poniedziałek, 12 listopada 2012

Hawajczyk


- Kapitan Scez… Shcez…
- Kapitan Szczerzykowska. Kto to jest?
- Kto?
- Ten mężczyzna na zdjęciu.
- To jeden z pierwszych rdzennych Hawajczyków latających w liniach lotniczych. Latał w Aloha Airlines. A co?



- Był pilotem?
- Jednym z najlepszych. Latał w latach sześćdziesiątych.
- Co się z nim teraz dzieje? Jest na emeryturze?
- Niezupełnie… Zginął w katastrofie lotniczej w 1969 roku.
- W katastrofie…
- To było zimą w Philadelphii. Pechowe to lotnisko. Musiał lądować bez podwozia. Tylko, że on nie miał tyle szczęścia co pani. Samolot stanął w płomieniach i eksplodował. Nikt nie przeżył tego lądowania.
- To dlatego…
- Co takiego?
- A nie… nic… Dziękuję. Muszę już iść. Jestem spóźniona. Do widzenia.

Z mocnym postanowieniem dokładnego przyjrzenia się historii Aloha Airlines, a konkretnie przyjrzenia się wszystkim pilotom, poszła do samolotu.

Zupełnie nie wiedziała dlaczego duch pilota, który zginął w Philadelphii ją nawiedza. Czego może ode mnie chcieć? I co dla mnie najważniejsze, dlaczego usiłuje mnie zabić w taki sam koszmarny sposób w jaki sam zginął?! Dlaczego się mści? Dlaczego na mnie? Przecież ja go nawet nie znam! W dodatku Ethan nie wierzy w ani jedno moje słowo i uważa, że zaczynam wariować…

Prawie całą drogę do Londynu milczała. Starała się maksymalnie skupić, żeby nie popełnić żadnego błędu. A miała przed sobą pielgrzymkę po Europie… Dopiero po udanym lądowaniu w Warszawie, gdzie miała spędzić trzy dni się odprężyła.

Popadam w coraz większą paranoję… Może to wszystko sama wymyśliłam…? Może kiedyś czytałam o tym pechowym lądowaniu, najzwyczajniej w świecie o tym zapomniałam, a teraz, po moim wypadku moja podświadomość zaczyna płatać mi figle…? Na pewno tak było. Musiało tak być. Tylko skąd w mojej kuchni ta notatka…? Może lunatykuję? Tyle razy uderzyłam się w głowę, że pewnie tak jest. Ethan ma rację. Muszę wziąć urlop. Odpocząć. Przejdzie mi.

Trzy dni wlokły się w nieskończoność. Z podpisanym trzytygodniowym urlopem wracała do Honolulu. Jeszcze tylko powrót na wyspę i jeden lot na kontynent. I urlop. Całe trzy tygodnie wolnego. Już kontaktowała się z Johnem i jego też poprosiła o wolne. Niezbyt chętnie, ale się zgodził. Naprawdę potrzebowała tego urlopu. Bez dyskusji.

Kiedy wylądowała w Honolulu nie miała siły wstać z fotela. Była tak zmęczona. Fizycznie i psychicznie. Wlokąc się daleko z tyłu za wszystkimi pasażerami i załogą wreszcie dotarła do wyjścia z lotniska.

Zamiast prażącego słońca przywitał ją siąpiący deszcz. Ethana nie było, bo miał zapowiedziane jakieś ćwiczenia. Może nawet lepiej… jakby zobaczył mnie w takim stanie, to zawiózłby mnie do szpitala… Będzie dobrze. Jeszcze tylko jeden lot. Aż stanęła jak wryta. Oprzytomniała. To samo sobie powtarzała zanim wyleciała tego feralnego dnia do Philadelphii. Było przed świętami i miała ostatni lot. Cały czas sobie powtarzała, tak jak teraz, „jeszcze ten ostatni raz siądziesz za sterami”… i usiadła… jeszcze trochę i faktycznie byłby to ostatni raz…

Była nerwowa i sfrustrowana. Nie mogła nic powiedzieć Ethanowi, bo kpił z niej i wyśmiewał się z jej przypuszczeń i wynurzeń, a Teresy nie chciała martwić.

- Maggie, jest XXI wiek, wiedziałaś? Latasz na nowoczesnym sprzęcie, masz ze sobą doświadczonego pilota, więc nawet jakbyś z jakichś niewyjaśnionych powodów nie mogła kontynuować lotu, to on przejmie stery. Już przestań wymyślać jakieś brednie, bo naprawdę w to uwierzysz i wtedy dopiero będzie problem.

Przykro jej się zrobiło. Nie potrafił jej zrozumieć. Nawet nie chciał jej wysłuchać. Uznał, że coś takiego nie istnieje. Koniec. Kropka. Została z tym sama. Pierwszy raz w życiu poczuła się sama. Nigdy coś podobnego jej się nie zdarzyło. Zawsze kogoś miała. Nawet jak się rozwodziła to miała za sobą Teresę i Mateusza. Teraz nie chciała ich do tego mieszać. Zaczęła już się bać czy nie popada w obłęd.

Ethan jakoś tak bez emocji przyjął informację o jej urlopie. Niby się ucieszył, ale miał lekkie pretensje, że nie skonsultowała tego z nim.

