czwartek, 26 lipca 2012

Komputer



Siedziała w gabinecie Adama. Pomieszczenie oświetlał wyłącznie ekran monitora. Już nawet nie przeglądała maili. Wiedziała co będzie dalej. Nie miała ochoty czytać o kwiatuszku, pączuszku, misiaczku i tym podobnych. Zadziwiające jest to, że pomimo, że jej świat runął w gruzach, czuła otępienie. Czuła niesmak. Nie zazdrość, nie wściekłość, tylko żal. Nawet nie żal o samą zdradę, tylko o to, że Adam nie miał odwagi cywilnej powiedzieć jej, że jej nie kocha, nie szanuje, nie jest szczęśliwy, nie chce być z nią.


- Tu jesteś. Szukałem cię po całym domu. Korzystasz z mojego komputera? Był zamknięty… Przecież masz swój…
- Mój komputer został w Philadelphii. Roztrzaskał się w drobny mak. Miałam małą stłuczkę, pamiętasz? To jest jednak pikuś w stosunku do katastrofy jaką tu zastałam. Długo miałeś zamiar mnie jeszcze oszukiwać?
- O czym ty mówisz?
- O kwiatuszkach, pączuszkach, misiaczkach i innej menażerii. Dobrze się bawiłeś oszukując mnie? Kłamiąc w żywe oczy? Nie zmęczyłeś się życiem na dwa fronty? Jestem ciekawa jak o tym powiesz Mateuszowi? Albo mamie? A może wszyscy już wiedzą, tylko ja taka beznadziejnie niedomyślna jestem? Może tylko ja jestem jakimś cholernym dinozaurem wierzącym w zaufanie?
- …
- Może coś powiesz? Odwaga cywilna cię opuściła? Miej chociaż tyle honoru, żeby mi to powiedzieć w twarz.
- Co mam ci powiedzieć? Czego oczekujesz? Wszystko w tej rodzinie kręci się dookoła ciebie. Twoja praca, twój awans, twoje wyjazdy. Twoje, twoje, twoje. A prawda jest taka, że ja wciąż jestem sam, ciebie nie ma i wszystko na mojej głowie. Nawet porozmawiać nie ma z kim, bo ty jesteś albo w Honolulu, albo w Ottawie, albo diabli wiedzą gdzie.
- Oczywiście. Że też nie pomyślałam… Przecież to oczywiste, że to wszystko moja wina! Naprawdę wierzysz, że to cię usprawiedliwia? Wiedziałeś jaką mam pracę. Nie latam od wczoraj. Zdawałeś sobie z tego sprawę i wspierałeś mnie. Nagle poczułeś się samotny? To dlaczego nie powiedziałeś tego mnie, tylko tej lafiryndzie?
- Gdybym ci powiedział rzuciłabyś pracę?
- Byłbyś szczęśliwy gdybyś odebrał mi skrzydła? Byłbyś wtedy szczęśliwy? Będąc świadomym, że cząstka mnie umiera? To teraz bądź szczęśliwy, bo właśnie odebrano mi skrzydła i to chyba na dobre.
- Co się stało?
- Nie zmieniaj tematu!
- Sama zaczęłaś…
- Jak sobie teraz wyobrażasz nasze życie? Co planujesz? Chcesz rozwodu? Nie chcesz rozwodu? Chcesz od nas odejść, żeby być szczęśliwym z tą przaśną dziewoją? Ile ona ma lat? Dwadzieścia? Dwadzieścia pięć?
- Jak to rozwód? Jaki rozwód?!
- Czego ty się w ogóle spodziewałeś? Że to się nigdy nie wyda? A może, że jak się dowiem, to poklepię cię po ramieniu i powiem „nic się nie stało, zdarza się”?
- Nie wiem… nie wiem co sobie myślałem.
- W tym sęk, że myślałeś nie tą głową co trzeba.
- Jesteś wulgarna.
- Jasne. Ty rżniesz sekretarkę, ale to ja jestem wulgarna. Jakie to trywialne. Żebyś się chociaż wysilił. Ale z sekretarką… Tylko na tyle cię stać?
- …
- Dom jest twój. Zawsze był. To ja się wyprowadzę. Mateusz sam zadecyduje gdzie chce mieszkać. Potrzebuje i matki, i ojca. Więc trzeba się postarać, żeby mieszkał trochę ze mną, trochę z tobą. Mateusz jest u mamy. Ty mu o tym powiesz. Mamie też. Dziś. Dziś to zrobisz.
- Co…?
- Idę się spakować. Na razie będę mieszkać w hotelu. Później znajdę sobie jakieś mieszkanie. Będziesz miał cały dom dla siebie. Dla siebie i tej lafiryndy.
- Zwariowałaś? Przecież wiesz, że tylko ciebie kocham!
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Zanim mnie poniżyłeś i zmieszałeś z błotem.
- Porozmawiajmy! Magdalena!

Adam wykazywał symptomy skrajnego szoku. Nie do końca zdawał sobie sprawę co się dzieje. Magdalena za to teraz dopiero poczuła, że grunt usuwa się jej spod nóg. Że nie ma punktu zaczepienia. Że traci wszystko co posiada. Teraz dopiero zrozumiała żonę Daniela. Nie chciała być zgorzkniałą żoną wyszukującą w każdym geście, w każdym spojrzeniu, w każdym uśmiechu kolejnej zdrady. Wolała odejść.

Nie miała nawet nikogo z kim mogłaby teraz porozmawiać. Kto doradziłby jej co ma robić. Mama by jej pomogła. Ale akurat z tą sprawą nie mogła do niej iść. Adam jest jej synem, broniłaby go. To zrozumiałe. Przyjaciółek nie miała. Miała setki znajomych, ale ze znajomymi nie porusza się takich tematów.

Spakowanie się zajęło jej kilka minut. Zawsze była przygotowana na niespodziewany lot. Chociaż jakaś korzyść z koczowniczego trybu życia. Wyszła z neseserem w ręce, ciągnąc za sobą walizkę. Adam prosił, płakał, tłumaczył, krzyczał… Nawet się nie obróciła. Wsiadła do samochodu i odjechała.

Śnieg zaczął prószyć. Piękny zimowy krajobraz. Dopiero pod hotelem przy lotnisku nerwy jej puściły. Siedząc za kierownicą w zaparkowanym samochodzie rozpłakała się jak dziecko. Pierwszy raz od dwudziestu lat.

13 komentarzy:

  1. Nareszcie, pokazała że w głębi jest kobieta a nie skała, której nic nie ruszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. I sie porobilo .... i tak byla delikatna .... Weny zycze bo czekam na wiecej ;-)
    agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  3. Choć nawet ciekawi mnie co się wtedy czuje, nie chciałabym się przekonać na własnej skórze.... choć kiedyś przemknęło mi przez głowę, że tak.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogę Ci napisać, jakie są wtedy odczucia, choć oczywiście każdy odbiera coś takiego indywidualnie..
      Otóż czujesz się tak, jakby ktoś zgasił słońce za pomocą wielkiej, brudnej szmaty; wiatr nasycił smrodem spalonych włosów, a każdy posiłek obdarł ze smaku.
      I jedyny smak, jaki się czuje, to płonący kwas zgrzytający w przełyku - to są łzy.
      Łzy, które mogą zatopić i którymi chciałoby się zabić w zamian za zawiedzione zaufanie.
      Tak to, w przybliżeniu, wygląda.
      Tylko że mocniej.

      Usuń
  4. wczoraj po dość długiej przerwie zajrzałam na ten blog a tu ku mej uciesze nowa powieść. REWELACJA!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. A wszystko przez ta ci.ę sekretarke, co kariere przez lozko szefa chciala zrobic!
    Pogodz ich potem, Klepsi, po perypetiach niech znowu odnajda siebie.
    A tą... sekretarke... niech raz taką spotka sprawiedliwa kara! Moze dodatkowy watek, gdzie ona sie potem wiaze z hochsztaplerem i w koncu pojdzie siedziec?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ ty mściwy jestes :D

      Usuń
    2. Msciwy? Zyczliwy i sprawiedliwy! Nie chce rozbicia zwiazku przez lafirynde, a tej wedlug zaslug zycze...

      A Ty takiej bronisz, czyzbys sie do wspolnoty poczuwala? prawda, przyznalas juz, ze masz sporo za uszami:)))

      Usuń
    3. Ubić szmatę! A Wiola, to normalnie ma kochanka w każdym porcie! No mówię Ci! :)
      Wiola zaraz jak mi zdzieli, to nie wstanę :)

      Usuń
    4. Ta fulocie ładnie, bo jo taka gryfna dziołszka jest że ino mi chopa dać i hulaj dusza piekła nie mo :D
      No gadej mi tak Klepsi a faktycznie se znajde jakiego Alojza.

      Taaa tak sobie Szwejk przypominam, kiedyś dawno temu był pewien Pan doktor... :D

      Usuń
    5. Nie ponjal, Wiola, jaki doktor? moze Oetker, bo Ty teraz tylko ciasteczka pieczesz?
      Wyszalala sie widac dziewczyna...

      Usuń
    6. Ta dr Oetkera miałach na myśli :D

      Usuń
  6. A ja osobiście po takim wybryku męża nie chciałabym go już znać, niech wyjedzie, może tam znajdzie miłość życia?

    OdpowiedzUsuń

Ludziska! Podpisywać się, bo nie lubię gadać z Anonimami!
Przepraszam za konieczność weryfikacji obrazkowej, ale bez tego dostaję dziennie 50 komentarzy spamowych.