Przeglądałam zawartość ciężkiego kufra. Szklane buteleczki
zatknięte korkiem. Krótki sztylet. Wiązki ziół. Suche kwiaty. Dzwoneczki. Sakiewka
z pieniędzmi. Wielka księga oprawiona w skórę. Zamknięta. Obejrzałam dokładnie
zamek. Nie było otworu na klucz. Próbowałam otworzyć mocno szarpiąc. Miałam
wrażenie, że im silniej ciągnę i szarpię za skórzany pas, tym on mocniej się
zaciska na opasłym tomiszczu.
Rozzłościła mnie. Rzuciłam ją na podłogę wrzeszcząc
„PŁOŃ!”. Ogień zatlił się zaledwie i zgasł. Wiedźma to przewidziała. Nawet
sobie nie uświadamiałam jak dobrze mnie znała. Doskonale przewidziała co zrobię
i zablokowała moje zaklęcie zanim je wypowiedziałam. Ba! Zanim o nim
pomyślałam!
Usiadłam na brudnej podłodze i wzięłam na kolana ciężką
księgę. Dokładnie ją obejrzałam. Wiedziałam, doskonale wiedziałam, że wiedźma
musiała zostawić mi jakieś wskazówki jak otworzyć zamek. Niczego nie znalazłam.
- Ja, przeklęte dziecię nocy rozkazuję ci się otworzyć!
I nic. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jakież to pompatyczne i
pełne patosu… Wiedźma na pewno nie zamknęłaby czymś takim swoich tajemnic.
Zaczęłam przeglądać ponownie zawartość kufra szukając wskazówki. Mały zwitek
pergaminu… „Więcej much złapiesz na miód,
niż na ocet.” I to ma być wskazówka? Co to ma w ogóle oznaczać? Chcę złamać
zaklęcie, a nie łapać muchy! Dobrze, Kasieńko, spokojnie, nie irytuj się…
Pogłaskałam tomiszcze po grzbiecie. Czułam się jak kretynka.
- Pięknie, najpiękniej jak potrafię cię proszę, otwórz
się.
Prawie padłam trupem z wrażenia, bo skórzany pas ściśle
oplatający księgę poluźnił się, po czym opadł bezwładnie, a zamek się otwarł
ukazując pożółkłe stronice zapisane drobnym pismem.
Bla, bla, bla… Bla, bla, bla… odpowiedzialność… bla…
zachowaj rozwagę… bla, bla… karma do ciebie wraca… bla, bla… same dyrdymały. Nic
czego wcześniej bym nie wiedziała.
- Pokaż mi…
No właśnie… co ma mi pokazać…? Co się spodziewałam tu
znaleźć? Sama nie wiedziałam.
- Pokaż mi moje przeznaczenie.
Karty same zaczęły się przewracać i zatrzymały się pod
koniec księgi. „Przeznaczenie nie
istnieje. Ty sama tworzysz swoją przyszłość. Narodziłaś się, żeby pomagać
ludziom w najcięższych momentach ich życia. Czasem jedynym wyjściem jest
śmierć, ale to chyba już wiesz. Władasz śmiercią, nocą i ogniem, ale nie
nadużywaj tej władzy.” To się dowiedziałam. Po prostu same nowinki.
- Pokaż mi coś czego nie wiem.
Karty zaczęły bezładnie przewracać się w tę i z powrotem, nie
zatrzymując się na żadnej ze stron.
- Stop!
Księga została otwarta na jednej ze stron. Bezmyślnie zaczęłam
czytać. Przepisy. Przepisy kulinarne. Przepis na placek z owocami. Przepis na
dziczyznę. Przepis na grzyby w sosie własnym. Wiedźma chyba pomyliła się z
powołaniem… albo cierpiała na demencję starczą i zapomniała po co pisze tę
księgę… Zaczęłam chichotać sama do siebie.
- Jak oszukać śmierć? Zrobić jej gulasz… z muchomorami…
Płomienie na kominku strzeliły wysoko i zasyczały
złowróżbnie, a księga zatrzasnęła się mi przed nosem.
- Przepraszam… no
już się nie gniewaj… to był żart… już nie będę…
Spojrzałam w okno i zorientowałam się, że za chwilę
wstanie świt. Spakowałam księgę do kufra wcześniej zamykając ją zaklęciem, żeby
nikt niepowołany jej nie otworzył.
Wyszłam z chaty wlokąc ciężki kufer. Obejrzałam się za
siebie i znów zawładnęło mną to dojmujące poczucie straty. Straty kogoś
ważnego. Kogoś… sama nie wiedziałam jak to nazwać. Wiedziałam, że jestem tu
ostatni raz. Nigdy więcej tu już nie wrócę. Patrzyłam na walącą się chatę i
ocierając samotną łzę ruszyłam do dworu.
Czas odszukać Aleksandra. I Jasność. I Ubu. I POROZMAWIAĆ z
nimi. Dosyć mam już tych tajemnic, czasów nadchodzących i przechodzących. Nie
ma przeznaczenia! A skoro go nie ma, to JA zadecyduję co dalej, a nie jakieś
wyssane z palca dyrdymały.
:D Co prawda pierwszy usuniety wiec zostawiam drugi, tylko slad obecnosci ale :D napstepnym razem napisze wiecej hehe
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Klepsi i milo mi zonwu Cię czytac :D
Dzięki, dzięki, dzięki! I jeszcze raz Cię przepraszam. Naprawdę to było niechcący. :)
Usuńoj tam, oj tam :D nie prepraszaj. A pamietasz jak jeszcze na onecie pisalam :D jak bylo ... różnie!
UsuńWobraz sobie ze wzbogacilam sie o kota hahah i co? cos sie zmienilo,moze tote magiczne spojrzenie jego pomarańczowych oczu,moze to moja wewnetrzna zmiana :D:D Całusy dla mojej wiernej "pisarko towarzyszki"
Kota? Kota funduja sobie stare panny, a nie mlode urocze kobietki :-)))
UsuńTy weź i mnie nie drażnij! I nie drażnij mojego Gonifacego. Kot, to nie zwierzę, to stan umysłu :)
Usuńhahaha no a ja nie dość że nie stara panna to i urocza ?? tak?? jestem wiec wyjatkiem potwierdzającym regułę :D
Usuńach no i dziekuje serdecznie za uroczy komplement
UsuńJa mialem kotkę, Sarah sie zwala, ale latala i lajdaczyla sie aż w koncu gdzies przepadla. Jako to baba. :-)))
UsuńJakby się czuła kochana, to by się nie łajdaczyła i by nie uciekła.
UsuńPo pierwsze nie uciekla,lecz zaginela, po drugie ta to przynajmniej na kase nie leciala, jak cory Ewy.
UsuńTaaa, zaginęła. Dała w długą, bo miała dość. Może na kasę nie poleciała, tylko na odrobinę uczucia.
UsuńDzięki za kolejny odcinek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
CZWORONOZNE moze i potrzebuja uczucia. Ale moja Sarah pewnie pies dorwal albo samochod :(
OdpowiedzUsuńJest nowy odcinek, super! Haha, no to czekam na "ROZMOWE" w wykonaniu narwanej Katarzyny!
OdpowiedzUsuńAgata
Bierz sie babiszonie do roboty! Zakladasz bloga, wiec ludzie go czytaja i czekaja na dalszy ciag. Dlatego pisz wreszcie te odcinki nowe, a nie sie lenisz. Wszyscy sa zajeci, ale zawsze mozna znalezc czas, jak sie chce.
OdpowiedzUsuń