- Mam teraz ćwiczenia, nie mogę wziąć urlopu. Mogłaś z tym poczekać jakieś dwa – trzy tygodnie, pojechalibyśmy gdzieś.
- Nie mogłam poczekać. Gdybym poczekała, to mogłoby się skończyć tragiczną śmiercią 400 osób na pokładzie.
- Ta znowu swoje…

Wręcz cieszyła się, że jutro ma lot. Tylko na kontynent i z powrotem. Znów ta nieszczęsna Philadelphia. Ale przynajmniej pogada z Danielem.

Ranek przywitał ich upałem lejącym się z nieba strumieniami. Magdalena wyczuwała swoim szóstym zmysłem burzę. Silną burzę z piorunami. Wylot miała wcześnie rano. Zostawiła im kartkę, że wraca za dwa dni. Wszyscy wiedzieli gdzie i na jak długo jedzie, ale rytuał napisania kartki musiał być zachowany. Może to będzie ostatnia pamiątka po mnie? Magdalena, weź się w garść! Co za idiotyzmy! Kiedy wychodziła z sypialni Ethan przewracał się na drugi bok mamrocząc coś pod nosem. Wczorajszy wieczór nie należał do udanych. Pokłócili się i to ostro. Kiedy wsiadała do taksówki spadły pierwsze krople deszczu.

Musiała się sprężyć, żeby zdążyć wystartować zanim burza nie przybierze na sile i nie rozszaleje się na dobre.

- Lucyna jesteście gotowe? Możemy kołować?
- Jeszcze ci kawy nie zrobiłam…
- Siadaj, zapnij pas. Kawa poczeka. Teraz musimy stąd uciekać. Jeszcze chwila i wieża odwoła pozwolenie na start i nas uziemi na kilka ładnych godzin. Gotowi?
- Startuj.

Rozpoczęła manewr kołowania. Kiedy samolot zaczął nabierać prędkości w strugach deszczu ledwie mignęło jej coś żółtego. Mała plamka dostrzeżona kątem oka. Jeszcze trochę, a wcale nie zauważyłaby tego samochodu i go przeleciała mówiąc kolokwialnie. Przerwała manewr startu. Zatrzymała silniki. Podejrzewała, że stało się coś bardzo złego. Samochód awaryjny wysyła się na pas tylko w ekstremalnych przypadkach.

- Wieża co się dzieje?
- Jeszcze nie wiem, ale zaraz się dowiem i dam ci znać. Nie startuj.
- Przyjęłam. Podeślij mi schody.
- Schody już są w drodze.

Chwilę później, cały czas czekając na informacje z wieży, usłyszeli podniesione głosy w tylnej części samolotu i walenie w drzwi kokpitu. Mocne i zdecydowane walenie. Popatrzeli na siebie z pierwszym oficerem i nie bardzo wiedzieli jak się zachować.

- Wieża, ktoś dobija się do kokpitu. Kto to jest i czego chce? Nie wiem czy mogę go wpuścić.
- To zdecydowanie nie jest terrorysta. Możesz go wpuścić.
- Dlaczego się śmiejesz? Kawał jakiś głupi mi robicie?
- To nie kawał, przysięgam. Otwórz.

Coraz bardziej zaintrygowana podeszła do drzwi.

- Kto tam? Przedstaw się!
- Dowódca eskadry, kapitan Ethan Lee. Otwieraj do cholery!
- Ethan? Co ty tu robisz? Dlaczego mój mechanik leży na podłodze? Gdzie jest Lucyna, moja stewardessa?
- A… przepraszam za niego… nie chciał mnie przepuścić do ciebie… A jakąś stewardessę zamknąłem w schowku… też się rzucała, że do kokpitu mnie przepuści… Musimy porozmawiać.
- Coś z Teresą albo Mateuszem?
- Nie, z nimi wszystko w porządku. Rozmawiałem dziś rano, zaraz jak wyszłaś, z Kalani.
- Kto to jest Kalani? Ethan… możemy o tym porozmawiać jak wrócę? Burza jest coraz silniejsza. Za chwilę nie dostanę pozwolenia na start.
- Właśnie NIE możemy! Nie leć. Proszę cię.
- Co? Ale dlaczego?
- Proszę cię nie leć. Burza jest za silna.
- Ethan jesteś pilotem. Wiesz, że takie smoki latają nad chmurami. Wzniosę się i burzę sobie pooglądam z góry.
- Proszę cię nie leć. Kalani przyszedł mnie ostrzec…
- Co to za jeden ten Kalani?

10 komentarzy:

  1. odcinek świetny! :D:D czekam na wiecej, widze ze masz ostatnio natchnienie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło matko !!!! Jakiś anioł stróż czy następny duch ????

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry anioł stroż :)

    sylwana

    OdpowiedzUsuń
  4. szybko proszę o więcej


    Nieufna

    OdpowiedzUsuń
  5. Robi się coraz ciekawej,czekam na następny odcinek,mam nadzieję że posłucha i nie poleci. miki

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyżby Ethan też zobaczył tego ducha? :D czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A jednak Ethan uwierzył....:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kalani to jakiś "opiekun , przywódca" więc Anioł stróż....chyba przeciwstawny duchowi...

    OdpowiedzUsuń
  9. A co z Adamem? Wydawało się, że jego wątek się na nowo rozwinie.

    Nonima

    PS Brakuje mi Iwana

    OdpowiedzUsuń

Ludziska! Podpisywać się, bo nie lubię gadać z Anonimami!
Przepraszam za konieczność weryfikacji obrazkowej, ale bez tego dostaję dziennie 50 komentarzy spamowych.