęty wieczór skończył się całkiem przyjemnie. Magdalena poszła spać. Miała już dość, a wypity alkohol spotęgował uczucie znużenia. Daniel z Ethanem rozmawiali prawie do rana.

Magda dopiero leżąc w łóżku Ethana uświadomiła sobie, że tak w zasadzie Ethan jest pierwszą osobą w jej dorosłym życiu, która ją wspiera. Dotychczas to ona była dla wszystkich tym murem, o który można się zaprzeć. Tak się do tego przyzwyczaiła, że nie oczekiwała niczego innego. Ethan uświadomił jej, że nie musi być wiecznie silna. Może okazać słabość i świat się przez to nie przestanie kręcić.


6 komentarzy:

  1. Super.... opowiadania coraz ciekawsze :) oby więcej i cześciej :)
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie czegos brakuje, nie wiem czego ale to było w poprzednich twoich opowiadaniach... wiem już była namietność w szerokim znaczeniu tego słowa :D
    Opowiadanie jest bardzo dobre lecz brakuje mi iskierki :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A Daniel z Ethanem akurat zrozumieli o co sie Magdalena wscieka bo obaj swietnie rozumieja po polsku. No chyba ze ona klocila sie z mezem po angielsku. Klepsi swietnie piszesz ale trzymaj sie troche rzeczywistosci. Tak przy okazji to LOT nie lata do Hoholulu, to za daleko.

    Surrey
    (sorry ze sie czepiam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daniel i Ethan nie są bezmózgimi debilami i znając sytuację Magdaleny nie muszą znać języka żeby wiedzieć o co chodzi. Mogliby się kłócić w suahili, też by wiedzieli o co poszło. To po pierwsze. Po drugie, gdzie masz napisane, że wiedzą o co poszło? Wiedzą, że była kłótnia (agresja, wrzaski), ale skąd wnosisz, że wiedzą o co? Odrobinę logiki, to nie boli.
      A co do lotów do Honolulu już to sprawdzałam i odpowiadałam na to. Poszukaj sobie pod jednym z wcześniejszych postów, bo nie chce mi się pisać wciąż to samo.

      Usuń
    2. Kłótnia, w jakim by języku nie była, zostanie poznana i zrozumiana, a że bohaterowie znali sytuację Magdaleny mogli spokojnie domyślać się, o co chodzi z tymi wrzaskami i gestami :)
      Co do LOT-u i HONOLULU (ach jakbym się tam wybrała) cóż nawet, jeżeli nie lata choć po wywodzie Klepsi (zmęczonym wywodzie) widać LOT lata :) chciałam dodać, że czytając wiele powieści nawet nie rozważamy jej ścisłego związku z rzeczywistością, po co więc rozważać ją na blogu który służy do publikowania kolejnych powieści autorstwa Joanny Rakowicz???
      Fikcja Literacka, czy znane jest takie pojęcie?
      Autorce życzę dzisiaj spokoju ducha i kolejnych świetnych tekstów, może nawet tych bardziej oderwanych od rzeczywistości :)

      Usuń
  4. Ciekawe co ustalili Ethan z Danielem ?? Może Ethan ma jakąś siostrę, która by odciągnęła Daniela od Magdy?? A może Anna wpadnie po niego ? A potem wróci do Polski z Adamem? Co juz kompletnie rozjuszy Magdę za sterami i znowu będą problemy z lądowaniem? Może w końcu te duchy zaczną działać ?!!

    OdpowiedzUsuń

Ludziska! Podpisywać się, bo nie lubię gadać z Anonimami!
Przepraszam za konieczność weryfikacji obrazkowej, ale bez tego dostaję dziennie 50 komentarzy spamowych.