Obudziła się natychmiast. Skrzydła! Oddadzą mi skrzydła! W piętnaście minut była gotowa do wyjścia. Dziesięć minut
później była już w gabinecie swojego szefa.
- Jak ci się udało dojechać w takim czasie…?
- Udało mi się. Co się dzieje?
- Czasowo odwieszam cię w obowiązkach. Dwóch pilotów się
rozchorowało i to poważnie, a zastępstwa zabalowały. Mam tylko ciebie.
- Czasowo…
- Magdalena, wiesz, że to nic personalnego i gdyby to ode
mnie zależało, to w ogóle nie byłabyś zawieszona. Ba! Medal bym ci dał! Ale jesteśmy
uzależnieni od tych ludzi od producenta samolotów. Nie mam wyboru.
- Powiedziałeś, że żałujesz, że mnie awansowałeś. Nagle
kiedy jestem potrzebna, to stwierdzasz, że medal byś mi dał. Wiesz co o tym
myślę?
- Wiem.
- Gdybym była świnią, to bym wyszła i trzasnęła drzwiami.
A! I jeszcze życzyła ci spokojnego lotu i bezpiecznego lądowania.
- Ale nie jesteś świnią… i… polecisz…?
- Polecę. Ale mam warunki.
- Warunki…?
- Odwieszasz mnie na stałe. Nie czasowo. I chcę to na
piśmie. Nie usiądę za sterami, zanim tego nie dostanę.
- Nie mogę, Magdalena… proszę cię… przecież wiesz, że to
formalność… skrzynki odczytają w ciągu tygodnia i będę cię mógł odwiesić w
glorii chwały. Wywiady, flesze aparatów, sława. Będziesz gwiazdą! Zobaczysz.
- Nie chcę być gwiazdą. Chcę moich skrzydeł.
- Nie mogę.
- Zatem… przyjemnego lotu.
Magdalena wstała i podeszła do drzwi. Miała kamienną
twarz, a jej ruchy były jak zawsze energiczne i zdecydowane. A tak naprawdę
bała się, że zaraz się przewróci z nadmiaru emocji, które podniosły jej
adrenalinę do szczytowych poziomów. Chwyciła za klamkę.
- Szczerzykowska wracaj. Odwieszam cię całkowicie. Oddaję
ci twoje skrzydła.
- Na piśmie.
Pięć minut później trzymała w ręce pismo z decyzją o
odwieszeniu jej w obowiązkach pilota. Opieczętowane i podpisane.
- To dokąd w lecę?
- Hawaje. Oahu. Port w Honolulu.
- Gdzie?
- Słuch ci szwankuje? Międzylądowanie w L.A. Pasażerowie już
wchodzą na pokład. Zaraz będzie tankowanie, a jeszcze musisz sprawdzić samolot,
więc radzę ci się pospieszyć.
- Dzięki szefie.
- Leć. Bezpiecznego lądowania.
- Podziękuję jak wyląduję.
- I jeszcze jedno.
- Tak?
- I tak byś poleciała. Nawet bez tego pisma.
- Poleciałabym.
- Zejdź mi z oczu! I powodzenia.
Wyszła z gabinetu i miała ochotę śpiewać i tańczyć z
radości. Zadzwoniła do Adama. Nie mogła się dodzwonić. Pewnie bzyka się z tą przaśną dziewoją. Cham
i prostak! Zadzwoniła do
Teresy. Wyjaśniła, że ma lot i poprosiła o opiekę nad synem. Teresa ucieszyła
się chyba bardziej od niej, że może wracać do pracy. Wiedziała jak to kocha.
Magdalena obeszła cały samolot. Sprawdziła niemalże każdy
jego centymetr. Kiedy sprawdzała podwozie przytuliła się do kół.
- Tylko mnie nie zawiedźcie. Proszę.
Siedząc za sterami przypomniało jej się feralne lądowanie.
Ten strach. Adrenalina. Nie sądziła, że tak ją ruszy widok sterów. Dwa głębokie
wdechy. Bicie serca się uspokoiło.
- Poproszę o kawę.
- Już ci zrobiłam. Taka jaką lubisz.
- Dzięki. Dziewczyny gotowe? Możemy kołować?
- Idę sprawdzić. Jesteś zaproszona na naszą bibkę na
Hawajach.
- Dzięki. Przyjdę na pewno. Gotowy? Podaj raport.
Lot był spokojny. Na pokładzie były dzieci, ale pierwszy
raz w swojej karierze nie pozwoliła im wejść do kokpitu. Były zawiedzione.
Uznała jednak, że bardziej zawiedzone by były gdyby przez jej nieuwagę zostało
wciśnięte coś co nie powinno być wciśnięte i rozbiliby by się w L.A. Musiała
ponownie nabrać pewności siebie. Nie chciała by ktokolwiek ją rozpraszał.
- Wieża L.A. sprawdź czy mam wysunięte podwozie.
- Co mam sprawdzić? Chyba masz kontrolki?
- Powiedz mi czy widzisz koła pod samolotem.
- Masz koła wysunięte. Co ty w Sce.. Shce… w tą Polkę się
bawisz?
- Jakbyś zgadł. Jestem drugim pilotem, Szczerzykowska
będzie lądować.
- Wow… macie pozwolenie.
Samolot usiadł. Bez jakichkolwiek problemów. Magdalena
dopiero teraz zdała sobie sprawę, że cały manewr przeprowadzała na wdechu.
Ochłonęła dopiero jak samolot się zatrzymał.
W L.A. nikt nie wiedział, że Magda będzie pilotować
samolot, bo leciała w zastępstwie i nikt nie zwrócił uwagi, że jej nazwisko
widnieje na liście, zamiast pilota, który faktycznie miał lecieć. Jednak w
Honolulu została przywitana co najmniej jak gwiazda rocka. Krępowało ją to, ale
zarazem przyjemnie łechtało jej próżność.
- Lucyna zabierz mnie stąd zanim sodówa mi uderzy do
głowy.
- Jak sobie pani życzy, pani kapitan. A! I pamiętaj o
naszej bibce. Jutro wieczorem.
Miała cały tydzień dla siebie, tylko dla siebie na
rajskiej wyspie. Otwarła walizkę. I zamarła. Same swetry, grube spodnie, ciepłe
skarpety i buty z futrówką. Zero lekkich ubrań. Zero sandałków. Zakupy! Tralalala! Idę na zakupy! Telefon zabrzęczał.
- Halo.
- Właśnie cię oglądam w TV. Za trzy godziny mam samolot.
Do zobaczenia jutro.
Hahaha PIERWSZA! Wiara czyni cuda... mialam nadzieje, ze dzisiaj cos przeczytam ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agnieszka
PS. KUP Magdzie cos sexi ... niech rzuci doktorka na kolana a mMaz niech sie puka .... w glowe!
Klepsydro jeszcze, jeszcze a nie będę marudzić o kontynuację Katarzyny :-)
OdpowiedzUsuńDzieki wielkie za taki przyjemny odcineczek:-) emocje aż buchają! Doktorek dzwonił?
OdpowiedzUsuńUla
Akcja sie rozkręca! Doktorek przechodzi do działania :) Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńSylwana
Mam wielką nadzieję, że tak samo moge powiedzieć : "Do zobaczenia jutro Klepsydro " :) przy czytaniu następnego odcinka oczywiście :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleczka
Zakochał się :)
OdpowiedzUsuńwow... Hawaje, zakupy i spotkanie z interesującym mężczyzną!
OdpowiedzUsuń