czwartek, 9 sierpnia 2012

Pacynka


- Tu Cesna 172, mówi kapitan Magdalena Szczerzykowska, słyszycie mnie?
- Głośno i wyraźnie.
- Proszę o pozwolenie na lądowanie. Gubię paliwo, lecę na oparach, za chwilę zgaśnie mi silnik.
- Masz pozwolenie. Kto mówi?


- Kapitan Magdalena Szczerzykowska. Niech zrobią mi miejsce, potrzebuję całego pasa. A… i radziłabym otwarcie siatek, chyba, że wolicie wyławiać mnie z oceanu.
- Już zjeżdżają. Siatki napięte. Powodzenia.

Wyhamowała 5 cm przed siatką. Helikopter Ethana zawisł nieruchomo niemalże oko w oko z Cesną.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Czego ci nie powiedziałam?
- Że jesteś pilotem.
- Przecież mówiłam, że jestem pilotem.
- Wiesz o czym mówię.
- Nie pytałeś.

Prychnął z pogardą i odleciał. Chyba się obraził. Usiadł daleko, daleko. Chyba nie miał ochoty na dalszą rozmowę. Magda wysiadła z awionetki. Już czekała na nią delegacja ciekawskich gapiów.

- Dowódca czeka za panią.
- Prowadź.

Weszli do małego, ciasnego korytarzyka. Na samym jego końcu zobaczyła uchylone drzwi, przed którymi stał już Ethan i czekał za nią. Kiedy weszli zobaczyła w niewielkim gabinecie tylko jedną rzecz. Pacynkę. Małą szmacianą pacynkę. Wszystkie wspomnienia spadły na nią w najmniej spodziewanym momencie. Jak w kalejdoskopie.

Śmierć rodziców, jedna ciocia, druga ciocia, w końcu bidul. Nikt jej nie chciał i była na tyle duża, że zdawała sobie z tego sprawę. Przestała jeść, przestała spać, żałowała, że oddychać nie może przestać. Ta pacynka trzydzieści lat temu uratowała jej życie. Gdyby Andrzej nie dosiadł się do niej w stołówce, nie dał jej pacynki i nie zaczął rozmawiać, to nie wiadomo jakby się to skończyło. Oboje mieli marzenia. Wielkie marzenia. On chciał być kapitanem łodzi podwodnej jak u Verne’a, a ona chciała polecieć wysoko jak najwyżej, bo ciocia jej kiedyś powiedziała, że mama poszła do nieba.

- Moja pacynka…
- Pani Ludwisia…

Nie zważając na konwenanse, ani na odrobinę skonfundowanego Ethana dobiegła do Andrzeja i połykając łzy radości, słabości, wzruszenia, rzuciła mu się na szyję.

- Co ty tu robisz…? Prędzej gradobicia w piekle bym się spodziewała niż, że dziś zobaczę ciebie. W dodatku TUTAJ!!!
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie…
- Latam, Jędruś, latam, tak jak chciałam, pamiętasz? Jestem pilotem. A ty?
- Pływam. Może nie łodzią podwodną… ale wiesz, podoba mi się…
- Cieszę się, Boże jak się cieszę! Już nie pamiętam kiedy się z czegoś tak cieszyłam… Mam tyle pytań… Muszę ci opowiedzieć o tylu sprawach… Gdzie mieszkasz? W Stanach? Masz żonę? Dzieci?
- Mieszkam tu od 20 lat. Która by to wytrzymała? Nie chciałem dzieci. Wiesz dlaczego.
- A ja chciałam. Mam syna. Na śmierć zapomniałam! Twój człowiek, Ethan, zasługuje na wysoką premię. Uratował nas. Naprawił razem z mechanikiem awionetkę. Pomógł mi jak tylko mógł. Zasługuje na nagrodę. Co najmniej trzy dni wolnego mu się należą.

Magdalena była tak zakręcona, że zaczęła się zastanawiać, czy to wszystko jej się nie śni. Szczypała się raz po raz, żeby się upewnić. Andrzej musiał wracać do obowiązków, ale obiecał jej, że jak tylko skończy służbę, to zabierze ją osobiście na ląd i pójdą coś zjeść.

7 komentarzy:

  1. To jest wszytko czego oczekiwałam i jeszcze więcej :)
    Sooki

    OdpowiedzUsuń
  2. Od pewnego czasu zaglądam tu codziennie bo warto!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że się jeszcze jeden facet pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Stary znajomy - nowa miłość? Żeby się z Danielem i Ethanem nie pobili bo dopiero się narobi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No!! Klepsi-super odcinek :) Teraz doktorek może się iść powiesić :)
    Aleczka

    OdpowiedzUsuń
  6. Denerwuje mnie, kiedy ciagle piszesz CZEKAC ZA CZYMS/KIMS. Nie czeka sie ZA CZYMS/KIMS, tylko NA COS/KOGOS.

    OdpowiedzUsuń

Ludziska! Podpisywać się, bo nie lubię gadać z Anonimami!
Przepraszam za konieczność weryfikacji obrazkowej, ale bez tego dostaję dziennie 50 komentarzy spamowych.