środa, 1 sierpnia 2012

Oahu


Obudziła się natychmiast. Skrzydła! Oddadzą mi skrzydła! W piętnaście minut była gotowa do wyjścia. Dziesięć minut później była już w gabinecie swojego szefa.


- Jak ci się udało dojechać w takim czasie…?
- Udało mi się. Co się dzieje?
- Czasowo odwieszam cię w obowiązkach. Dwóch pilotów się rozchorowało i to poważnie, a zastępstwa zabalowały. Mam tylko ciebie.
- Czasowo…
- Magdalena, wiesz, że to nic personalnego i gdyby to ode mnie zależało, to w ogóle nie byłabyś zawieszona. Ba! Medal bym ci dał! Ale jesteśmy uzależnieni od tych ludzi od producenta samolotów. Nie mam wyboru.
- Powiedziałeś, że żałujesz, że mnie awansowałeś. Nagle kiedy jestem potrzebna, to stwierdzasz, że medal byś mi dał. Wiesz co o tym myślę?
- Wiem.
- Gdybym była świnią, to bym wyszła i trzasnęła drzwiami. A! I jeszcze życzyła ci spokojnego lotu i bezpiecznego lądowania.
- Ale nie jesteś świnią… i… polecisz…?
- Polecę. Ale mam warunki.
- Warunki…?
- Odwieszasz mnie na stałe. Nie czasowo. I chcę to na piśmie. Nie usiądę za sterami, zanim tego nie dostanę.
- Nie mogę, Magdalena… proszę cię… przecież wiesz, że to formalność… skrzynki odczytają w ciągu tygodnia i będę cię mógł odwiesić w glorii chwały. Wywiady, flesze aparatów, sława. Będziesz gwiazdą! Zobaczysz.
- Nie chcę być gwiazdą. Chcę moich skrzydeł.
- Nie mogę.
- Zatem… przyjemnego lotu.

Magdalena wstała i podeszła do drzwi. Miała kamienną twarz, a jej ruchy były jak zawsze energiczne i zdecydowane. A tak naprawdę bała się, że zaraz się przewróci z nadmiaru emocji, które podniosły jej adrenalinę do szczytowych poziomów. Chwyciła za klamkę.

- Szczerzykowska wracaj. Odwieszam cię całkowicie. Oddaję ci twoje skrzydła.
- Na piśmie.

Pięć minut później trzymała w ręce pismo z decyzją o odwieszeniu jej w obowiązkach pilota. Opieczętowane i podpisane.

- To dokąd w lecę?
- Hawaje. Oahu. Port w Honolulu.
- Gdzie?
- Słuch ci szwankuje? Międzylądowanie w L.A. Pasażerowie już wchodzą na pokład. Zaraz będzie tankowanie, a jeszcze musisz sprawdzić samolot, więc radzę ci się pospieszyć.
- Dzięki szefie.
- Leć. Bezpiecznego lądowania.
- Podziękuję jak wyląduję.
- I jeszcze jedno.
- Tak?
- I tak byś poleciała. Nawet bez tego pisma.
- Poleciałabym.
- Zejdź mi z oczu! I powodzenia.

Wyszła z gabinetu i miała ochotę śpiewać i tańczyć z radości. Zadzwoniła do Adama. Nie mogła się dodzwonić. Pewnie bzyka się z tą przaśną dziewoją. Cham i prostak! Zadzwoniła do Teresy. Wyjaśniła, że ma lot i poprosiła o opiekę nad synem. Teresa ucieszyła się chyba bardziej od niej, że może wracać do pracy. Wiedziała jak to kocha.

Magdalena obeszła cały samolot. Sprawdziła niemalże każdy jego centymetr. Kiedy sprawdzała podwozie przytuliła się do kół.

- Tylko mnie nie zawiedźcie. Proszę.

Siedząc za sterami przypomniało jej się feralne lądowanie. Ten strach. Adrenalina. Nie sądziła, że tak ją ruszy widok sterów. Dwa głębokie wdechy. Bicie serca się uspokoiło.

