Stary kufer sama zabezpieczałam w powozie. Wszyscy trochę
się dziwili, że ładuję go do środka, ale uznali to za fanaberię starej panny.
Nikt nie uwierzył, że Aleksander to mój mąż. Nawet nie pytali gdzie zniknął.
Uznali go za jednorazowego kochanka. Kiedy kłamałam na jakiś temat, to wierzyli
w każde moje słowo. Kiedy choć raz mogłam powiedzieć prawdę, nie uwierzyli.
Gatunek ludzki chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
W pierwszym odruchu po zniknięciu Aleksandra chciałam
siadać na koń i gnać na złamanie karku za nim. Kiedy emocje opadły uświadomiłam
sobie, że oni tego oczekują. Uznałam, że najpierw warto zapoznać się z księgą
wiedźmy. Znaleźć więcej odpowiedzi, może jakichś wyjaśnień, może wskazówek.
Prawdę powiedziawszy to chciałam dowiedzieć się kim naprawdę jestem i dokąd
zmierzam. Chyba nie dane jest poznać mi odpowiedzi na te pytania. Pogodziłam
już się z tym.
Nie trudno było wydedukować, że im więcej będę wiedziała,
tym łatwiej będzie mi stawić czoła całej tej sytuacji, postanowiłam zatem
zaszyć się w jakimś miejscu, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nawet Aleksander.
Byłam jednak świadoma, że jeżeli bardzo będą chcieli to i tak mnie znajdą. Razem
mieli większą moc niż ja sama.
Zamieszkałam w jednej z moich kryjówek. Postanowiłam nie
szukać Aleksandra, ani pozostałej dwójki. Będą chcieli to sami mnie znajdą.
Były jednak chwile, kiedy tęsknota za Aleksandrem stawała się wręcz namacalna. Śniłam
o nim co noc. Jestem przekonana, że Jasność i Ubu liczyli na to, że właśnie
tęsknota skłoni mnie do podążenia za nimi. Nie złamałam się.
Całe dnie spędzałam nad księgą, która co rusz odkrywała
przede mną nie odkryte zakątki. Zakątki świata i mojej duszy. Księga była
niczym almanach. Almanach spisany dla mnie. Wiedźma musiała przewidzieć, że kiedyś
ta wiedza będzie mi potrzebna. Dlatego ją spisała. W księdze była cała wiedza
jaką posiadała. Jednak niewiele było w niej informacji dotyczących mnie samej i
powodów dlaczego jestem kim jestem i co właściwie jest powodem, że wszyscy się
pojawiliśmy na ziemi. Nie udało mi się z niej też dowiedzieć co właściwie
oznacza sama kwestia „nadejścia czasu”. Czasu na co? Co ma się takiego stać i
dlaczego? Może nawet wiedźma tego nie wiedziała.
Dni mijały. Zamieniały się w tygodnie. Tygodnie w
miesiące. Nastała zima. Nadeszły moje kolejne urodziny. Przestałam je już
liczyć. Nie, nie przestałam. Bardzo chciałam żeby tak się stało, ale nie
potrafiłam przestać. Najgorsze było to oczekiwanie. Liczyłam, że ktoś będzie
pamiętał, że ktoś złoży mi życzenia, ot tak, dla mojej przyjemności. Tylko Aleksander
zawsze o tym pamiętał. W tym roku znów nie miałam co liczyć na upominek. A i
tak na to liczyłam. Jakie to żałosne. Takie ludzkie.
Ubrałam najlepszą swoją suknię. Usiadłam za przystrojonym odświętnie
stole. Na stole pomimo, że uginał się od najróżniejszych wspaniałości, było
tylko jedno nakrycie. Moje. Gdzieś głęboko w sercu liczyłam, że Aleksander się
pojawi. Myliłam się. Zjadłam samotnie kolację. Sama sobie cynicznie życzyłam
kolejnych lat w zdrowiu i poszłam spać. Płatki śniegu tańczyły za oknem, kominek
huczał, błogie ciepło rozchodziło się po domu. Zasnęłam snem sprawiedliwego.
Przeddzień Wigilii. Święta zawsze kojarzyły mi się z
wielką rodzinną fetą, na którą zjeżdżała cała rodzina z najdalszych zakątków.
Pamiętałam jak macocha spieszyła się z przygotowaniem wszystkiego. Ojciec
oprawiał upolowaną zwierzynę. Kucharki biegały po kuchni. Po domu rozchodziły
się wspaniałe zapachy. Świat lat dziecinnych. Tęskniłam za tym.
Wigilię zjadłam samotnie. Znów. Tak bardzo tęskniłam za Aleksandrem.
Żeby nie myśleć i nie katować się tym co było poszłam wcześnie spać.
W nocy zdawało mi się, że usłyszałam jakiś nieokreślony dźwięk.
Zlekceważyłam go. Spałam dalej. Kiedy przebudziłam się ponownie poczułam rękę
Aleksandra na swoim ramieniu. Jego zapach. Jego równomierny oddech. Śni mi się. Niech się śni dalej.
- Katarzyna… wiem, że już nie śpisz…
- Aleksander…?
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin…
- Trochę się spóźniłeś…
- Wcześniej nie mogłem cię namierzyć. Dopiero wczoraj mnie
wezwałaś.
- Ja cię wezwałam…?
- To nie byłaś ty…?
Jeszcze!!;)
OdpowiedzUsuńOch... ja taże spragniona jestem dalszej części :D:D
OdpowiedzUsuńOd dawna nie ma juz zadnych podpowiedzi; Twoja fantazja przekroczyla granice naszych razem wzietych. Pozostalo nam tylko zachwycac sie i prosic o jeszcze :-)
OdpowiedzUsuńMoja wyobraźnia jest bardzo bogata, ale pomysły nadal mile widziane :)
UsuńKlepsi, jeszcze i więcej ciekawość zżera
OdpowiedzUsuńpozdrówki Marta
Kiedy ciąg dalszy???
OdpowiedzUsuńA gdzie prezent na dzień dziecka? Ja się tak nie bawię...;)))
OdpowiedzUsuńZnowu cię wsysło życie w realu... a ja tu na przydechu.....;))
OdpowiedzUsuńKlepsydro uzależniasz. Ja tu czekam i sprawdzam kilka razy dziennie a tu nic ;( mam nadzieję że wkrótce napiszesz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Małolata
Klepsydro błagam o ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńI znowu nic ;(
OdpowiedzUsuńsylwana
i co dalej? nie można tak nas trzymać w niepewności. Poproszę kolejny odcinek.
OdpowiedzUsuńulcia