niedziela, 27 maja 2012

Urodziny







Stary kufer sama zabezpieczałam w powozie. Wszyscy trochę się dziwili, że ładuję go do środka, ale uznali to za fanaberię starej panny. Nikt nie uwierzył, że Aleksander to mój mąż. Nawet nie pytali gdzie zniknął. Uznali go za jednorazowego kochanka. Kiedy kłamałam na jakiś temat, to wierzyli w każde moje słowo. Kiedy choć raz mogłam powiedzieć prawdę, nie uwierzyli. Gatunek ludzki chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.


W pierwszym odruchu po zniknięciu Aleksandra chciałam siadać na koń i gnać na złamanie karku za nim. Kiedy emocje opadły uświadomiłam sobie, że oni tego oczekują. Uznałam, że najpierw warto zapoznać się z księgą wiedźmy. Znaleźć więcej odpowiedzi, może jakichś wyjaśnień, może wskazówek. Prawdę powiedziawszy to chciałam dowiedzieć się kim naprawdę jestem i dokąd zmierzam. Chyba nie dane jest poznać mi odpowiedzi na te pytania. Pogodziłam już się z tym.

Nie trudno było wydedukować, że im więcej będę wiedziała, tym łatwiej będzie mi stawić czoła całej tej sytuacji, postanowiłam zatem zaszyć się w jakimś miejscu, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nawet Aleksander. Byłam jednak świadoma, że jeżeli bardzo będą chcieli to i tak mnie znajdą. Razem mieli większą moc niż ja sama.

Zamieszkałam w jednej z moich kryjówek. Postanowiłam nie szukać Aleksandra, ani pozostałej dwójki. Będą chcieli to sami mnie znajdą. Były jednak chwile, kiedy tęsknota za Aleksandrem stawała się wręcz namacalna. Śniłam o nim co noc. Jestem przekonana, że Jasność i Ubu liczyli na to, że właśnie tęsknota skłoni mnie do podążenia za nimi. Nie złamałam się.

Całe dnie spędzałam nad księgą, która co rusz odkrywała przede mną nie odkryte zakątki. Zakątki świata i mojej duszy. Księga była niczym almanach. Almanach spisany dla mnie. Wiedźma musiała przewidzieć, że kiedyś ta wiedza będzie mi potrzebna. Dlatego ją spisała. W księdze była cała wiedza jaką posiadała. Jednak niewiele było w niej informacji dotyczących mnie samej i powodów dlaczego jestem kim jestem i co właściwie jest powodem, że wszyscy się pojawiliśmy na ziemi. Nie udało mi się z niej też dowiedzieć co właściwie oznacza sama kwestia „nadejścia czasu”. Czasu na co? Co ma się takiego stać i dlaczego? Może nawet wiedźma tego nie wiedziała.

Dni mijały. Zamieniały się w tygodnie. Tygodnie w miesiące. Nastała zima. Nadeszły moje kolejne urodziny. Przestałam je już liczyć. Nie, nie przestałam. Bardzo chciałam żeby tak się stało, ale nie potrafiłam przestać. Najgorsze było to oczekiwanie. Liczyłam, że ktoś będzie pamiętał, że ktoś złoży mi życzenia, ot tak, dla mojej przyjemności. Tylko Aleksander zawsze o tym pamiętał. W tym roku znów nie miałam co liczyć na upominek. A i tak na to liczyłam. Jakie to żałosne. Takie ludzkie.

Ubrałam najlepszą swoją suknię. Usiadłam za przystrojonym odświętnie stole. Na stole pomimo, że uginał się od najróżniejszych wspaniałości, było tylko jedno nakrycie. Moje. Gdzieś głęboko w sercu liczyłam, że Aleksander się pojawi. Myliłam się. Zjadłam samotnie kolację. Sama sobie cynicznie życzyłam kolejnych lat w zdrowiu i poszłam spać. Płatki śniegu tańczyły za oknem, kominek huczał, błogie ciepło rozchodziło się po domu. Zasnęłam snem sprawiedliwego.

Przeddzień Wigilii. Święta zawsze kojarzyły mi się z wielką rodzinną fetą, na którą zjeżdżała cała rodzina z najdalszych zakątków. Pamiętałam jak macocha spieszyła się z przygotowaniem wszystkiego. Ojciec oprawiał upolowaną zwierzynę. Kucharki biegały po kuchni. Po domu rozchodziły się wspaniałe zapachy. Świat lat dziecinnych. Tęskniłam za tym.

Wigilię zjadłam samotnie. Znów. Tak bardzo tęskniłam za Aleksandrem. Żeby nie myśleć i nie katować się tym co było poszłam wcześnie spać.

W nocy zdawało mi się, że usłyszałam jakiś nieokreślony dźwięk. Zlekceważyłam go. Spałam dalej. Kiedy przebudziłam się ponownie poczułam rękę Aleksandra na swoim ramieniu. Jego zapach. Jego równomierny oddech. Śni mi się. Niech się śni dalej.

- Katarzyna… wiem, że już nie śpisz…
- Aleksander…?
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin…
- Trochę się spóźniłeś…
- Wcześniej nie mogłem cię namierzyć. Dopiero wczoraj mnie wezwałaś.
- Ja cię wezwałam…?
- To nie byłaś ty…?

12 komentarzy:

  1. Och... ja taże spragniona jestem dalszej części :D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna nie ma juz zadnych podpowiedzi; Twoja fantazja przekroczyla granice naszych razem wzietych. Pozostalo nam tylko zachwycac sie i prosic o jeszcze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wyobraźnia jest bardzo bogata, ale pomysły nadal mile widziane :)

      Usuń
  3. Klepsi, jeszcze i więcej ciekawość zżera

    pozdrówki Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. A gdzie prezent na dzień dziecka? Ja się tak nie bawię...;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu cię wsysło życie w realu... a ja tu na przydechu.....;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Klepsydro uzależniasz. Ja tu czekam i sprawdzam kilka razy dziennie a tu nic ;( mam nadzieję że wkrótce napiszesz ;)
    Pozdrawiam
    Małolata

    OdpowiedzUsuń
  7. Klepsydro błagam o ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  8. I znowu nic ;(

    sylwana

    OdpowiedzUsuń
  9. i co dalej? nie można tak nas trzymać w niepewności. Poproszę kolejny odcinek.
    ulcia

    OdpowiedzUsuń

Ludziska! Podpisywać się, bo nie lubię gadać z Anonimami!
Przepraszam za konieczność weryfikacji obrazkowej, ale bez tego dostaję dziennie 50 komentarzy spamowych.