- Poproszę o kawę.
- Już ci zrobiłam. Taka jaką lubisz.
- Dzięki. Dziewczyny gotowe? Możemy kołować?
- Idę sprawdzić. Jesteś zaproszona na naszą bibkę na Hawajach.
- Dzięki. Przyjdę na pewno. Gotowy? Podaj raport.

Lot był spokojny. Na pokładzie były dzieci, ale pierwszy raz w swojej karierze nie pozwoliła im wejść do kokpitu. Były zawiedzione. Uznała jednak, że bardziej zawiedzone by były gdyby przez jej nieuwagę zostało wciśnięte coś co nie powinno być wciśnięte i rozbiliby by się w L.A. Musiała ponownie nabrać pewności siebie. Nie chciała by ktokolwiek ją rozpraszał.

- Wieża L.A. sprawdź czy mam wysunięte podwozie.
- Co mam sprawdzić? Chyba masz kontrolki?
- Powiedz mi czy widzisz koła pod samolotem.
- Masz koła wysunięte. Co ty w Sce.. Shce… w tą Polkę się bawisz?
- Jakbyś zgadł. Jestem drugim pilotem, Szczerzykowska będzie lądować.
- Wow… macie pozwolenie.

Samolot usiadł. Bez jakichkolwiek problemów. Magdalena dopiero teraz zdała sobie sprawę, że cały manewr przeprowadzała na wdechu. Ochłonęła dopiero jak samolot się zatrzymał.

W L.A. nikt nie wiedział, że Magda będzie pilotować samolot, bo leciała w zastępstwie i nikt nie zwrócił uwagi, że jej nazwisko widnieje na liście, zamiast pilota, który faktycznie miał lecieć. Jednak w Honolulu została przywitana co najmniej jak gwiazda rocka. Krępowało ją to, ale zarazem przyjemnie łechtało jej próżność.

- Lucyna zabierz mnie stąd zanim sodówa mi uderzy do głowy.
- Jak sobie pani życzy, pani kapitan. A! I pamiętaj o naszej bibce. Jutro wieczorem.

Miała cały tydzień dla siebie, tylko dla siebie na rajskiej wyspie. Otwarła walizkę. I zamarła. Same swetry, grube spodnie, ciepłe skarpety i buty z futrówką. Zero lekkich ubrań. Zero sandałków. Zakupy! Tralalala! Idę na zakupy! Telefon zabrzęczał.

- Halo.
- Właśnie cię oglądam w TV. Za trzy godziny mam samolot. Do zobaczenia jutro.

7 komentarzy:

  1. Hahaha PIERWSZA! Wiara czyni cuda... mialam nadzieje, ze dzisiaj cos przeczytam ...
    Pozdrawiam
    Agnieszka
    PS. KUP Magdzie cos sexi ... niech rzuci doktorka na kolana a mMaz niech sie puka .... w glowe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Klepsydro jeszcze, jeszcze a nie będę marudzić o kontynuację Katarzyny :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki wielkie za taki przyjemny odcineczek:-) emocje aż buchają! Doktorek dzwonił?
    Ula

    OdpowiedzUsuń
  4. Akcja sie rozkręca! Doktorek przechodzi do działania :) Czekam na więcej.

    Sylwana

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam wielką nadzieję, że tak samo moge powiedzieć : "Do zobaczenia jutro Klepsydro " :) przy czytaniu następnego odcinka oczywiście :) Pozdrawiam

    Aleczka

    OdpowiedzUsuń
  6. wow... Hawaje, zakupy i spotkanie z interesującym mężczyzną!

    OdpowiedzUsuń

Ludziska! Podpisywać się, bo nie lubię gadać z Anonimami!
Przepraszam za konieczność weryfikacji obrazkowej, ale bez tego dostaję dziennie 50 komentarzy spamowych.