Obudziło ją… nie wiedziała tak do końca co ją obudziło. W
pomieszczeniu panował półmrok.
- Nie wstawaj za szybko, bo cię zemdli albo stracisz
przytomność. Byli tu jacyś ludzie z lotniska, chcieli cię przesłuchać, ale nie
pozwoliłem cię budzić.
- Dzięki. Ile spałam? Co z Piotrem? Znaczy z moim
pierwszym oficerem?
- Spałaś 15 godzin. Twój telefon odebrałem, pogadałem z
twoim mężem, bo się denerwował. Piotr dochodzi do siebie, też martwi się o
ciebie. Ostatnio ponoć widział cię zmiażdżoną fotelem, wbitą w stery. Myślał,
że nie żyjesz.
- Złego licho nie bierze. Idę do niego i muszę jechać na
lotnisko. Dziękuję za wszystko doktorze. Do widzenia.
- Gdyby działo się coś niedobrego, masz w telefonie mój
numer. Sam wprowadziłem. Do widzenia.
Piotr ucieszył się na jej widok. Jego żona była już w
drodze. Magda pomyślała o Adamie. Pewnie odchodzi od zmysłów. Kiedy przekonała
się, że nic nie potrzeba Piotrowi, wreszcie z nim porozmawiała. Uspokoiła go i
odwiodła od pomysłu przyjazdu do Philadelphii. Uznała, że jej powrót może się
opóźnić góra dwa dni, więc na końcówkę świąt zdąży. Poza tym nie chciała żeby
zostawiał Mateusza samego.
Myślała, że przesłuchanie będzie tylko formalnością. W
końcu najważniejszy jest zapis ze skrzynek. Okazało się, że jest w błędzie.
Przesłuchiwano ją prawie pięć godzin i cały czas miała przemożne wrażenie, że
za wszelką cenę przesłuchujący starają się jej udowodnić, że to ona była winna
całemu zajściu. Szczególnie napastliwi byli przedstawiciele producenta
samolotu, którym lecieli. Domyśliła się o co chodzi. O grube pieniądze chodzi.
Bardzo grube. Będą starali się za wszelką cenę zwalić winę na pilotów, bo
przyznanie, że ich samolot jest bublem, naraziłoby firmę na milionowe straty.
Nie bardzo się tym przejęła. Była doświadczonym pilotem. Wiedziała, że nie
popełniła żadnego błędu i była przekonana, że zapis z czarnych skrzynek
potwierdzi jej słowa.
Miała pozostać w Philadelphii tydzień. Taki dostała
rozkaz. Nie tego oczekiwała. Liczyła, że pozwolą jej wrócić do rodziny. Nie
pozwolili.
- Adam, najprędzej będę w domu w Sylwestra.
- Dlaczego dopiero w Sylwestra? Dlaczego nie chcą cię
puścić?
- Do tego czasu potwierdzą moje zeznania ze skrzynkami.
Tak myślę. Może wziąłbyś Mateusza i przyjechalibyście do mnie? Spędzilibyśmy
tutaj święta, a Nowy Rok u mamy?
- Bardzo bym chciał, ale nie mogę zostawić mamy samej na
święta, a ona w życiu nie zgodzi się lecieć samolotem. Znasz ją.
- Znam… No to… kolejne święta osobno… Przykro mi. Tak
bardzo mi cię tu brakuje.
- Wiem. Nadrobimy wszystko jak wrócisz. Wytrzymaj. To
tylko tydzień. A jak przylecisz to urządzimy sobie swoje święta.
Wigilia. Planowo od wczoraj powinna być w domu. Powinna.
Dobrze, że oddali jej bagaże, bo pewnie do teraz chodziłaby w mundurze. Nie
tylko fizycznie nie była przygotowana na dłuższy pobyt. Myślami była cały czas
w Polsce. Jeszcze nigdy nie czuła się tak samotna. Nie były to jej pierwsze
święta poza domem, ale te dotychczasowe były planowane, więc zdążyła
przygotować się do tego.
Do Piotra przyjechała żona. Magda poszła do szpitala
złożyć im życzenia. Ucieszyli się na jej widok. Nie chciała im przeszkadzać,
więc możliwie szybko się pożegnała. Kiedy już wychodziła ze szpitala jej
telefon zabrzęczał. Pomyślała, że życzenia. Otwarła wiadomość i zamarła. Kolejny
sms. I kolejny. I jeszcze jeden. Bez podpisu. Same zdjęcia. Zdjęcia jej męża w
objęciach sekretarki. Dziewczątka, które było częstym gościem w jej domu.
Dziewczątka, które wiekiem bardziej pasowało do ich syna Mateusza.
Usiadła na pierwszym z brzegu krzesełku. Telefon zaczął
wibrować w jej ręce. Dzwonili z firmy. Jakaś biurwa uprzejmym tonem
poinformowała ją, że odbiera jej skrzydła do czasu wyjaśnienia awarii podwozia.
To może trwać nawet pół roku. Wesołych Świąt!
Siedziała na plastikowym krzesełku tępo patrząc w ścianę. Zaczęła
się zastanawiać czy śni jej się jakiś koszmar, czy może jest w jakimś programie
„Mamy cię”, czy innej ukrytej kamerze. Nie wiedziała ile czasu upłynęło. Ludzie
mijali ją i nikt nie zwracał na nią uwagi.
- Co ty tu robisz? Źle się czujesz? Wyglądasz jakbyś ducha
zobaczyła.
- Byłam… byłam u Piotra…
- Wszystko w porządku?
- Właśnie się dowiedziałam, że moje idealne małżeństwo
legło w gruzach, wyrzucili mnie z pracy, no może nie tak do końca, ale
zawiesili mnie do czasu wyjaśnienia, czyli na bardzo długo, a poza tym jest
Wigilia, a nie mam nawet z kim podzielić się opłatkiem i spędzę ten dzień
daleko od domu. … Właśnie zawalił się mój świat. Tak. Wszystko w porządku!
Nawet nie wiem dlaczego ci to mówię…
Hmmm... Klepsydro to cos nowego czy ja już wyszłam z obiegu?? :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleczka
Życie w gruzach.... ale Magdalena zapewne jak feniks z popiołu....
OdpowiedzUsuńGarretta poznałam u ciebie, dzięki:)
No kochana, jakby tak nie było, to musiałabym napisać: Magdalena poszła się utopić. The End. :)
Usuńa żeby było w klimacie świątecznym, to zrobiła to w wannie z karpiem ;>
UsuńAż się woda w wannie zagotowała. :)
UsuńWitaj po przerwie.
OdpowiedzUsuńNie było mnie dwa dni, a tu tyle do czytania ;)
A teraz o opowiadaniu: jeśli się nie mylę i dobrze mi się zdaje, to Magdalena nie z tych, co to skopana leży na ziemi i płacze, tylko wstanie, otrzepie się i jeszcze kilka tyłków skopie. Zaczynając od męża, a na wrednej biurwie kończąc.
Mam nadzieję, że to opowiadanie też się skończy hapi endem.
Pozdrawiam
Jak zawsze pozytywne zaskoczenie - mam nadzieję, że będzie kontynuacja :-)
OdpowiedzUsuńWidać że takie opowiadania to Twój konik ;) ile razy zaglądam to nowy odcinek :) Oj umiesz trzymać w niepewności :)
OdpowiedzUsuńA lekarz przystojny, bo nie doczytałam?:)
OdpowiedzUsuńJakie toto niecierpliwe! Nie doczytałam, bo nie napisałam! Cierpliwości! Najpierw są kłody pod nogi, potem to co przyjemne :)
UsuńAle napisac cos bys mogla choc troche rabka tajemnicy. NIe zeby potem sie okazalo, ze jest niski, lysy i latwiej go przeskoczyc ;)
UsuńUwielbiam Celtic Woman najbardziej ich kawalek The Voice :)
OdpowiedzUsuńA co do Magdaleny ciekawie sie zaczyna :D