Kolejny dzień nie przyniósł żadnych rozwiązań. Mateusz
spędzał Sylwestra z kolegami na prywatce. To była pierwsza jego niemalże
„dorosła” impreza. Magdalena uśmiechała się zawiązując mu krawat w kuchni u
Teresy, mamy Adama i nie wiedziała jak ma zacząć temat kłopotów z Adamem.
Teresa patrzyła na nią jakby wiedziała doskonale co się dzieje. Ledwie zamknęły
się drzwi za Mateuszem nalała czystej wódki do kieliszków.
- To ja wysłałam ci te zdjęcia.
- Co…?
- Przepraszam za brak wyczucia czasu, ale na takie wiadomości
nigdy nie jest dobry czas. Chciałam żebyś wiedziała. Gniewasz się na mnie?
- Nie. I tak bym się dowiedziała. Prędzej czy później.
- Lepiej prędzej. Ja się dowiedziałam o zdradach mojego męża
po dwóch latach. A wtedy on miał raka, a jego stan był terminalny. Tylko
dlatego go nie zostawiłam.
- Ojciec Adama…?
- Tak. Święty jaśnie pan Szczerzykowski.
- Adam mi nic nie mówił.
- Bo o tym nie wie. Nikt nie wie. Teraz ty wiesz. O Adamie
dowiedziałam się przypadkiem. Nie wiedziałam jak mam ci to powiedzieć, więc
ukryłam swój numer i ci wysłałam zdjęcia.
- Zaparło mi wtedy dech w piersi.
- Wiem. Co teraz planujesz?
- Jeszcze nie wiem. Na razie jestem na etapie węszenia,
wściekania się, ataków niekontrolowanego płaczu i użalania się nad sobą.
Żałosne…
- Normalne.
- Wiesz Teresa… ja naprawdę go kocham… Kocham go bardziej
niż samą siebie. Ostatnią moją myślą w Filadelfii zanim uderzyliśmy w pas, był
Adam. Nie Mateusz! Adam. Ale nie potrafię mu wybaczyć. Nigdy więcej mu nie
zaufam. Po prostu nie potrafię…
- Nie chciałam rozbijać waszego małżeństwa. Naprawdę.
Uważam jednak, że gdybym ci nie powiedziała, to byłoby jeszcze bardziej
nieuczciwe z mojej strony.
- Wiem. Idę do domu. Znaczy do hotelu.
- Nie zostaniesz?
- Nie gniewaj się, ale chcę być sama. Poza tym Adam pewnie
przyjdzie, a nie chcę go spotkać. Nie dziś.
- Rozumiem. Uważaj na siebie. I szczęśliwego nowego roku.
- Taaa… szczęśliwego…
Bal sylwestrowy mieli spędzić z Adamem. Zamiast tego
Magdalena siedziała sama w hotelowym pokoju. W restauracji na dole rozpoczął
się bal. Odgłosy zabawy były słychać nawet na piątym piętrze.
Krótko przed północą ktoś zdecydowanie zapukał do drzwi.
Zdziwiło ją to o tyle, że przez recepcję bez zawiadomienia telefonicznego
nikogo nie przepuszczali. Pewnie
Adam… przemknął cichaczem niezauważony.
- Adam, nie chcę dziś z tobą rozmawiać! Idź sobie!
- Maggie, to ja, Michael. Chodź ze mną. Wiem od
recepcjonistki, że tu jesteś. Wypijemy toast i wrócisz do pokoju.
Pod drzwiami był jej znajomy. Pilot, którego poznała
przypadkiem stacjonując w tych samych hotelach. Nie latali w tych samych
liniach, ale zdążyli się poznać i polubić. Michael był miłym człowieczkiem w
wieku jej ojca. Siwe włosy dodawały mu powagi, ale lekka nadwaga powodowała,
szczególnie o tej porze roku, że patrząc na niego miało się wrażenie, że
rozmawia się ze Świętym Mikołajem.
- Chciałam…
- Tak wiem. Chciałaś wyryczeć się do poduszki i ukarać się
jeszcze bardziej spędzając czas sama ze sobą. Idziesz ze mną.
- Skąd wiesz o Adamie…?
- O jakim Adamie? Mówię o odebraniu ci skrzydeł.
- A… no tak…
- Idziemy.
W swetrze i dżinsach poszła do sali balowej. Michael
zaprowadził ją do stolika, przy którym siedziało kilku mężczyzn. Dwóch znała z
widzenia. Piloci.
- Panowie. Czapki z głów. Bohater z Filadelfii wszedł na
pokład.
Czuła się zażenowana. Nie sądziła, że przyjmą ją z takimi
honorami. Spojrzenia wszystkich na sali skupiły się na niej. Uśmiechała się, a
miała ochotę zawyć.
- Maggie, jeżeli chcesz to mogę choćby jutro pogadać u
nas… i wiesz…
- Dzięki. Mam nadzieję, że oddadzą mi skrzydła i będę
dalej latać tutaj.
- Na pewno tak będzie! Wypijmy za to.
Pomimo wszystko spędziła mile czas. O północy wszyscy
nagle zapałali chęcią złożenia jej życzeń. Niemalże kolejka się ustawiła do ich
stolika. Wracała do pokoju z uśmiechem na ustach. Otwierając drzwi usłyszała,
że jej telefon dzwoni. Adam… Szlag
jasny mnie za chwilę trafi! Niech dzwoni sobie do swojej lafiryndy, a mnie da
spokój!
- Halo!
- Co ty taka zła jesteś? Ja tylko szczęśliwego nowego roku
ci chciałem życzyć. U nas jest jeszcze stary rok…
- Daniel?
- A kogo się spodziewałaś? Królowej angielskiej? Jak twoje
oko?
- Mam makijaż permanentny. Fioletowo-czarny.
- Powinienem je obejrzeć. Zdecydowanie.
- Daniel, w Polsce są lekarze.
- Tak, tak, tak… i niedźwiedzie na ulicach.
- No wiesz!
Magdalena sama nie mogła uwierzyć jak lekko i swobodnie
jej się rozmawia. I to z facetem, który notorycznie zdradza swoją żonę. Nie
mogła się powstrzymać przed porównywaniem Daniela do Adama. Dlaczego u Daniela
jej to nie przeszkadzało, a u Adama doprowadzało do białej gorączki? Punkt widzenia zmienia się w zależności od
miejsca siedzenia. Nie kocham Daniela. I to nie mnie zdradza. Dlatego mi to nie
przeszkadza.
Szósta rano. Intensywny dźwięk telefonu wwiercał się w
głowę.
- Halo…
- Kapitan Magdalena Szczerzykowska?
- Przy telefonie. Kto mówi?
- Proszę o jak najszybsze stawienie się na lotnisku.
Proszę się spakować i zabrać mundur.
Akcja nabiera tempa!!!!! Uwielbiam to, najgorzej, że ciekawość mnie zżera po przeczytaniu każdego odcinka :)
OdpowiedzUsuńsylwana
Jednak nie wszystkie teściowe są złe (że tak delikatnie ujmę). ;)
OdpowiedzUsuńNo i mam nadzieję, że oddadzą jej skrzydła.
Hm.... teściowa super, może dla niej warto być z takim mężem;))) Dzieje się dzieje..... znów przyjdzie mi wstrzymywać oddech do następnego odcinka...
OdpowiedzUsuńM
A właśnie, że nie... Miałam tą przyjemność nad morzem;)czyli na zakończenie urlopu....
OdpowiedzUsuńOsławione hormony... fajnie, że mam na co zwalić...;))
OdpowiedzUsuń