Dawno, dawno temu, kiedy na półkach w sklepach królował
ocet i herbata, a potem nawet herbata się skończyła i został sam ocet, wszyscy
marzyli o wyjeździe do Ameryki. Tak, dobrze napisałam, Ameryki, nie Stanów
Zjednoczonych. Nikt tak nie mówił. Jechało się do Ameryki.
Ameryka była niczym ta Ziemia Obiecana. Wabiła i mamiła
obiecując cuda na kiju i krainę mlekiem i miodem płynącą. Wszystkim się
wydawało, że tam pieniądze na drzewach rosną, a przy lądowaniu każdego samolotu
z Polakami, to po prostu czerwony dywan rozwijają, jest orkiestra i sierotki z
kwiatkami. Taaa…
Kiedy wszyscy zachłystywali się podziwem dla Ameryki, ja
również chciałam wyjechać z tego szarego kraju, gdzie nawet szarego papieru już
nie ma. Chciałam uciec od tego zimna, chłodu, nienawiści, braku szacunku i
braku tolerancji. Tak szczerze to nadal chcę uciec.
Ale do brzegu, jak to mówi Klarka. Moją krainą mlekiem i
miodem płynącą nie była Ameryka, ale zupełnie inny kraj. Kontynent powinnam
powiedzieć. Kraj, gdzie ludzie chodzą na głowie, zwierzęta skaczą z torbami
albo ćpają zajadając liście eukaliptusa. Tak, tak, tak! Pani w ósmym rzędzie
zgadła. AUSTRALIA. Antypody mi się marzyły. Zawsze, odkąd sięgałam pamięcią.
Nie, nie wyjeżdżam do Australii. Przynajmniej na razie. Nie,
nie znalazła mnie bogata ciocia zza wielkiej wody. Kochanka też sobie nie
znalazłam na drugiej półkuli. Ale powiem Wam, że cieszę się dużo bardziej.
Od czasów wydania „Drugiej szansy” nie milkną zapytania o
kolejną powieść na papierze. No to doczekaliście się. Wszem i wobec ogłaszam,
że „Antypody” zostały wydane w wersji papierowej.
Dla czytelników z Polski i podejrzewam z Europy, książki
są drukowane we Francji. Koszt dostawy to ok. 7,50 AUD. Czas dostawy – około 5
dni od zamówienia.
Zapraszam :)
Szkoda że pierwowzór okładki nie został użyty w tej drukowanej wersji.....
OdpowiedzUsuńGratuluję Klepsydro :) Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńAleńka